I can't get these memories out of my mind
And some kind of madness
Has starting to evolve
Muse - Madness
Od zawsze podobała mi się wizja
studiowania. Mieszkanie w dużym mieście; można robić, co się chce, wychodzić
gdzie się chce, kiedy się chce i z kim się chce. I gdzieś w tle majaczyła
jeszcze nauka. Zamieszkałam z dwoma dziewczynami, które szukały trzeciej
współlokatorki. Kto by pomyślał, że przez wspólne mieszkanie można się do
siebie tak zbliżyć, że to właśnie dwie obce dziewczyny będą mi bliższe niż
własna siostra. A może to nie tylko to mieszkanie, ale pasja? Zdecydowanie
naszym wspólnym zainteresowaniem, które dzięki nim jeszcze bardziej rozwinęłam
w swoim sercu był sport. A szczególnie siatkówka.
Oglądałyśmy każdy mecz ich ulubionej drużyny – Skry Bełchatów. Później były zabawne
rozmowy nie tylko o grze, ale również o zawodnikach. To dzięki dziewczynom
również udało się zorganizować wyjazd do Bełchatowa na mecz. Na początku, jako jednostka
dopiero wchodząca w świat ligowej siatkówki, nie byłam nastawiona jakoś
specjalnie. Ot, jechałam, by zobaczyć te wszystkie sławy na własne oczy.
Dla osoby, która nigdy nie będzie
miała okazji zobaczyć żadnego idola na żywo, było to coś naprawdę niesamowitego.
Wiedziałam, że w życiu nie pojadę do Ameryki ani Anglii tylko po to, aby
spotkać sławne osoby, prawda? Dlatego wizja zobaczenia na przykład takiego
Winiarskiego lub Wlazłego bardzo mi się podobała. Ale reszta mało znaczących
postaci, które biegały po boisku i odbijały piłkę? Oni już mnie tak nie
interesowali. Zdawałam sobie sprawę ze swojej ignoranckiej postawy jadąc na
mecz tak ważnego zespołu praktycznie nikogo nie znając. Może kojarzyłam mniej
więcej parę osób, na które zwracały uwagę dziewczyny, ale jakby mi przyszło
zdobywać autografy lub rozmawiać z nimi, to nie czułabym się zbyt komfortowo
nie wiedząc kto to jest. Trudno.
Po dojechaniu na miejsce
dziewczyny nie kryły swojej radości. W końcu spełniało się ich marzenie. Mimo
tego, że miałyśmy dużo czasu postanowiłyśmy wejść na halę i zająć swoje miejsca
na trybunach. Kiedy jednak na boisko wyszło dwóch siatkarzy one pobiegły na
inne miejsca, bliżej grających – lepszy widok by robić zdjęcia i obserwować.
Chciały oczywiście, żebym szła z nimi, ale ja jednak postanowiłam zostać tam,
gdzie siedziałam od początku. Może nie było tak dobre jak ich, ale było coś
widać a to mi wystarczało. Nucąc sobie do puszczonej muzyki Highway to hell i
innych podobnych piosenek z zaciekawieniem obserwowałam rozgrzewkę już obu
zespołów. Postanowiłam jak najwięcej upamiętnić z tego meczu, więc zaczęłam
komórką robić zdjęcia i nagrywać krótkie filmiki. Wiedziałam, że później będę
często wracała do nich oglądając po raz setny jak siatkarze komicznie biegają w
tę i z powrotem po boisku wymachując rękami. Kiedy mecz się zaczął dostrzegłam
dużą zaletę mojego miejsca – miałam świetny widok na kwadrat dla rezerwowych, w
którym między innymi stał pewien młodziutki siatkarz. To on zawsze wywoływał
największe poruszenie u dziewczyn, dla niego zmieniły miejsca kiedy wyszedł
grać wcześniej z którymś kolegą. Ciesząc się z tego, że to ja mam bliżej do
niego niż one postanowiłam poświęcić mu parę zdjęć. W końcu musi być kimś
ważnym skoro tak go wszyscy lubią. Nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia, a
przecież tak często o nim słuchałam. Coś na A?
Mimo tego, że Skra przegrała ten
mecz 1:3, dobrze go wspominam. Głównie dzięki pewnej sytuacji, która miała
miejsce w czasie pierwszego seta, kiedy spokojnie robiłam zdjęcia chłopakowi z
kwadratu. Zanim do mnie dotarło co się dzieje najpierw to poczułam – palące,
pełne magnetyzmu spojrzenie Pana A skierowane prosto w moją stronę. Zostało
przerwane po chwili, jednak ten szok, jaki został w mojej głowie, utrzymywał
się jeszcze przez długi czas. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Niby nic
takiego - przecież to nic nienormalnego, że ktoś na ciebie patrzy, on rozmawia
(pewnie nie tylko) z fankami i jakoś nie ma w tym nic dziwnego, więc tym
bardziej nie powinnam zwracać uwagi na jakieś przelotne spojrzenie. Miałam
jednak wrażenie, że to było coś innego. Coś, co zmieni moje życie, odwróci je
do góry nogami. Tak, zdecydowanie ten intrygujący błysk zaciekawienia w jego
oczach nie mógł być zupełnie przypadkowy. A może tylko mi się tak zdawało? Źle
to zinterpretowałam?
Kiedy mecz się skończył obie drużyny
poszły od razu do szatni a do mnie wróciły dziewczyny.
- Chodź Kamila, wracamy, nie ma co liczyć na autografy –
stwierdziła ze smutną miną Wiktoria.
- Skąd wiesz, może za chwilę wrócą? – miałam jeszcze
nadzieję. Co, jak co, ale kilka autografów chciałabym zdobyć.
- Raczej nie są w nastrojach do cieszenia się z fanami. Zresztą,
nam się spieszy, ja nie chcę wrócić dopiero nad ranem do mieszkania… - zawahała
się Wiki. Rozumiałam ją, dlatego z niechęcią opuściłam halę.
- Hej, koleżanko w żółtym! – usłyszałam tuż obok siebie
wołanie. Odruchowo się rozglądnęłam, w końcu miałam żółtą koszulkę. Trochę
śmieszne wołać osobę w tym kolorze na meczu Skry, chyba każdy tu ma go na
sobie. Nie widząc jednak nikogo znajomego stwierdziłam, że to raczej nie było
do mnie. Pobiegłam za dziewczynami na parking, odpaliłam samochód i po
kilkunastu minutach nasz pobyt w Bełchatowie był już tylko wspomnieniem.
W czasie drogi nareszcie mając
spokój i ciszę mogłyśmy podyskutować o meczu.
- Na żywo są jeszcze bardziej przystojni niż na zdjęciach. A
ich gra? Rewelacja! Co z tego, że przegrali. Dali z siebie wszystko, piękny
pokaz – zachwycała się Nikola.
- Miło, że poznałyśmy twój powód miłości do siatkarzy. Przystojni…
Wiesz, nie zauważyłam – odpowiedziałam jej ironicznie, śmiejąc się z jej słów.
- Oh daj spokój Kam, nie mów, że tobie się nie podobają –
wtrąciła się Wiki.
- Oczywiście, przecież taki Winiar to chodzący ideał! –
wykrzyknęłam z udawanym przejęciem. – Ale teraz bez żartów, wpadł mi jeden w
oko i to można powiedzieć, że prawie dosłownie – uśmiechnęłam się na
wspomnienie spojrzenia chłopaka.
- Czyli co? – dopytywała się Wiki. Ona mi nie odpuści.
- Wiktoria, daj jej spokój, może ma jakieś swoje tajemnice,
przecież nie wiemy co robiła na meczu – zaśmiała się druga.
- Ale wy jesteście… - Postanowiłam trochę grać na czas. Z
jednej strony strasznie chciałam im powiedzieć, z drugiej wiedziałam, że mnie
wyśmieją. Mimo tego postanowiłam zaryzykować, w końcu już się przyzwyczaiłam do
takiego życia. Z Wiktorią i Nikolą nigdy nie jest nudno, a że jesteśmy pod
względem charakteru prawie identyczne to często robimy sobie niemiłe docinki,
które trzeba odbierać z przymrużeniem oka. Inaczej już dawno między nami byłyby
same kłótnie.
- Ja wiem, ja wiem jak to było! – Wiki zaczęła się głośno wydzierać i machać
przede mną rękami.
- Hej, ja tu prowadzę, nie
zasłaniaj mi drogi! – oburzyłam się.
- Sorki. Według mnie ktoś cię
trafił łokciem w oko i dlatego ty teraz opowiadasz, że ci wpadł – zaniosła się
szaleńczym śmiechem Wiki.
- Albo inaczej – odezwała się
Nikola. - Wyciągnął sobie oko tak jak w horrorach się to robi, o tak – w tym
momencie zobaczyłam we wstecznym lusterku jej pokaz jak się wydłubuje oko.
- Tak, dokładnie tak to było! – nie
mogłam opanować swojego śmiechu.
- Nie przerywaj mi Kam! Wziął to
oko, wycelował i trafił prosto w oko naszej kochanej Camille – z pięknym
akcentem wypowiedziała zagraniczną wersję mojego imienia, którą osobiście
bardziej preferowałam.
- Nikuś, czyli spotkanie gałek
ocznych trzeciego stopnia!
- Uuuuu, jak upiornie! –
zawołałam. – Marne żarty. Powiem wam jak to było. W sumie to nic specjalnego,
ale jednak zrobiło to na mnie wrażenie.
Wzięłam głęboki oddech zyskując jeszcze parę
sekund na poukładanie sobie w głowie tego, co chcę powiedzieć.
- Ten młody, Wiki, ty go
uwielbiasz.
- Aleks? – zgadła Nikola.
- Tak, właśnie! Głupia sprawa, ale
jednocześnie fascynująca. Bo nasze spojrzenia skrzyżowały się w pewnym momencie.
To był taki magiczny ,kilkusekundowy kontakt. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- No Kam, gratulacje. Mi też się
udało dziś nawiązać taki kontakt, z ochroniarzem, 5 sekund! – zawołała z
uciechą Nikola.
- Oh Nikuś, to jest cały twój! –
Wiki nie mogła powstrzymać śmiechu. – Wiesz Kam, niestety cię zasmucę, ale to
nic specjalnego. Na nas też się nie raz patrzyli, wtedy jeszcze przed meczem,
kiedy grał z Konstantinem.
- Ale ja przecież wiem. Tylko to
dla mnie niesamowite, w końcu to mój pierwszy mecz. Nie spodziewałam się, że
coś mnie tak poruszy. Szkoda, że nie udało mi się z nim porozmawiać.
- Patrz Wiki, jeden mecz i ci już
chłopaka odbija. Chyba już z nami nie pojedziesz więcej kochana – powiedziała
Nikola ze udając obrażoną.
- Ty się śmiej Nikola, a ja się
poważnie zaczynam obawiać o swoją przyszłość – mimo groźby skierowanej do mnie
miło się uśmiechała.
- Przynajmniej nie mogę
powiedzieć, że żaden siatkarz nigdy na mnie nie popatrzy. Niestety, ale to już
się stało.
- Pewnie byłaś brudna czy coś –
Wiktoria najwidoczniej dalej rozmyślała dlaczego na mnie patrzył, chyba nie
mogła się z tym faktem pogodzić. Chciałam wierzyć, że nie miała w tym racji… Wolałabym
to zapamiętać jako sytuację, kiedy razem na siebie spojrzeliśmy z
zaciekawieniem w oczach. Kwestia „byłam brudna” nie pasuje mi do tego
romantycznego wątku.
- Ja tam uważam, że byś się mu
spodobała – Nikola postanowiła mnie wesprzeć.
- Taa jasne, dziewczyna idealna.
Weź mi chłopaka, zabierz mi wszystko i zostaw mnie z niczym. Taka z ciebie
przyjaciółka – powiedziała z wyrzutem Wiki.
- Oj daj spokój, nikogo ci nie
odbieram. Po pierwsze on nie jest twój, a po drugie i tak go nie chcę. Ja i
Aleks? Trochę nierealne. Szczególnie, że nie wiem jakby miał się ze mną teraz zgadać.
Prawda jest taka, że to nic nie znaczyło, najwidoczniej napotkał mój wzrok,
kiedy obserwował trybuny, no i tak jakoś wyszło. My wracamy, on gra w
Bełchatowie. I teraz się to już nie zmieni. – W zamyśleniu podsumowałam całą
sytuację, tak naprawdę to siebie starając się przekonać do tego.
- Jak tam sobie chcesz. Ja idę spać, obudź mnie jak
dojedziemy – skomentowała mój wywód Wiki.
Nikola postanowiła iść w jej
ślady. Kiedy obie dziewczyny zasnęły mogłam w końcu sama przemyśleć dzisiejszy
dzień. Mimo własnych usilnych starań, by nie dorabiać ogromnego tła do tej
historii oraz nie wymyślać kolejnych bzdur, w głowie kłębiły mi się nieśmiałe
myśli na temat tego, że to nie mógł być zwykły zbieg okoliczności i na pewno,
gdybym dała Aleksowi szansę, coś by z tego wynikło. Więcej - słowo jak echo obijało
mi się wewnątrz głowy. Ciężko opisać, to trzeba poczuć na własnej skórze by
zrozumieć. Kiedy nieznajomy mężczyzna patrzy się na ciebie i wiesz, że chce
więcej. A może jednak nie?
Do pustej już szatni dla siatkarzy wpadł Tomek.
- Stary, tak mi
przykro, ale nie dałem rady jej zatrzymać. Miałem ją na oku, próbowałem wołać, później
ją straciłem. Jakby się zapadła pod ziemię. Jesteś pewny, że nie wróciła na
halę? – tłumaczył się.
Obserwował, jak zmartwiony mężczyzna najpierw zasłania swoją twarz
rękami, potem jedną dłonią przeczesuje swoje włosy. Nagle wstał i poklepał
przyjaciela po ramieniu.
- Nic nie szkodzi. I
tak wielkie dzięki za pomoc. Ja tu jeszcze pochodzę, no wiesz…
- Jasne, rozumiem. Ale
przykro mi, myślę, że… Ona się spieszyła, zginęła w tłumie idącym na parking.
Nie wydaje mi się…
- Okey, zrozumiałem! –
uniósł się nad kumplem chłopak. – Nie musisz się tłumaczyć. Tylko wiesz… Ja nic
już z tego nie wiem. To nie tak powinno być. Jak ją teraz znajdę?
Tomek obserwował, jak jego przyjaciel bezcelowo chodzi po szatni, po
czym znów siada. Oparł głowę do tyłu na szafce i zamknął oczy. Twarz miał
wypraną z pozytywnych emocji, które dotychczas nigdy go nie opuszczały. Jedyne,
co Tomasz mógł zobaczyć to ogromna złość i smutek.
- Jakbyś czegoś
potrzebował to wiesz gdzie mnie szukać. I nie zamartwiaj się tak, wyszło jak
wyszło, to nie jedyna dziewczyna na świecie. Przecież i tak jej nie znasz, nie
wiesz kim ona jest.
Usłyszał trzask zamkniętych drzwi. Słowa Tomka zdenerwowały go. Otworzył
oczy, ze złością rzucił w ziemię klubowym ręcznikiem, który leżał koło niego na
ławce. Nie mógł uwierzyć, że zanim to się zaczęło już nastał koniec. Wiedział,
że Tomek go nie rozumie, to nie on czuł na sobie przenikliwe spojrzenie. Tak
samo jak nie zrozumie go Cupko, kiedy opowie mu wszystko. Bo to nie mógł być
przypadek, że ich spojrzenia złączyły się na krótką chwilę. On to czuł i miał
nadzieję, że czuła to również ta dziewczyna. Teraz jednak, siedząc samemu w
szatni, zaczynał w to wątpić i uzmysławiać sobie, że nic więcej z tego nie będzie.
***
Początki są zawsze najtrudniejsze. ;) Pierwszy rozdział jest tak jakby rozwinięciem prologu.
W tej notce są głównie opisy,
które wprowadzają w życie bohaterki. A na końcu kawałek historii z innego
punktu widzenia. Drugi rozdział zostanie dodany mniej więcej za tydzień.
Pozdrawiam :)
Pora dodawania kolejnych rozdziałów wcale mnie nie będzie dziwić, skoro pierwszy był upubliczniony prawie o 1 w nocy ;) Czyli drugi o drugiej... ok;)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie. Kamila jest niesamowitą szczęściarą, skoro po jednym spojrzeniu tak zmieniła "życie" Alexa. Rzeczywiście dziewczyny miały rację, że na meczu nie raz, nie dwa, siatkarze (szczególnie Alex ;))gapią się po trybunach jak nie graja, ot tak jak każdy. Ale widocznie w tej dziewczynie jest coś wyjątkowego...ba! Jestem pewna, że jest wyjątkowa.
"A tvoje oci te noci su pogledale me
tvoje ime ja zovem otvori molim te"
"Crvena haljina na nogama" haha :D
UsuńJakoś tak mi zeszło z tym publikowaniem. Długo się wahałam czy dodać czy nie. ;)
Nawet dla mnie ta sytuacja jest trochę naciągana, ale czy to nie miało szansy wydarzyć się naprawdę? Młody, wolny to przecież mogła mu jakaś dziewczyna wpaść w oko. ;> I dzięki takiej sytuacji mamy piękny początek historii. :)
Pozdrawiam :)
Atanasijević... Piszę się na to!! :)
OdpowiedzUsuńKamila jest wielką szczęściarą, Aleks się zauroczył, spojrzał na nią i bum! :D
Będę wpadać na pewno, tylko jeśli byś mogła prosiłabym o informowanie mnie na jednym z blogów ---> http://dzis-jutro-wczoraj-zawsze-siatka.blogspot.com/
Dzięki za komentarz, oczywiście będę Cię informować.
UsuńZgadzam się, że jest szczęściarą. Zauroczył się od pierwszego spojrzenia, bardzo bajkowa sytuacja. ;)
Pozdrawiam :)
O no proszę, od razu tak po pierwszym spotkaniu...nawet nie spotkaniu co po pierwszym spojrzeniu, Aleks się tak przejął, no no, myślę, że nie odpuści za szybko i będzie się starał odnaleźć Kamilę.
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o nowych rozdziałach, jeśli to nie problem :)
Pozdrawiam.
Będę informować, żaden problem. :)
UsuńCóż poradzę na to spojrzenie, uparłam się by tak zacząć ich historię i nie chciałam już tego zmieniać. Tylko im życie pokomplikowałam. ;)
Pozdrawiam :)
Zaczyna się ciekawie, od takiej sielanki, a kończy jakby "rozstaniem" po latach xD Nie no, bardzo jestem ciekawa jak napiszesz o tym, że w końcu się spotkają. Ogólnie przyjemne i lekkie dialogi. Nie są sztywne, ani udawane, tylko jak najbardziej realne, z życia. Wow, nieco zdziwiła mnie reakcja tego siatkarza i to jego zdenerwowanie ;p Nie sądziłam, iż będzie przeżywał to 'jedno spojrzenie'. ;)
OdpowiedzUsuńAle to opisałaś xD A na spotkanie musisz jeszcze poczekać. :P
Usuń