piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział II




I've gotta try it's not over yet

 No signals of life have you left

  My heart is bleeding just for you

   Within Temptation - Sinéad




Włączyłam sobie w komórce jakąś radosną piosenkę i założyłam słuchawki. Nie chciałam słuchać plotek Wiki i Nikoli o wszystkich siatkarzach po kolei. A w sumie to tylko o jednym.
Od meczu minął miesiąc, a ja nadal nie mogłam sobie poradzić ze swoją psychiką. Oczywiście, że się śmiałam z tego razem z dziewczynami i dobrze wiedziałam, że to jest dziwne, ale wcale nie chciałam tego kończyć. Źle mi się żyło z myślą, że sama siebie oszukuję, ale po co to zmieniać, skoro dzięki temu wszystko się w moim życiu poprawiło? Prawie cały czas byłam radosna, często na mojej twarzy gościł uśmiech, a kontakty z dziewczynami jeszcze bardziej się poprawiły. Teraz miałyśmy o kim mówić, a temat Aleksa był praktycznie nie do wyczerpania. Najczęściej były to docinki w moją stronę, ale nic mnie tak nie cieszyło jak swatanie mnie z nim. Poza tym, stałam się prawdziwą wielbicielką siatkówki, a dzięki dziewczynom moim ulubionym zespołem została Skra Bełchatów. Ale czy mogłam się nazwać fanką Aleksa? Według mnie nie, nie chciałam by ktoś tak o mnie mówił. Szanowałam go za grę i za to, że to właśnie dzięki niemu siatkówka zajęła ważne miejsce w moim życiu. Jeszcze raz: dobrze wiem, że ta moja nadzieja jest nienormalna, ale skoro to tylko zabawa i żarty, niech tak zostanie, przynajmniej na jakiś czas.
- Hej, Kam, nie wiesz co tam słychać u Aleksa?
Na moje łóżko rzuciła się Nikola i rozsiadła się jakby to było jej własne.
- A co ja jestem, wikipedia? – oburzyłam się. Nie mam teraz czasu na głupoty, muszę się uczyć na jutrzejsze kolokwium.
- No nie, ale ty zawsze wiesz co się u niego dzieje, a ja od wczoraj nie wchodziłam na internet. A przecież ty jesteś na bieżąco to opowiedz mi.
- Ah, no tak! Zapomniałam Ci powiedzieć, że dzwonił do mnie dziś. Chciał usłyszeć, że go wspieram przed dzisiejszym meczem no i pogadać trochę, bo się za mną stęsknił . Oczywiście pozdrowiłam go od ciebie – powiedziałam do uradowanej Nikoli, która od razu wyczuła, że żartuję, ale nie przerwała mi.
- To kiedy nas odwiedzi?
- Za dwa dni ma wpaść, ale krótko będzie, jeden dzień, bo mu trener nie da opuścić żadnego treningu.
- Nie mogę się doczekać – ucieszyła się Nikola. To spotykamy się o 18 u ciebie? Ja załatwię jakieś chipsy i będziemy mogły kibicować.
Kiedy wyszła postanowiłam wykorzystać ostatnie chwile przed meczem na naukę. Włączyłam laptopa i pierwsze minuty poświęciłam na sprawdzenie internetu. Na twiterze zobaczyłam, że Aleks prosi o trzymanie kciuków za Skrę. Sure, no problem. Za Skrę zawsze. Tylko później, bo teraz czeka mnie ciężka nauka.
„Stratyfikacja termiczna stanowi odzwierciedlenie salda promieniowania powierzchni czynnej oraz strumienia turbulencyjnego przewodzenia ciepła.”
Zamrugałam szybko oczami i przeczytałam to zdanie jeszcze raz. A potem drugi i trzeci. Takie trochę masło maślane, z którego nie zrozumiałam ani jednego słowa. Najwidoczniej dzisiejszy mecz sprawił, że nie mogę się na niczym skupić a co dopiero zrozumieć i nauczyć się czegoś takiego. Zrezygnowana zwiększyłam głośność muzyki, zrzuciłam zeszyty z łóżka na podłogę i postanowiłam spędzić następne pół godziny na leniuchowaniu, słuchaniu piosenek i rozmyślaniu jakie to życie jest niesprawiedliwe.
Po kilkudziesięciu minutach mój spokój zburzyły Wiktoria i Nikola, które przyszły na mecz. Rozsiadłyśmy się wygodnie, włączyłyśmy transmisję i podjadając chipsy zaczęłyśmy oglądać.

Na hali panował zgiełk. Leciała muzyka, fani żywo rozmawiali a siatkarze mieli rozgrzewkę. Rozciągali się, biegali, ćwiczyli serwy oraz ataki. Atmosfera panująca na boisku różniła się od tej na trybunach. Wśród siatkarzy czuć było skupienie i podniecenie przed nadchodzącą grą. Nikt nie chciał przegrać, wszyscy starali się pokazać dziś z jak najlepszej strony. Obu drużynom zależało na wygranej. Tuż przed początkiem meczu zawodnicy dostali ostatnie wskazówki od trenera i z koncentracją na twarzy rozpoczęli grę. Pomimo starań wszystkich członków gry bardzo ciężko szło im zdobywanie punktów. Wszystko to wina młodego atakującego, któremu kolejny mecz z trudnością przychodziło kończenie akcji. Nie pomagały nawet rady trenera, który tym razem zamiast skupiać się na całej drużynie mówił przede wszystkim do niego.
- Chłopcze, bijesz jak bez głowy. Tyle razy tłumaczyłem, żebyś nie uderzał cały czas po prostej, omijaj blok po skosie albo po dłoniach na aut. Skup się w końcu! Inaczej będę musiał cię zdjąć.
- I am so sorry… - odpowiedział.
Nie próbował się tłumaczyć lub bronić, konstruktywnie przyjął krytykę. Skorzystał jeszcze z okazji, że trener rozmawia z Wlazłym i podbiegł do stolików operatorów, przy których siedział Tomek.
- Zróbmy to dziś – powiedział do niego, na co Tomek tylko skinął głową. Rozumiał dlaczego się na to zdecydował i czemu akurat dzisiaj.
Chłopak wrócił na boisko i drużyny kontynuowały rywalizację. Kiedy atakujący zdobył punkt dla Skry w zdumiewającej akcji, cała hala wypełniona fanami odetchnęła z ulgą. Widać było, że coś się po tej przerwie zmieniło u Serba, u którego w końcu zapanował spokój na twarzy, co wpłynęło na jego dobrą grę. Mecz skończył się wynikiem 3:1 dla Skry Bełchatów. Radość jaka panowała na hali nie miała końca. Fani śpiewali i krzyczeli, siatkarze i trenerzy ściskali się, później na boisko weszły żony, dziewczyny i dzieci. Wszyscy sobie gratulowali bardzo dobrego meczu, który pomimo złego początku był wspaniałym widowiskiem. Po pierwszych chwilach radości przyszedł czas na podzielenie się nią z fanami oraz rozdawanie autografów. Aleksandar należał do tych najbardziej obleganych, jednak mimo wygranego meczu on nie miał aż tak dobrego humoru jak pozostali siatkarze. W stosunku do fanów był jak zawsze mile nastawiony, jednak w każdej dziewczynie, która dawała mu coś do podpisania szukał podobieństwa do tamtej, którą widział miesiąc temu. Od tego czasu stara się ją znaleźć wśród osób, które siedzą na trybunach, jednak ona nie pojawiła się już więcej. Dla siatkarza było to jak szukanie igły w stogu siana, przy czym wiesz tylko jak ona wygląda. Całe szczęście, że miał takiego kumpla jak Tomek, który mu podpowiedział pomysł i pomoże mu w jego realizacji. Kiedy hala już opustoszała podeszła do niego jeszcze jedna osoba.
- Aleksandar, można prosić o autograf i zdjęcie? – zapytała pewna dziewczyna, niewiele młodsza od chłopaka.
Żeby z nią porozmawiać i spełnić jej życzenie siatkarz musiał się odwrócić. Zobaczył wtedy przed sobą niską, brązowooką dziewczynę. Jasne, brązowe loki spływały jej po ramionach aż do połowy pleców. Była bardzo ładna a całości dopełniał bardzo sympatyczny uśmiech. Na jej widok Aleksandarowi od razu poprawił się nastrój.
- Oczywiście, z przyjemnością – odpowiedział. Wziął od niej swoje zdjęcie i zanim go podpisał spytał jaką dedykację napisać.
- Dla Kamili poproszę, jeśli można – uśmiechnęła się do niego, po czym przeliterowała mu imię.
- I chciałaś jeszcze zdjęcie, prawda? Cupko, chodź tu! – zawołał przyjaciela, którego poinformował, że ma zrobić zdjęcie.
- Chodź, znajdziemy jakieś fajne tło – kontynuował. Wziął Kamilę za rękę, po czym poprowadził ją do szatni dla siatkarzy, której wystrój rzeczywiście zapierał dech w piersiach.
- Może być tu?
- Jasne, to będzie świetne zdjęcie – powiedziała zaskoczona dziewczyna. To, w jaki sposób Aleks się do niej odnosił było dla niej czymś naprawdę nieprawdopodobnym. Pozując do zdjęcia chłopak zniżył się do jej wysokości, ona zdecydowała się położyć dłoń na jego klatce piersiowej. Zastygli na moment w bezruchu, Cupko oddał im komórkę i wyszedł a Aleks z Kamilą cieszyli się z udanego zdjęcia.
- To co, idziemy na jakąś pomeczową kawę, tak we dwoje? – wypalił w przypływie chwili.
Ucieszona dziewczyna zgodziła się.
- To daj mi 5 minut, ja wezmę prysznic i za chwilę do ciebie przyjdę. – uśmiechnął się do Kamili.
Po minucie czuł na sobie lodowatą wodę, która otrzeźwiła go na tyle, że zdał sobie sprawę co robi. Przecież miał szukać Tajemniczej Nieznajomej, a nie podrywać pierwszą lepszą. Nawet, jak wygląda tak jak Kamila. Z drugiej strony… Jest przecież szansa, że nigdy jej nie znajdzie i zostanie z niczym. Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, jak to mówią w Polsce. A on jako młoda osoba powinna korzystać z życia, czerpać z niego garściami.
Wyszedł do dziewczyny, ale nadal miał wielkie wątpliwości czy to, co robi jest właściwe. Postanowił jednak, że jedno spotkanie nikomu nie zaszkodzi. Wyszli z Energii po czym skierowali się do pobliskiej kawiarni. W drodze rozmawiali na luźne tematy, Aleks wypytywał się czym się skąd jest i czym się interesuje. Chciał jakoś zająć tę  część swojego umysłu, która robiła mu wyrzuty, że źle postępuje.
Kiedy doszli na miejsce efekt był jednak inny niż chciał osiągnąć. Postanowił dać Tajemniczej szansę, w końcu ma dziś jeszcze spotkanie z Tomkiem, które może zmienić wszystko. Nie wiedział tylko jak teraz powiedzieć Kamili, że jednak nie będzie żadnej randki. Nie chciał jej zrobić przykrości, w końcu gdyby nie ta sprawa piliby już kawę …
- Hej, Kamila… Słuchaj, ja jednak nie mogę… - starał się ostrożnie przedstawić dziewczynie to, że rezygnuje. – Ja chciałbym, uwierz, ale jeszcze nie. Ja ci postawię tę kawę, ale nie zostanę z tobą, przepraszam.
Obserwował, jak oczy dziewczyny powiększają się w zdziwieniu i smutku. Chciał jakoś temu zaradzić, jednak nie bardzo wiedział co może zrobić, żeby jeszcze bardziej się nie pogrążyć.
- Nie chcę twoich pieniędzy. To w takim razie żegnam, może podczas następnego naszego spotkania zmądrzejesz – powiedziała obrażona.
Odwróciła się na pięcie i zostawiła siatkarza pod kawiarnią. Aleks patrzył jak znika w tłumie wiecznie spieszących się ludzi. Miał nadzieję, że uda mu się uratować w przyszłości sytuację i jeśli nie Tajemnicza to Kamila da mu szansę. W końcu nie ma się o co obrażać, nic między nimi nie ma a on przecież wytłumaczył jej, że póki co nie może. A później zobaczy się jak się sprawy rozwiną. Będąc w takim położeniu jak jest teraz zostało mu tylko spotkanie ze Specem. Wyciągnął z kieszeni swojego iPhona, wybrał numer i potwierdził, że będzie za 15 minut. Po tym wstąpił do kawiarni, do której miał iść z Kamilą, kupił dwie czarne kawy na wynos i pojechał do Tomka.
- Cam, Nikola, chodźcie tu! – zawołała do nas Wiktoria z drugiego pokoju.
- O co chodzi?
- Aleks dodał nowy filmik z youtuba, pisze, że to jakieś specjalne wystąpienie, prosi fanów o pomoc.
- Ciekawe czego może chcieć. – Byłam ciekawa.
Wiktoria włączyła filmik i pokazał nam się Aleks z jakimś kolegą siedzących na sofie. Jak zaklęte słuchałyśmy wstępu mężczyzny o pseudonimie „Specu”, który po polsku powiedział, że Aleks zwraca się z prośbą do fanów o odnalezienie pewnej dziewczyny. W tym momencie ja zamarłam, mając nieskromnie wielką nadzieję, że to jest to na co czekałam cały zeszły miesiąc.
- Hello – Aleks nieśmiało zaczął swoją przemowę. – Znacie to uczucie, kiedy widzicie kogoś i wiecie, że chcecie z tą osobą spędzić całe swoje życie? Gdy to się spełnia, to gratuluję. Moja historia nie ma happy endu, przynajmniej nie na chwilę obecną i właśnie tym video mam nadzieję, że to się zmieni… Miesiąc temu, na meczu w Bełchatowie z Jastrzębiem ujrzałem dziewczynę. Kiedy ona na mnie spojrzała od razu wiedziałem, że jest wyjątkowa. Nie udało mi się z nią porozmawiać, nie wiem kim była i jak ją znaleźć. Jeśli to oglądasz, proszę, odezwij się. Chcę chociaż  porozmawiać, nie dam sobie spokoju jak zostawię tę sprawę samej sobie. Ty pewnie już wiesz, że to o tobie mowa, ale jeśli tego nie oglądasz, to zwracam się z prośbą do moich fanów, może ją znacie… Miała długie, brązowe włosy, ciepłe, brązowe oczy i cudowny uśmiech. Siedziała w pierwszym sektorze.
- Kamila, czy myślisz… - zaczęła coś mówić Wiktoria, która wyglądała na zszokowaną, ale machnęłam ręką na znak, by nie zagłuszała. Aleks mówił powoli, w skupieniu i zamyśleniu. Na jego malowało się zdeterminowanie połączone ze smutkiem. Widać było, że zależało mu na tej sprawie, ponieważ w swoich słowach zawarł całe swoje emocje, rozterki i przemyślenia. Zwierzył się przed swoimi fanami.
- Ja mam zdjęcie, co prawda praktycznie nic nie widać, ale może ktoś ją pozna… - pokazał na laptopie zdjęcie Wlazłego, ale to nie o niego tu chodziło. Bo w rozmazanym tle na trybunach była damska sylwetka, w której rozpoznałam… siebie!
- Ooooh! – usłyszałam okrzyk szczerego zdziwienia wydobywającego się zarówno od Wiki jak i Nikoli, kiedy one również mnie poznały.
- Nawet jeśli nie mam po co z nią nawiązywać kontaktu, bardzo proszę o danie mi jednej szansy, chcę chociaż z nią porozmawiać. Z góry dziękuję wszystkim fanom, którzy podejmą próbę znalezienia jej, może pójdzie wam lepiej niż mi. Dziękuję również za wyrozumiałość, ja zdaję sobie sprawę, że to jest głupie, ale to jest dla mnie jak sen, z którego nie chcę się obudzić. Chcę, żeby trwał, ale nie stał w miejscu. Proszę. I dziękuję. 
Razem z dziewczynami słuchałyśmy jak zahipnotyzowane jego słów, których nie powstydziłby się sam Romeo.  Jego wzrok, skierowany prosto w kamerę podczas, gdy wymawiał ostatnie słowa przepełniony był smutkiem, ale również nadzieją. Ciekawe ile nad tym myślał i jak jest zdesperowany, że użył takich porównań. Może rzeczywiście dla wielu osób jest to głupota, jednak ja, jako osoba, która to przeżyła, całkowicie rozumiałam jego postrzeganie tej sytuacji. Byłam w szoku, że sprawa przyjęła taki obrót. Marzenia marzeniami, ale coś takiego nawet w snach mi się nie śniło.
Film już dawno się skończył, a dalej nikt nie odezwał się ani słowem. Wpatrywałyśmy się w laptopa, ciągle w szoku, nie wiedząc co zrobić. Jako pierwsza trzęsącym się głosem z emocji odezwała się Wiktoria.
- Kamila, Aleks cię szuka.

***

Mamy już drugi. Zdecydowałam się nie opisywać codzienności bohaterki, bo to nie jest tematem bloga, dlatego lecimy z akcją. ;) I zdradzę Wam, że bardzo lubię tego Aleksa. Jakiś taki fajny z niego chłopak. ;D
Za tydzień jadę na wakacje i mnie nie będzie, dlatego kolejny rozdział najwyżej dodam wcześniej niż za 7 dni albo ustawię automatyczne dodanie, nad tym jeszcze się zastanowię.
Pozdrawiam :)



piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział I


I can't get these memories out of my mind
 And some kind of madness
  Has starting to evolve
   Muse - Madness


Od zawsze podobała mi się wizja studiowania. Mieszkanie w dużym mieście; można robić, co się chce, wychodzić gdzie się chce, kiedy się chce i z kim się chce. I gdzieś w tle majaczyła jeszcze nauka. Zamieszkałam z dwoma dziewczynami, które szukały trzeciej współlokatorki. Kto by pomyślał, że przez wspólne mieszkanie można się do siebie tak zbliżyć, że to właśnie dwie obce dziewczyny będą mi bliższe niż własna siostra. A może to nie tylko to mieszkanie, ale pasja? Zdecydowanie naszym wspólnym zainteresowaniem, które dzięki nim jeszcze bardziej rozwinęłam w swoim sercu był sport.  A szczególnie siatkówka. Oglądałyśmy każdy mecz ich ulubionej drużyny – Skry Bełchatów. Później były zabawne rozmowy nie tylko o grze, ale również o zawodnikach. To dzięki dziewczynom również udało się zorganizować wyjazd do Bełchatowa na mecz. Na początku, jako jednostka dopiero wchodząca w świat ligowej siatkówki, nie byłam nastawiona jakoś specjalnie. Ot, jechałam, by zobaczyć te wszystkie sławy na własne oczy.
Dla osoby, która nigdy nie będzie miała okazji zobaczyć żadnego idola na żywo, było to coś naprawdę niesamowitego. Wiedziałam, że w życiu nie pojadę do Ameryki ani Anglii tylko po to, aby spotkać sławne osoby, prawda? Dlatego wizja zobaczenia na przykład takiego Winiarskiego lub Wlazłego bardzo mi się podobała. Ale reszta mało znaczących postaci, które biegały po boisku i odbijały piłkę? Oni już mnie tak nie interesowali. Zdawałam sobie sprawę ze swojej ignoranckiej postawy jadąc na mecz tak ważnego zespołu praktycznie nikogo nie znając. Może kojarzyłam mniej więcej parę osób, na które zwracały uwagę dziewczyny, ale jakby mi przyszło zdobywać autografy lub rozmawiać z nimi, to nie czułabym się zbyt komfortowo nie wiedząc kto to jest. Trudno.
Po dojechaniu na miejsce dziewczyny nie kryły swojej radości. W końcu spełniało się ich marzenie. Mimo tego, że miałyśmy dużo czasu postanowiłyśmy wejść na halę i zająć swoje miejsca na trybunach. Kiedy jednak na boisko wyszło dwóch siatkarzy one pobiegły na inne miejsca, bliżej grających – lepszy widok by robić zdjęcia i obserwować. Chciały oczywiście, żebym szła z nimi, ale ja jednak postanowiłam zostać tam, gdzie siedziałam od początku. Może nie było tak dobre jak ich, ale było coś widać a to mi wystarczało. Nucąc sobie do puszczonej muzyki Highway to hell i innych podobnych piosenek z zaciekawieniem obserwowałam rozgrzewkę już obu zespołów. Postanowiłam jak najwięcej upamiętnić z tego meczu, więc zaczęłam komórką robić zdjęcia i nagrywać krótkie filmiki. Wiedziałam, że później będę często wracała do nich oglądając po raz setny jak siatkarze komicznie biegają w tę i z powrotem po boisku wymachując rękami. Kiedy mecz się zaczął dostrzegłam dużą zaletę mojego miejsca – miałam świetny widok na kwadrat dla rezerwowych, w którym między innymi stał pewien młodziutki siatkarz. To on zawsze wywoływał największe poruszenie u dziewczyn, dla niego zmieniły miejsca kiedy wyszedł grać wcześniej z którymś kolegą. Ciesząc się z tego, że to ja mam bliżej do niego niż one postanowiłam poświęcić mu parę zdjęć. W końcu musi być kimś ważnym skoro tak go wszyscy lubią. Nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia, a przecież tak często o nim słuchałam. Coś na A?
Mimo tego, że Skra przegrała ten mecz 1:3, dobrze go wspominam. Głównie dzięki pewnej sytuacji, która miała miejsce w czasie pierwszego seta, kiedy spokojnie robiłam zdjęcia chłopakowi z kwadratu. Zanim do mnie dotarło co się dzieje najpierw to poczułam – palące, pełne magnetyzmu spojrzenie Pana A skierowane prosto w moją stronę. Zostało przerwane po chwili, jednak ten szok, jaki został w mojej głowie, utrzymywał się jeszcze przez długi czas. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Niby nic takiego - przecież to nic nienormalnego, że ktoś na ciebie patrzy, on rozmawia (pewnie nie tylko) z fankami i jakoś nie ma w tym nic dziwnego, więc tym bardziej nie powinnam zwracać uwagi na jakieś przelotne spojrzenie. Miałam jednak wrażenie, że to było coś innego. Coś, co zmieni moje życie, odwróci je do góry nogami. Tak, zdecydowanie ten intrygujący błysk zaciekawienia w jego oczach nie mógł być zupełnie przypadkowy. A może tylko mi się tak zdawało? Źle to zinterpretowałam?
Kiedy mecz się skończył obie drużyny poszły od razu do szatni a do mnie wróciły dziewczyny.
- Chodź Kamila, wracamy, nie ma co liczyć na autografy – stwierdziła ze smutną miną Wiktoria.
- Skąd wiesz, może za chwilę wrócą? – miałam jeszcze nadzieję. Co, jak co, ale kilka autografów chciałabym zdobyć.
- Raczej nie są w nastrojach do cieszenia się z fanami. Zresztą, nam się spieszy, ja nie chcę wrócić dopiero nad ranem do mieszkania… - zawahała się Wiki. Rozumiałam ją, dlatego z niechęcią opuściłam halę.

- Hej, koleżanko w żółtym! – usłyszałam tuż obok siebie wołanie. Odruchowo się rozglądnęłam, w końcu miałam żółtą koszulkę. Trochę śmieszne wołać osobę w tym kolorze na meczu Skry, chyba każdy tu ma go na sobie. Nie widząc jednak nikogo znajomego stwierdziłam, że to raczej nie było do mnie. Pobiegłam za dziewczynami na parking, odpaliłam samochód i po kilkunastu minutach nasz pobyt w Bełchatowie był już tylko wspomnieniem.
W czasie drogi nareszcie mając spokój i ciszę mogłyśmy podyskutować o meczu.
- Na żywo są jeszcze bardziej przystojni niż na zdjęciach. A ich gra? Rewelacja! Co z tego, że przegrali. Dali z siebie wszystko, piękny pokaz – zachwycała się Nikola.
- Miło, że poznałyśmy twój powód miłości do siatkarzy. Przystojni… Wiesz, nie zauważyłam – odpowiedziałam jej ironicznie, śmiejąc się z jej słów.
- Oh daj spokój Kam, nie mów, że tobie się nie podobają – wtrąciła się Wiki.
- Oczywiście, przecież taki Winiar to chodzący ideał! – wykrzyknęłam z udawanym przejęciem. – Ale teraz bez żartów, wpadł mi jeden w oko i to można powiedzieć, że prawie dosłownie – uśmiechnęłam się na wspomnienie spojrzenia chłopaka.
- Czyli co? – dopytywała się Wiki. Ona mi nie odpuści.
- Wiktoria, daj jej spokój, może ma jakieś swoje tajemnice, przecież nie wiemy co robiła na meczu – zaśmiała się druga.
- Ale wy jesteście… - Postanowiłam trochę grać na czas. Z jednej strony strasznie chciałam im powiedzieć, z drugiej wiedziałam, że mnie wyśmieją. Mimo tego postanowiłam zaryzykować, w końcu już się przyzwyczaiłam do takiego życia. Z Wiktorią i Nikolą nigdy nie jest nudno, a że jesteśmy pod względem charakteru prawie identyczne to często robimy sobie niemiłe docinki, które trzeba odbierać z przymrużeniem oka. Inaczej już dawno między nami byłyby same kłótnie.
- Ja wiem, ja wiem jak to było! –  Wiki zaczęła się głośno wydzierać i machać przede mną rękami.
- Hej, ja tu prowadzę, nie zasłaniaj mi drogi! – oburzyłam się.
- Sorki. Według mnie ktoś cię trafił łokciem w oko i dlatego ty teraz opowiadasz, że ci wpadł – zaniosła się szaleńczym śmiechem Wiki.
- Albo inaczej – odezwała się Nikola. - Wyciągnął sobie oko tak jak w horrorach się to robi, o tak – w tym momencie zobaczyłam we wstecznym lusterku jej pokaz jak się wydłubuje oko.
- Tak, dokładnie tak to było! – nie mogłam opanować swojego śmiechu.
- Nie przerywaj mi Kam! Wziął to oko, wycelował i trafił prosto w oko naszej kochanej Camille – z pięknym akcentem wypowiedziała zagraniczną wersję mojego imienia, którą osobiście bardziej preferowałam.
- Nikuś, czyli spotkanie gałek ocznych trzeciego stopnia!
- Uuuuu, jak upiornie! – zawołałam. – Marne żarty. Powiem wam jak to było. W sumie to nic specjalnego, ale jednak zrobiło to na mnie wrażenie.
 Wzięłam głęboki oddech zyskując jeszcze parę sekund na poukładanie sobie w głowie tego, co chcę powiedzieć.
- Ten młody, Wiki, ty go uwielbiasz.
- Aleks? – zgadła Nikola.
- Tak, właśnie! Głupia sprawa, ale jednocześnie fascynująca. Bo nasze spojrzenia skrzyżowały się w pewnym momencie. To był taki magiczny ,kilkusekundowy kontakt. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- No Kam, gratulacje. Mi też się udało dziś nawiązać taki kontakt, z ochroniarzem, 5 sekund! – zawołała z uciechą Nikola.
- Oh Nikuś, to jest cały twój! – Wiki nie mogła powstrzymać śmiechu. – Wiesz Kam, niestety cię zasmucę, ale to nic specjalnego. Na nas też się nie raz patrzyli, wtedy jeszcze przed meczem, kiedy grał z Konstantinem.
- Ale ja przecież wiem. Tylko to dla mnie niesamowite, w końcu to mój pierwszy mecz. Nie spodziewałam się, że coś mnie tak poruszy. Szkoda, że nie udało mi się z nim porozmawiać.
- Patrz Wiki, jeden mecz i ci już chłopaka odbija. Chyba już z nami nie pojedziesz więcej kochana – powiedziała Nikola ze udając obrażoną.
- Ty się śmiej Nikola, a ja się poważnie zaczynam obawiać o swoją przyszłość – mimo groźby skierowanej do mnie miło się uśmiechała.
- Przynajmniej nie mogę powiedzieć, że żaden siatkarz nigdy na mnie nie popatrzy. Niestety, ale to już się stało.
- Pewnie byłaś brudna czy coś – Wiktoria najwidoczniej dalej rozmyślała dlaczego na mnie patrzył, chyba nie mogła się z tym faktem pogodzić. Chciałam wierzyć, że nie miała w tym racji… Wolałabym to zapamiętać jako sytuację, kiedy razem na siebie spojrzeliśmy z zaciekawieniem w oczach. Kwestia „byłam brudna” nie pasuje mi do tego romantycznego wątku.
- Ja tam uważam, że byś się mu spodobała – Nikola postanowiła mnie wesprzeć.
- Taa jasne, dziewczyna idealna. Weź mi chłopaka, zabierz mi wszystko i zostaw mnie z niczym. Taka z ciebie przyjaciółka – powiedziała z wyrzutem Wiki.
- Oj daj spokój, nikogo ci nie odbieram. Po pierwsze on nie jest twój, a po drugie i tak go nie chcę. Ja i Aleks? Trochę nierealne. Szczególnie, że nie wiem jakby miał się ze mną teraz zgadać. Prawda jest taka, że to nic nie znaczyło, najwidoczniej napotkał mój wzrok, kiedy obserwował trybuny, no i tak jakoś wyszło. My wracamy, on gra w Bełchatowie. I teraz się to już nie zmieni. – W zamyśleniu podsumowałam całą sytuację, tak naprawdę to siebie starając się przekonać do tego.
- Jak tam sobie chcesz. Ja idę spać, obudź mnie jak dojedziemy – skomentowała mój wywód Wiki.
Nikola postanowiła iść w jej ślady. Kiedy obie dziewczyny zasnęły mogłam w końcu sama przemyśleć dzisiejszy dzień. Mimo własnych usilnych starań, by nie dorabiać ogromnego tła do tej historii oraz nie wymyślać kolejnych bzdur, w głowie kłębiły mi się nieśmiałe myśli na temat tego, że to nie mógł być zwykły zbieg okoliczności i na pewno, gdybym dała Aleksowi szansę, coś by z tego wynikło. Więcej - słowo jak echo obijało mi się wewnątrz głowy. Ciężko opisać, to trzeba poczuć na własnej skórze by zrozumieć. Kiedy nieznajomy mężczyzna patrzy się na ciebie i wiesz, że chce więcej. A może jednak nie?

Do pustej już szatni dla siatkarzy wpadł Tomek.
- Stary, tak mi przykro, ale nie dałem rady jej zatrzymać. Miałem ją na oku, próbowałem wołać, później ją straciłem. Jakby się zapadła pod ziemię. Jesteś pewny, że nie wróciła na halę? – tłumaczył się.
Obserwował, jak zmartwiony mężczyzna najpierw zasłania swoją twarz rękami, potem jedną dłonią przeczesuje swoje włosy. Nagle wstał i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Nic nie szkodzi. I tak wielkie dzięki za pomoc. Ja tu jeszcze pochodzę, no wiesz…
- Jasne, rozumiem. Ale przykro mi, myślę, że… Ona się spieszyła, zginęła w tłumie idącym na parking. Nie wydaje mi się…
- Okey, zrozumiałem! – uniósł się nad kumplem chłopak. – Nie musisz się tłumaczyć. Tylko wiesz… Ja nic już z tego nie wiem. To nie tak powinno być. Jak ją teraz znajdę?
Tomek obserwował, jak jego przyjaciel bezcelowo chodzi po szatni, po czym znów siada. Oparł głowę do tyłu na szafce i zamknął oczy. Twarz miał wypraną z pozytywnych emocji, które dotychczas nigdy go nie opuszczały. Jedyne, co Tomasz mógł zobaczyć to ogromna złość i smutek.
- Jakbyś czegoś potrzebował to wiesz gdzie mnie szukać. I nie zamartwiaj się tak, wyszło jak wyszło, to nie jedyna dziewczyna na świecie. Przecież i tak jej nie znasz, nie wiesz kim ona jest.

Usłyszał trzask zamkniętych drzwi. Słowa Tomka zdenerwowały go. Otworzył oczy, ze złością rzucił w ziemię klubowym ręcznikiem, który leżał koło niego na ławce. Nie mógł uwierzyć, że zanim to się zaczęło już nastał koniec. Wiedział, że Tomek go nie rozumie, to nie on czuł na sobie przenikliwe spojrzenie. Tak samo jak nie zrozumie go Cupko, kiedy opowie mu wszystko. Bo to nie mógł być przypadek, że ich spojrzenia złączyły się na krótką chwilę. On to czuł i miał nadzieję, że czuła to również ta dziewczyna. Teraz jednak, siedząc samemu w szatni, zaczynał w to wątpić i uzmysławiać sobie, że nic więcej z tego nie będzie

***

Początki są zawsze najtrudniejsze. ;) Pierwszy rozdział jest tak jakby rozwinięciem prologu.
W tej notce są głównie opisy, które wprowadzają w życie bohaterki. A na końcu kawałek historii z innego punktu widzenia. Drugi rozdział zostanie dodany mniej więcej za tydzień.
Pozdrawiam :)