poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział V





I can't find the words to say, they're overdue
 I've travelled half the world to say
  I belong to you
   Muse - I Belong To You (+Mon Coeur S'ouvre A Ta Voix)


Znacie to uczucie, kiedy macie tajemnicę, którą chcecie się podzielić z całym światem? Gdyby nie fakt, że tajemnic się nie zdradza, dawno bym już wykrzyczała z radości całemu światu to, że moim chłopakiem jest Aleksandar. Zdecydowaliśmy jednak, że póki co lepiej nie ogłaszać tego całemu światu. W związku z tym nie mogłam nic powiedzieć również dziewczynom. Niedawne spotkanie musiałam odłożyć w zapomnienie i jedyną oznaką, że miało miejsce, jest czerwona róża stojąca w wazonie. Żeby uniknąć pytań skąd ją mam musiałam się jej pozbyć – nie miałam wyboru. Nie chciałam jej wyrzucać i na szczęście dla kwiatka wymyśliłam dobre rozwiązanie. Dlatego też w niedzielę wieczór, zanim przyjechały dziewczyny, zapukałam do drzwi sąsiadki i podarowałam jej swoją różę. Wytłumaczyłam starszej pani, że nie mogę jej zatrzymać a żal wyrzucać.
Kiedy Wiki i Nikola przyjechały nic w mieszkaniu nie wskazywało na to, że był tu sławny siatkarz. Prawie nic – mój humor mógł być podejrzanie zbyt dobry, szczególnie, że ostatnio mój nastrój był wręcz depresyjny. Starałam się zachowywać normalnie, jednak nie miałam wpływu na swoje zachowanie. Nic dziwnego, że Nikola wydawała się w stosunku do mnie nieufna.
- Kamilka, coś się stało? Jakaś za bardzo szczęśliwa jesteś. Odpisał Aleks?
Obserwowała mnie podejrzliwie. Całe szczęście udało mi się gładko skłamać.
- Nic nie napisał, w ogóle nie wchodził na twittera.
- Niemożliwe – skomentowała. – Nie byłabyś tak radosna gdyby czegokolwiek nie napisał.
- Serio mój humor jest tak zależny od jego wpisów? Ale ja się stoczyłam – próbowałam obrócić całą sytuację w żart.
Niestety nie przyniosło to żadnego skutku, gdyż dziewczyna poszła do mojego laptopa i zaczęła przeglądać moje konta na facebooku i twitterze w poszukiwaniu wpisów od chłopaka. Wkurzyła mnie tym ale nic sobie nie robiła z moich krzyków i narzekań, że nie ma prawa grzebać po moich profilach. – No przecież ci krzywdy nie robię, po prostu sprawdzam co napisał.
Odpuściłam. Miałam jednak nadzieję, że nie posunie się tak daleko by sprawdzać moje prywatne wiadomości, wśród których jest rozmowa z Aleksem.  Chciałam jej wszystko powiedzieć, jednak wszystko w swoim czasie.
- No patrz, nic nie napisał – zdziwiła się Nikola, kiedy skończyła swoją rewizję.
- A nie mówiłam? A cieszyłam się dlatego, że mamy ładną pogodę, w końcu świeci słońce i zaliczyłam ciężkie kolokwium. Czy ja naprawdę nie mogę być szczęśliwa? – oburzyłam się.
- Oczywiście, że możesz. Miałam po prostu nadzieję, że coś ci odpisał – powiedziała z lekkim zmartwieniem.
- I chyba już nie odpisze! – krzyknęła Wiki z drugiego pokoju. Najwidoczniej ona lepiej wiedziała gdzie szukać. Przybiegła do nas i z szyderczą miną wytłumaczyła, że Aleks zmienił status związku i mogę się pożegnać ze szczęśliwym zakończeniem naszej historii i to nawet lepiej, bo ze mną by się marnował.
- Trudno. Wiedziałam, że tak będzie – odpowiedziałam gromiąc Wiktorię wzrokiem.
Sposób, w jaki powiedziała tamto Wiktoria  sprawił, że zapomniałam o wszystkim, co nas łączyło. Po jej słowach powiał chłód, który skutecznie ostudził nasze relacje. Jak bardzo z Nikolą chciałam podzielić się swoją radością tak bardzo przestałam chcieć, by Wiki się o tym dowiedziała. Myślałam, że znam ją na wylot, a ona ciągle zaskakuje mnie swoim zachowaniem odkąd sprawa z Aleksem przestała mieć wymiar czysto wyimaginowany. Jak mogłam być tak głupia by sądzić, że dziewczyna będzie mnie w tym wspierać. Teraz przejrzałam na oczy i dowiedziałam się jaka ona jest naprawdę. Tylko jak ja jej się przyznam, że jednak Aleks się – jak to ona powiedziała – marnuje ze mną?
- To my idziemy do siebie, chodź Wiki – powiedziała niepewnym głosem Nikola przerywając nasz pojedynek „kto ma większy mord w oczach” ciągnąc Wiktorię za ramię do jej pokoju. W samą porę, gdyż zaczął dzwonić mój telefon.
Z dziewczynami za ścianą nie mogłam go odebrać , od razu usłyszałyby jak mówię po angielsku. Odrzuciłam przychodzącą rozmowę i wyszłam z mieszkania nikogo o tym nie informując. Zatrzymałam się w pobliskim parku, w którym mogłam swobodnie pogadać i odzwoniłam do Aleksa. Jak się okazało nie miał żadnego konkretnego powodu, dla którego dzwonił, ale i tak przegadaliśmy  ponad pół godziny. Dowiedziałam się, że Cupko się na niego obraził po tym, jak w drodze powrotnej z Krakowa Aleks rozlał colę na białą skórę w samochodzie. Mimo tego, że nie został żaden ślad, Konstantin przestał się do niego odzywać. Niestety musiałam przyznać Cupku rację, że to wina Aleksa, ale miałam nadzieję, że niedługo im przejdzie. Dużo czasu poświęciłam swoim obawom dotyczących Wiktorii. Byłam wdzięczna Aleksowi, że chciało mu się o tym słuchać i do tego wspierał mnie bym się nią nie przejmowała. Oprócz tego opowiadał mi o treningu i planach na następne dni. Miło mi się z nim rozmawiało, z chęcią słuchałam jak opowiada o swojej pasji.
Kiedy wróciłam do mieszkania poszłam zrobić sobie kolację. Za mną do kuchni weszła Wiktoria.
- Gdzie to byłaś o tej porze? – zapytała. Widziałam po jej minie, że bardzo chciała mi dokuczyć, więc postanowiłam się z nią podroczyć.
- Musiałam wyjść by w spokoju móc porozmawiać z Aleksem przez telefon – rzuciłam obojętnie. Uparcie kroiłam pomidora by nie patrzeć na reakcję Wiki. Nie musiałam tego robić bo czułam, jak napięcie w kuchni wzrasta a powietrze gęstnieje. Chciała walki, to niech ma.
- I co tam u niego słychać? – wycedziła do mnie. Już nawet przestała udawać być choć trochę miłą.
- Przyjeżdża w sobotę – odwróciłam się do niej i promiennie uśmiechnęłam. – Nie martw się, nie poznam go z tobą.
Wydawało mi się, że w momencie jej źrenice się zwężyły. Gdyby wiedziała, że to wszystko prawda pewnie bym już leżała martwa. Możemy kłócić się na słowa, jednak jeśli by to miało przejść na czyny jestem na przegranej pozycji – nie byłabym w stanie nic zrobić Wiki. Nawet takiej błahostki rodem z przedszkola jak dosypanie soli do herbaty. Ona pewnie odważyłaby się nie na takie uczynki.
Nie musiałam długo czekać na jej reakcję, jednak nawet tego się nie spodziewałam. Kiedy wychodziła z kubkiem z kuchni niby przypadkiem się potknęła i wylała sok prosto na moją koszulę.
- Przegięłaś! – krzyknęłam tak, że chyba cały blok usłyszał. – O co ci kurwa chodzi? To już nie można zażartować tak jak kiedyś? Sorry, ale nie rozumiem Cię! Serio jesteś na tyle dziwna, żeby się obrażać o siatkarza, z którym nawet nigdy nie zamieniłaś słowa?
- Właśnie mogę jak widzisz!
- No to się obrażaj, mi nie zależy! Tylko spróbuj mnie jeszcze raz tknąć, a pożałujesz!
Wyszłam z kuchni, mocno trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju. Byłam wściekła i na Wiktorię, i na siebie. Nie rozumiem jak ona śmiała posunąć się tak daleko, przecież nic jej nie zrobiłam. Zaczynałam się poważnie obawiać jak będzie wyglądał mój pobyt w tym mieszkaniu, kiedy prawda wyjdzie na jaw.

Tydzień minął mi bardzo szybko. Na studiach miałam urwanie głowy także przesiadywałam większą część dnia na kampusie. Było mi to bardzo na rękę, gdyż ograniczyłam spotkania z Wiktorią prawie do zera - do domu wracałam tylko na sen i rano pierwsza wychodziłam. Jednak głównym powodem, dlaczego szybko zleciało mi tyle dni, było wyczekiwanie na kolejne spotkanie z Aleksem. Dzwoniliśmy do siebie codziennie, co pomogło nam wytrwać bez spotkania, ale rozmowa nie mogła nam zastąpić realnego kontaktu. Może i było ciężko, ale dało się wytrzymać trzymając się wizji niedługiego zobaczenia się. Zaczynałam wątpić w realność chłopaka, który jest zbyt perfekcyjny aby był prawdziwy.

W sobotę rano obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Rozespana odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Halo, kto mówi? – spytałam powoli, przeciągając słowa na samogłoskach.
- Camille? Ja już jestem pod Krakowem. – usłyszałam angielskie słowa. – A ty… Obudziłem cię? – zdziwił się Aleks.
- Mogłeś zadzwonić później. A co ty tak wcześnie jedziesz?
- Słońce, jest już 10.
- Fuck! Nie ustawiłam sobie budzika. To za ile będziesz?
- Pół godziny. Ale nie spiesz się, najwyżej poczekam aż po mnie przyjdziesz na dworzec.
- Chwila, ale gdzie ty chcesz czekać? Jaki dworzec? – nie rozumiałam o czym on mówi. Co prawda miał mi dziś pisać gdzie się spotykamy, ale co on by robił na dworcu?
- Kolejowy, Kraków Główny.
- Ale jak ty tam się dostaniesz? – jakoś nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi.
- Normalnie, pociągiem jadę to raczej tam będę mieć przystanek.
- Pociągiem?
- Eh, pogadamy później jak się obudzisz – zaśmiał się ze mnie.
- Okey, to ja się zbieram i idę.
Zarzuciłam na siebie letnią koszulę i shorty, założyłam tym razem conversy, zrobiłam lekki makijaż i dosłownie wybiegłam z mieszkania przeczesując sobie włosy rękami po drodze. Trafiłam idealnie na odjazd tramwaju i dokładnie po 30 minutach byłam pod galerią krakowską, obok której był budynek dworca głównego. Nigdy w nim nie byłam, ale nie musiałam błądzić. Na szczęście Aleks sam dotarł do głównego holu budynku a jego znaleźć go nawet w tłumie nie jest trudno.
- Hej – przywitałam się i rzuciłam się mu na szyję. 
Na widok Aleksa od razu poprawił mi się humor. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo brakowało mi go. A przecież nasza znajomość dopiero się zaczyna. Nie zdawałam sobie sprawy jak można się do kogoś szybko przyzwyczaić.
- Hej – odpowiedział i pocałował mnie przelotnie w usta na powitanie. – Tęskniłem.
- Ja też. Ale mniejsza z tym, tłumacz się. Pociąg, serio?
- Cupko mnie nie wpuszcza do samochodu, więc musiałem sobie sam poradzić.
- Ale to trzeba było powiedzieć, może mi by się udało po ciebie pojechać.
- Nie, no co ty. Mam jeszcze trochę honoru i jeśli umawiamy się, że to ja do ciebie przyjadę to tak będzie, choćbym miał rowerem jechać.
- Nie przesadzaj. To co dziś robimy, idziemy do galerii?
Kupiliśmy sobie po kawie i spacerowaliśmy obserwując gabloty sklepowe. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, nadrabiając czas, przez jaki się nie widzieliśmy. Nie chciało mi się nic dzisiaj kupować, ale jakby mi coś bardzo wpadło w oko pewnie bym się skusiła. 
- Chodź na buty! – powiedziałam z entuzjazmem, kiedy przechodziliśmy obok obuwniczego.  – Nie chcę robić zakupów, ale chętnie przymierzę sobie najwyższe szpilki. Zobaczymy czy dorównam ci wzrostem.
- To tu oprócz szpilek sprzedają szczudła? – zażartował ze mnie.
- Ej, przecież ja nie jestem taka niska – udałam obrażoną. Całe szczęście, że mam trochę swojego wzrostu. Na średniej wysokości sięgam mu do ramion, co uważam za bardzo dobry wynik.
Wzięłam z półki najwyższe, chyba piętnastocentymetrowe szpilki i założyłam na nogi. Z trudem się podniosłam i przeszłam do lusterka. Jak bardzo kochałam buty na obcasach tak miałam rozsądek by nie nosić wyższych niż 12 cm. Nic więc dziwnego, że w takich nie potrafiłam chodzić. Oglądnęłam buty z każdej strony i stwierdziłam, że wyglądają naprawdę dobrze. W międzyczasie podszedł do mnie Aleks. Zobaczyłam w lusterku bardzo ładną parę, dwóch radosnych ludzi śmiejących się do swoich odbić. Co ciekawe, w tych butach niewiele brakowało mi do jego wzrostu, jednak była to już wysokość nie do osiągnięcia.
- I jak? – spytałam go.
- Jeśli chcesz sobie połamać nogi możesz je kupić. Ale ja cię wolę w niższych.
- Nie wydaję ci się bardziej seksowna w takich butach? Przecież faceci lubią dziewczyny w szpilkach.
- Ty jesteś zawsze seksowna.
Zaskoczył mnie swoją odpowiedzią, ale cóż innego mógł powiedzieć by się mi nie narazić? Puściłam do niego oczko, zmieniłam szpilki na swoje trampki i opuściliśmy sklep. Myślałam, że już nie będziemy mieć więcej przystanków w czasie wychodzenia z galerii, ale Aleks w pewnym momencie zatrzymał się przy jednej z wystaw. Zanim zorientowałam się, że nie idzie obok mnie, przeszłam jeszcze kilka kroków. Chłopak wpatrywał się w jubilerskie drobiazgi. Poczułam się trochę niekomfortowo, co on planuje?
- Chcesz ode mnie jakąś pamiątkę? – zapytał. – Chodź do środka.
Już chciał wchodzić ale zobaczył, że ja stoję i nie mam zamiaru się ruszyć.
- Aleks, ja nie chcę od ciebie żadnych prezentów – powiedziałam prawdę. – Zniosę to, że stawiasz mi kawę. Oraz, że kupiłeś mi ostatnio różę. Ale jubiler? Nie ma mowy.
- Dlaczego? Ja wiem, że to moja wina, powinienem ci wcześniej coś podarować, także pozwól mi coś tobie kupić.
- Nie, to nie jest dobry pomysł. Ja nie jestem z tobą dla kasy, a otrzymując od ciebie jakikolwiek podarek mogę być źle sądzona.
- Czyli to, że jestem siatkarzem zabrania mi kupienia swojej dziewczynie czegoś, co by jej przypominało o mnie? Nie przesadzaj, dla mnie wszystko tutaj kosztuje grosze. Idziemy – postanowił.
Chciałam się sprzeciwić, jednak nie zapowiadało się by miał z tego zrezygnować. Weszliśmy, przy czym on pierwszy poszedł do kasy i wdał się w rozmowę ze sprzedawczynią. Najwidoczniej dobrze wiedział co chce mi kupić, gdyż kasjerka od razu wzięła się za przegląd gablot. Podeszłam bliżej i przyglądnęłam się co wyciągnęła.
- Mamy tylko jedną taką zawieszkę, ale najwyższej jakości. Białe złoto, próba 750, do tego 12 brylantów barwy G i czystości VS2. Szif brylantowy okrągły w skali bardzo dobry pięknie podkreśla brylancję.  Każdy brylant po 0,05 karata co daje łącznie 0,6 karata.
Zrobiło mi się słabo słysząc taką charakterystykę przedmiotu. Pod szklaną wypatrzyłam zawieszkę-  literę A, naprawdę zapierającą dech w piersiach. Nawet ja musiałam przyznać, że wygląda cudownie. Mimo grubego, białego złota wyglądała na bardzo delikatną. To pewnie przez niewielkie brylanty wystające nad poziomem złota. Każdy oddzielnie wyeksponowany błyszczał w świetle. Wpatrywałam się w nią kiedy Aleks rozmawiał z kobietą o dobraniu właściwego naszyjnika. Wybrali bardzo subtelny, drobny łańcuszek z białego złota do kompletu. Zestaw był śliczny i piekielnie drogi.
- I co o tym sądzisz? – spytał Aleks już trochę zaniepokojony tym, że nic się nie odzywam.
Popatrzyłam na niego wystraszonymi oczami, które pewnie jak zawsze w takich momentach przybrały wielkość pięciozłotówek.
- Wygląda pięknie – powiedziałam szczerze. Chciałam ponownie zaprotestować, ale Aleks wyglądał na nieugiętego.
- To w takim razie bierzemy – powiedział do kasjerki.
- Płacą państwo 8719 złotych.
Aleks ze stoickim spokojem podał kobiecie swoją kartę. Sprzedawczyni podbiła certyfikat, w którym jest charakterystyka zawieszki i diamentów, spakowała biżuterię do eleganckich pudełeczek i włożyła wszystko do firmowej reklamówki.
Pode mną nogi się ugięły, obraz mi się zamazał, miałam problemy z oddychaniem. Nie czekałam na Aleksa aż zakończy transakcję tylko chwiejnym krokiem na nogach jak z galarety wyszłam ze sklepu.
- Jak ja ci mogłam na to pozwolić? Tyle pieniędzy… – spytałam w szoku samą siebie kiedy przyszedł do mnie.
- Pozwoliłaś i jestem ci za to wdzięczny, dla mnie to nie jest dużo kasy.  A ty dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś. I proszę, nie rób takich oczu jakbyś zobaczyła ducha.
Aleks wyciągnął pudełeczka z reklamówki, złożył biżuterię i sprawnym ruchem zapiął mi na szyi. Zawieszka ułożyła się na moim dekolcie, jaśniała od promyków słońca bawiących się z brylantami. Był to prezent, który rozkochałby w sobie każdego człowieka. Mając bogatego chłopaka, któremu zależało na kupnie, chyba mogłam się zgodzić, prawda?
- Thank you – powiedziałam wzruszona i przytuliłam siatkarza. Dalej było mi głupio, że sprawił mi taki podarek. Nie wiem jak się mu kiedykolwiek za to odwdzięczę.
- Nie ma za co, przecież to drobnostka. Przynajmniej teraz mogę cię nazywać moim skarbem.
Pogoda się zmieniała i zapowiadało się na deszcz. Postanowiliśmy zrezygnować ze zwiedzania i pojechaliśmy tramwajem do mieszkania. Na osiedlu wstąpiliśmy do sklepu, kupiliśmy butelkę białego wina, składniki na obiad i przekąski na oglądanie filmu.
Ku mojemu zaskoczeniu Aleks pomógł mi w przygotowaniu jedzenia. Był w tym wręcz bardzo dobry! Równie sprawnie jak ja kroił warzywa i wiedział co się kiedy dodaje do zupy.
- Skąd u ciebie taka znajomość gotowania? Sam sobie przyrządzasz posiłki w Bełchatowie?
- Raz ja gotuję, innym razem Cupko. Albo na miasto wychodzimy, fast foody i te sprawy.
- Fast foody? Przecież to niezdrowe.
- Czasami nie mamy wyboru. Jak trening zajmuje nam cały dzień to nie ma czasu na zabawę w szefa kuchni.
- To może ja ci zapakuję trochę tej zupy na jutro?
- Nie trzeba,  jak nie masz nic przeciwko jutro też wpadnę na obiad.
- Masz wolny weekend? I serio chcesz jeździć tam i z powrotem? Strata czasu i kasy. Jak chcesz to zostań u mnie, nikomu przecież nie będziesz przeszkadzał, dziewczyn nie ma.
- Może się skuszę na twoją propozycję – uśmiechnął się łobuzersko do mnie.
Zjedliśmy zupę pomidorową, która wyszła nam genialnie i przenieśliśmy się z imprezą do mojego pokoju. Aleks rozlał wino do kieliszków, nałożył chipsów i orzeszków do miseczek a ja włączyłam laptopa. Straciliśmy godzinę na szukanie takiego filmu, żebyśmy chcieli oboje go oglądnąć. Aleks już się całkowicie wyłączył, leżał na łóżku z głową w pościeli i tylko od czasu do czasu mówił jakiś tytuł.
- Komedia romantyczna? – usłyszałam stłumiony poduszką głos.
- Mówiłam wcześniej, że nie.
- No to może jakieś fantasy? Harry Potter, Władca Pierścieni?
- Kocham to, ale jakoś dziś nie mam ochoty.
- A jakiś ambitny film, dramat?
- Naprawdę chcesz nam psuć humor dramatem?! O mam dobry film. Oglądałeś Incepcję?
- To ten podobno świetny film z DiCaprio? Zbierałem się do niego parę razy ale ostatecznie nie widziałem.
- Super, to oglądamy ten bo lepszego chyba nie wymyślimy.
Rozsiedliśmy się wygodnie na moim łóżku. Oparłam się o Aleksa a on objął mnie ramieniem. Położyłam laptopa na swoich udach tak, byśmy obaj mieli dobry widok i włączyłam film. Miałam wielka ochotę go oglądnąć, jednak nie mogłam się skupić na fabule. Chłopak skutecznie rozpraszał mnie bawiąc się moimi włosami i przesuwając delikatnie palcami po moim ramieniu oraz dekolcie. Po pół godzinie filmu zrezygnowana kliknęłam stop.
- Troszkę mi przeszkadzasz kochany – powiedziałam do niego najsłodszym głosem jaki potrafiłam z siebie wydobyć.
- Pieprzyć ten film.
Ku mojemu zaskoczeniu wbił mi sie namiętnie w usta. Stęskniona jego dotyku nie pozostałam mu dłużna, sprawnym ruchem dosłownie zdarłam z niego podkoszulek odsłaniając jego umięśnioną klatkę piersiową. Aleks w odpowiedzi zaczął rozpinać mi koszulę. W przeciwieństwie do mnie robił to bez pośpiechu, powoli, jedna ręką odpinał guziczek po guziczku, w przerwach dając mi bardzo słodkie całusy. Byłoby pięknie, gdyby nie dźwięk dzwonka do drzwi. Popatrzyliśmy na siebie wystraszonym wzrokiem. Szybko zabrałam się do zapinania swoich guzików i pobiegłam otworzyć drzwi, za którymi stała…
- Nikola? A co ty tu robisz?

***

Po pierwsze, to zgadzam się z opiniami, że lecę z akcją, bo pewnie takie się pojawią. Ale nie chce mi się z tego opowiadania robić jakiejś Mody na sukces i opisywać milion randek, bądź pisać jedno spotkanie ze szczegółami tak, by jeden dzień dzielić na kilka rozdziałów.
Po drugie, to stałam się ekspertką od brylantów. Kamila naprawdę tego nie chciała, ale Aleks był zdeterminowany jej to dać i ja, autorka stanęłam po stronie chłopaka, więc wyszło jak wyszło. ;)
Po trzecie, opowiadanie to nie życie a życie to nie bajka. Osoby są inne niż w rzeczywistości, takie jak ja chcę. Szaleję z akcją i sytuacjami, które w życiu by nie miały miejsca, bądź nie tak szybko, ale tutaj mogę sobie na to pozwolić. Daję upust swojej wyobraźni i to jest piękne w pisaniu opowiadań. :)
Po czwarte, trochę spraw technicznych. Dodaję teraz rozdziały, które napisałam już wcześniej i staram się cały czas mieć jakieś zapasy, które z tygodnia na tydzień się kurczą, ale jeszcze są. Dwa tygodnie temu napisałam epilog (!), ale jeszcze opowiadania nie kończę. Po prostu w końcu wpadłam na dobry pomysł jak go skończyć i zanim mi on uciekł to go spisałam. Zdradzę, że nawet mnie on zaskoczył… ;D Miałam już wiele pomysłów, ale mam nadzieję, że dotrwam do końca w takiej postaci.
Pozdrawiam!





niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział IV






Got a secret
 Can you keep it?
  Swear this one you'll save
   The Pierces - Secret


- Sobota! – powiedziałam z entuzjazmem rano kiedy tylko moje oczy się otworzyły. Wyłączyłam dzwoniący budzik i wyskoczyłam dosłownie z łóżka.  Rzadko zdarzało mi się tak tryskać energią z samego rana, dziś jednak miałam ku temu powody. Na 11 byłam umówiona na spotkanie z wielką osobą w każdym tego słowa znaczeniu – z Aleksandarem.
Zaletą weekendu jest to, że dziewczyny wyjechały i miałam całe mieszkanie dla siebie. W związku z brakiem tłoku w kuchni i łazience w szybkim tempie zebrałam się – standardowo ciemne jeansowe rurki, czarne szpilki, koszula i raybany. Oczy delikatnie czarną kredką, na usta ciemny różowo-czerwony błyszczyk. Wyglądałam dobrze i  byłam gotowa do wyjścia, chociaż była dopiero 10. Wolałam być jednak przed czasem; lepiej trochę poczekać niż się spóźnić.
Na miejscu byłam już po 30 minutach, miałam więc 30 w zapasie. Zamiast bezczynnie czekać postanowiłam przejść się po rynku i uliczkach. Kupiłam sobie włoskiego loda i obeszłam bardzo wolnym krokiem sukiennice. Kiedy wróciłam do punktu wyjścia zdecydowałam się odpocząć. Dzień się dopiero zaczął a ja już odczuwałam ból stóp. Uparłam się rano, by iść całą drogę na piechotę, to teraz będę odczuwała tego efekty. Ale co jest gorsze: bolące stopy czy patrzenie na Aleksa do góry, prawie z poziomu chodnika? W szpilkach na nogach mam chociaż te 180 centymetrów, nie mówiąc już o zalecie wyglądania lepiej w takich butach.
Usiadłam na brzegu fontanny, patrzyłam, jak słupy wody zmieniają swoją wysokość. Wsłuchiwałam się w dźwięki tętniącego życiem miasta. Koło mnie siadały różne osoby, robiły sobie pamiątkowe zdjęcia, jednak żadna z nich nie była Aleksem. Wraz z upływem czasu moje zrelaksowanie zmieniało się w stres. Dziwne i smutne myśli zalały mój spokojny dotychczas umysł.  A co, jak się nie dogadamy? Nie spodobam mu się? Powiem lub zrobię coś głupiego i ucieknie z krzykiem? Tak wiele rzeczy może pójść źle, w końcu jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Może dziś się to zmieni…
Czas płynął nieustannie i było już pięć po 11. Udało mi się nie denerwować, spokojnie czekałam dalej. Pełna wyrozumiałość. Kiedy jednak zegar na wieży w Kościele Mariackim wybił kwadrans po 11 przestraszyłam się nie na żarty. Jak bardzo czarne scenariusze tworzyłam w mojej głowie, żaden nie brał pod uwagę tego, że Aleks mógłby po prostu nie przyjść. Zaczęłam wpadać w panikę, ale resztki zdrowego rozsądku przypomniały mi o numerze telefonu, pod który miałam dzwonić gdyby się zgubił. Jak rzeczywiście chciał mnie olać, to chociaż mi to powie i nie będę musiała tu dłużej czekać. A jeśli jest inny powód spóźnienia, to też najlepszym wyjściem będzie zadzwonić bo wyjaśni o co chodzi.  Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam z listy kontaktów „Ola”.
- Halo, kto dzwoni? – usłyszałam serbskie słowa wypowiedziane w pośpiechu przez Aleksa. Podziękowałam sobie za czas spędzony na uczenie się podstaw języka.
- Aleksandar? Z tej strony Kamila.
- Camille! Dobrze, że dzwonisz. Wiesz, gdzie jest ulica Grodzka? Wysiadłem pod zamkiem i nie bardzo wiem gdzie iść.
- To jest tuż przy rynku. Kieruj się prosto ulicą. A później już tylko w prawo pod Mariacki.
- Okey, dzięki. To ja będę za parę minut.
I rzeczywiście, po krótkim czasie zobaczyłam na horyzoncie wysokiego, postawnego mężczyznę w dużych okularach. Wyglądał na trochę zmęczonego i zdenerwowanego, ale mimo tego widać było na jego twarzy zaciekawienie. Szedł w stronę fontanny, po drodze jednak zatrzymał się przy jednym z wielu stoisk, w których sprzedawali kwiaty. Kupił jednego i wtedy przyszedł z nim do mnie.
- Beautiful flower for a beautiful girl. Dzień dobry Camille. Miło Cię w końcu spotkać – powiedział ze swoim charakterystycznym akcentem wręczając mi czerwoną, rozkwitniętą różę.  Uśmiechem pokazywał rzędy równych, białych zębów, loki lekko poruszane były przez wiatr… Wyglądał jak model, który potrafi onieśmielić i poderwać każdą kobietę. Mnie się póki co tyczyło raczej to pierwsze.
- Cześć, dzięki. Problemy z dotarciem? – zapytałam trochę ironicznie, nie dając po sobie poznać jakie emocje u mnie wywołał.
- Troszeczkę. Musisz mnie oprowadzić po Krakowie, jeśli mam tu być częstym gościem.
- Skoro jeszcze nie uciekłeś to mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie? – zapytałam, licząc na twierdzącą odpowiedź. – Chcę mieć jakąś pamiątkę.
- Haha, jasne – wziął ode mnie telefon i poprosił dziewczynę siedzącą obok o zrobienie fotki.
Usiedliśmy na brzegu fontanny, Aleks zdjął okulary, objął mnie ramieniem i z szerokim uśmiechem pozował do zdjęcia. Ja starałam się choć trochę wyglądać tak dobrze jak on by nie zepsuć tej fotografii. Najwyżej siebie z niej wytnę i wtedy będzie perfekcyjna. Błysnęło kilka razy i dziewczyna oddała telefon. Aleks podziękował a ja szybko zerknęłam na zdjęcia – wyszły ładnie, wręcz bardzo dobrze. Oczywiście ani trochę nie dorównywałam Aleksowi, ale gdybym rano nie przyłożyła się do swojego wyglądu mogło być gorzej.
- Mamy jakiś konkretny plan na dzisiejszy dzień?
- Czysta improwizacja, pójdziemy tam gdzie nas nogi poniosą. Rynek, Wawel, uliczki, nieszczęsna Grodzka– zaśmiałam się z niego. – Chyba, że jesteś głodny, to możemy coś zjeść.
- Później pójdziemy coś zjeść. A co się jada tak na szybko w Krakowie?
- Pewnie to samo co w Bełchatowie, nie jesteś na drugim końcu świata przecież. Jak tu dojechałeś?
- Konstantin mnie przywiózł. Pewnie teraz też się gdzieś włóczy po mieście.
- I tak go samego zostawiłeś?  - zdziwiłam się. Nie dość, że Cupković robi mu za kierowcę to jeszcze teraz jest skazany na pobyt w obcym mieście.
- Poradzi sobie, pozwiedza trochę.
- Excuse me, Aleksandar Atanasijević? Oh, to niesamowite! Cześć, jestem Marta. Mogłabym prosić o autograf i zdjęcie? – usłyszeliśmy  głos. Oderwaliśmy od siebie wzrok i spojrzeliśmy dziewczynę w wieku około 15 lat, zachwyconą całą sytuacją spotkania Aleksa w Krakowie.
- Yyy, jasne – zaskoczony chłopak zgodził się. Szybko podpisał swoją fotografię, którą dziewczyna najwidoczniej nosiła zawsze ze sobą, po czym laska prawie rzuciła we mnie aparatem, powiedziała krótko z dziwną miną „Zrób nam kilka zdjęć” i uwiesiła się chłopakowi na szyję. Zobaczyłam, że nie jest mu tak do śmiechu jak podczas mojego zdjęcia, także z kpiącym uśmiechem zrobiłam kilka fotek i oddałam dziewczynie aparat. Jeśli myślałam, że tak się jej pozbędziemy, byłam w błędzie.
- Aleks, to co tam kochany u ciebie słychać? Nic nie pisałeś, że wybierasz się do Krakowa. Chcesz, by cię oprowadzić? Chodź na kawę – szczebiotała dziewczyna jak nakręcona, szarpiąc mu ramię.
- Nie, nie mogę, miło…
- A jakie tam nie możesz, przecież jesteś w nowym mieście, masz wolne – przerwała mu w środku zdania i dalej mówiła swój monolog. - Odpocznij trochę, zaszalej, korzystaj z życia. Jak już muszę to ja ci postawię tę kawę, albo piwo jak chcesz, ale to już sobie sam kupisz, bo ja nie mogę. Powiem ci, że jesteś wyższy niż mi się wydawało. Ale tak samo przystojny jak w telewizji. 
- Hej! Słuchaj! Jakbyś nie zauważyła, jestem teraz na randce i nie chcę, żeby ktokolwiek nam przeszkadzał. Dostałaś co chciałaś, było fajnie a teraz pozwól, że odejdziemy. Miło było cię poznać.
Zarówno moja mina jak i dziewczyny wyrażała szok i zaskoczenie. Czułam się jak w kreskówce, kiedy wydarza się coś nieprawdopodobnego i bohaterowi szczęka opada do ziemi a oczy wychodzą z orbit. Aleks, który traci cierpliwość i odmawia czegoś fance? I powiedział przed obcą dziewczyną, że jest na randce. Zaskoczyło mnie to, gdyż między nami nie padło to słowo i sama nie wiedziałam jak to spotkanie odbierać. A najwidoczniej, skoro się przyznał do randki, traktuje to poważnie.
Aleks założył okulary i pociągnął mnie bym poszła za nim jak najdalej od dziewczyny, która z obrażoną miną odeszła od nas. Kiedy znaleźliśmy się dalej zatrzymał się, rozglądnął i usiadł na ławce.
- Wow – powiedziałam, siadając obok niego.
- Tak, wiem, była trochę szalona, ale musisz przywyknąć – popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, licząc na zrozumienie.
- To też. Czyli mówisz, że jesteś na randce? Fajnie, że się dowiedziałam o tym w trakcie.
- Pierwsza randka jest zawsze dziwna i niezręczna, nie uważasz? Przygoda się dopiero zaczyna, trzeba poznać drugą osobę, a to można robić nie nazywając spotkania randką. Co nie oznacza, że nią nie było. To co robimy? Nie traćmy czasu, chodźmy. Chcę trochę pozwiedzać skoro już przyjechałem do Krakowa.
 Wstał, podał mi rękę by pomóc mi też stanąć i poszliśmy na spacer najpierw dookoła sukiennic, później różnymi uliczkami, po czym wróciliśmy na rynek. Czas leciał, minęło kilka godzin. Z początku rzeczywiście ciężko mi było rozmawiać z nim, zawstydzał mnie swoją otwartością i pewnością siebie, jednak powoli się to zmieniało. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy jakie nam przyszły do głowy. Obserwowaliśmy spacerujące osoby oraz te, które siedziały w ogródkach przed restauracjami. Kiedy wypatrzyliśmy taki, który nam się spodobał zdecydowaliśmy zatrzymać się, czegoś się napić i coś przekąsić. Zamówiliśmy sobie po kawie i kawałku ciasta. Wbrew moim obawom coraz lepiej się dogadywaliśmy i teraz czułam się, jakbyśmy się znali przez całe życie. Język również nie był problemem, oboje dobrze znaliśmy angielski. Rozmowa toczyła się własnym, spokojnym rytmem. Nie poruszałam tematu siatkówki, nie chciałam go zmuszać do rozmowy o niej kiedy ma wolne. Jak będzie chciał to sam zacznie rozmowę. Wolałam, by dzisiejszy dzień był dla niego odpoczynkiem od codzienności.
- Byłaś kiedyś w Serbii? – zapytał.
- Nie, ale za to Chorwację oraz Bośnię i Hercegowinę znam bardzo dobrze. W tym roku też pewnie zaliczę te państwa.
- To może jedź ze mną na wakacje jak będę mieć wolne – powiedział z nadzieją w głosie. Chciałam się zgodzić, jednak były to dla mnie plany wybiegające za bardzo w przyszłość. Nie mogłam mu tego obiecać.
- Zobaczymy, jak dam radę to czemu by nie – odpowiedziałam, a jego oczy pojaśniały ze szczęścia. Jak takie ciepłe, pełne życzliwości i szaleństwa oczy mogą się komuś nie podobać? – To jak ci się podoba Kraków?
- Bardzo ładne miasto, ma swój urok. Stare kamienice, urokliwe uliczki, większość osób tu mówi po angielsku przez co wydaje mi się, jakbym nie był w Polsce. Dziękuję, że mnie tu zaprosiłaś, czuję się jak na wakacjach.
- O to mi chodziło. Pewnie w Bełchatowie nie masz zbyt wiele czasu na przyjemności.
- Kocham siatkówkę… Ale fakt, że pochłania to mój cały czas. – powiedział to ze zmartwioną miną. – Mam nadzieję, że jako moja dziewczyna nie będziesz zła na to, że to siatkówce będę poświęcał większość swojego czasu.
Na jego słowa szybko wciągnęłam powietrze, którego przez długi czas nie mogłam wypuścić. Wszystko między nami dzieje się tak szybko, to jest piękne, ale ja dalej nie mogę uwierzyć w jego intencje w stosunku do mnie. Ja, dziewczyną Aleksandara? Kiedy by się to miało stać? Jak? Kim ja jestem, że chciałby być ze mną, co ja takiego zrobiłam?
- O to nie musisz się martwić, to siatkówka była twoją pierwszą i największą miłością i ja nigdy nie stanę miedzy tobą a twoją pasją – powiedziałam z pełnym wyrozumieniem, na co on się widocznie uspokoił i napił się kawy.
- Aleksandar… - zaczęłam – To naprawdę miłe, jak to wszystko się toczy, ale powiedz mi, czy to… Czy my mamy jakąś przyszłość? – postanowiłam poruszyć ciężki temat. Niezbyt przyjemny, jednak taka rozmowa musiała mieć prędzej czy później miejsce. Nie można w końcu planować wspólnych wakacji, jeśli nie wiemy, co będzie z nami za parę dni lub tygodni.
Zobaczyłam jak strapienie zastępuje dotychczasową radość. Przez pewien czas zbierał się do odpowiedzi, jednak żadne słowa nie wychodziły z jego ust. Wiele myśli krążyło mi po głowie, nie wiedziałam, czy odbierać ciszę za potwierdzenie moich najgorszych obaw, że to się skończy nim się właściwie zaczęło, czy po prostu będzie ciężko cokolwiek stworzyć między nami.
Bez rozmów skończyliśmy posiłek, Aleksandar zapłacił i wróciliśmy na płytę rynku. Jako, że robiło się już późno powiedział, że odprowadzi mnie do mieszkania a sam będzie się brać by zdążyć na wieczorny trening. Nie chciałam się z nim rozstawać, już się przyzwyczaiłam do jego obecności, ale musiał wracać do swojego życia. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Chłopak chwycił mnie za dłoń i trzymając się poszliśmy na przystanek. Nie musieliśmy długo czekać, ponieważ zaraz podjechał nasz autobus. Wsiedliśmy, kupiłam Aleksowi bilet po czym stanęliśmy na przegubie, gdyż nie było więcej wolnego miejsca. Kiedy pojazd ruszył i przegub zaczął się kołysać na wszystkie strony ledwo powstrzymywałam śmiech na widok Aleksa, który nienauczony jeździć w publicznych autobusach przygarbiony uparcie trzymał się rurki i nie wiedział co robić ze swoimi stopami na zakrętach, kiedy podłoga się ruszała. Jak jednak jego głowa zaliczyła dwukrotne, jedno zaraz po drugim spotkanie z dachem autobusu nie mogłam wytrzymać i wybuchłam śmiechem. Na jego szczęście byliśmy już prawie na miejscu. Dzięki temu jak wysiedliśmy wrócił nam dobry humor a ja dalej chichotałam pod nosem z jego jazdy.
- Jak ty możesz jeździć czymś takim? – zapytał z przerażeniem w oczach. – Hałasuje jakby miało się rozlecieć, ciasno, duszno, nisko, trzęsie się, kręci, a podłoga ucieka pod stopami! Gorzej niż na karuzeli w wesołym miasteczku!
- Nie ma sprawy, następnym razem całą drogę pójdziemy pieszo. Jak tam głowa?
- Dochodzi do siebie – uśmiechnął się sympatycznie do mnie.
- Wejdziesz na herbatę? – spytałam, kiedy doszliśmy pod moją klatkę.
- Wejdę, ale na chwileczkę. Zaraz przyjedzie tu Cupko, wysłałem mu już namiary.
- Aha.. – odpowiedziałam ze smutkiem. Bałam się, że to może być nasza pierwsza i jednocześnie ostatnia randka. Nie chciałam, by się skończyła. Nie teraz, kiedy zaczynałam się do niego naprawdę przekonywać.
Zaprowadziłam nas do mieszkania. Nie obyło się bez narzekania Aleksa, który mimo dobrej kondycji narzekał, że czwarte piętro to wysoko i nie wyobraża sobie tak mieszkać bez windy.
- Witaj u mnie. Nic specjalnego, zwykłe, skromne studenckie mieszkanie.
- Nie jest źle, wydaje się być całkiem przytulne – skomentował. Oprowadziłam go zostawiając swój pokój na koniec, na stole postawiłam wazon z różą. Oczywiście nie uszły jego uwadze plakaty porozwieszane po każdej ścianie mieszkania.
- Ładnie urządzony masz pokój, ale widzę, że twoje ściany jako jedyne świecą pustkami – powiedział, rzucając się na moje łóżko.
- Ej, ostrożnie, bo się rozleci! – upomniałam go. – To łóżko ma swoje lata a jest bardzo wygodne i nie chcę, by się zepsuło pod twoim ciężarem.
- To mam się przenieść na krzesło? – zapytał zdziwiony. Dobrze zdawał sobie sprawę ze stanu moich krzeseł – kiedy na jednym usiadłam zaskrzypiało i zachwiało się.
- Nie, jego już zupełnie połamiesz – zaśmiałam się. - To mieszkanie nie jest przystosowane do wzrostu i wagi siatkarza.
Aleks zmienił pozycję z siedzącej na leżącą, ułożył się na boku, podkurczył odrobinę nogi i skomentował:
- Jakie tam nieprzystosowane, mieszczę się na łóżku, nic więcej mi nie trzeba.
Zapadła cisza, jednak nie ta z rodzaju krepujących. Obserwowałam go w skupieniu. Widziałam, jak oczy mu się same zamykają ze zmęczenia. Dla obu nas dzień był długi, pełen wrażeń i co za tym idzie wykańczający. Musiałam przyznać, że widok Aleksa usypiającego na moim łóżku był co najmniej uroczy. Jego loki ułożyły się wzdłuż głowy, na twarzy zagościł pełen spokój. Tak zrelaksowany wyglądał niesamowicie, w końcu zobaczyłam w nim nie doświadczonego życiem siatkarza, lecz młodego, 22-letniego chłopaka. Wstałam z krzesła i siadłam na skraju łóżka. Nie mogłam oprzeć się pokusie dotknięcia go, zauroczona przejechałam palcami po jego policzku. Czułam jednocześnie szorstkość zarostu i miękkość jego skóry. Zobaczyłam jak delikatnie marszczy czoło, jednak nie odezwał się ani słowem. Mając nadzieję, że nie ma nic przeciwko, sunęłam dłonią z powrotem na żuchwę, aż do ust. Otworzył oczy, a ja zabrałam dłoń. Usiadł naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie bardzo intensywnym wzrokiem. Tajemnicza siła zaczęła nas do siebie przechylać a ja chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Popatrzyłam w jego oczy, w których widziałam mieszaninę pożądania i niepewności. Zamknęłam powieki i pozwoliłam sprawom toczyć się samym. Poczułam jego miękkie, aksamitne usta na swoich oraz jego dłonie wędrujące po moich plecach, po twarzy i we włosach. Całkowicie oddałam się intensywnemu doznaniu, bez problemu dostosowując swój rytm do rytmu Aleksa. Był delikatny i czuły, z początku nieśmiało spijał niczym wino pocałunki z moich ust, później pocałunek przemienił się w bardziej namiętny, pełen pasji. Zatraciliśmy się w nim, zapominając o otaczającym nas świecie. Moje usta drażniły się z jego, zęby podgryzały wargę, języki tańczyły swój własny taniec. Oparłam się swoim ciałem o jego umięśnioną klatkę piersiową, jedną rękę położyłam mu na policzku, drugą zatopiłam w lokach, które zawsze chciałam dotknąć. W pewnym momencie usłyszeliśmy dźwięk telefonu Aleksa, który wyrwał nas z uniesienia i zakończył nasz pocałunek. Nikt jednak nie sięgnął by go odebrać. Położyłam swoją głowę na ramieniu Aleksa a on mnie objął i trwaliśmy tak by uspokoić swoje oddechy. 
- Aleks… - znów zdecydowałam się  poruszyć temat naszej przyszłości. Nie chciałam psuć cudownej aury, jaka się między nami wytworzyła, ale chciałam mieć to za sobą. Wyplątałam się z jego uścisku, wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam swoją przemowę. – Co teraz z nami będzie?
Chciałam powiedzieć coś mądrego, jednak tym razem mi się nie udało. Spojrzałam na niego i czekałam na odpowiedź, której tym razem musiał mi udzielić.
- Jesteś najbardziej wyjątkową osobą jaką w życiu spotkałem. Dzisiejszy dzień był wspaniały i chciałbym, żeby całe moje życie tak wyglądało. Już na meczu wiedziałem, że jesteś inna niż każda dziewczyna. Cieszę się, że udało mi się ciebie znaleźć i nie chcę cię teraz stracić. Więc może chcesz być moją dziewczyną?
Zadał jedno, krótkie pytanie, na które miałam problem odpowiedzieć. Postanowiłam być z nim jednak szczera, nawet, jakby miało mu to sprawić przykrość.
- Aleks, moją odpowiedź znasz, oczywiście, że tak. Jednak to nie mnie powinieneś się pytać lecz siebie.  Wierzę, że nie jesteś facetem, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, jednak ty jesteś siatkarzem, a ja zwykłą dziewczyną. Nie chcę, żebyś zaraz ze mną zerwał, bo zainteresowała cię lepsza, ładniejsza bądź sławna. Także to ja ciebie pytam, czy chcesz być ze mną? Mimo tego, że ja nie jestem sportowcem? I będzie nas dzielić prawie trzysta kilometrów? Weź pod uwagę również to, że póki mam studia, nie mogę nigdzie z tobą pojechać jak zmienisz klub…
- Ej, stój. – przerwał mi mój wywód. – Nie załamuj mi się tu czasem. Związek na odległość jest ciężki, ale tak jak powiedziałaś, jesteśmy w stanie mimo tego być razem, jeśli tylko będziemy sobie całkowicie ufać. A z tego co widzę, mimo tego czasu, jaki z tobą dziś spędziłem i zapewnień, jakie ci dziś mówiłem, nie chcesz mi zaufać.
- Przepraszam, jeśli cię tym uraziłam, ale ja jestem za bardzo rozsądna by rzucić studia i jechać za tobą na drugi koniec świata tylko dlatego, że mi powiedziałeś, że jestem wyjątkowa. Zawsze możesz przecież spotkać kogoś, kto będzie do ciebie bardziej pasować. Jesteśmy młodzi, popełniamy błędy…
- Czyli o co ci chodzi? – podniósł głos, zapewne już nic nie rozumiejąc z tego co powiedziałam. – Ja ci nie każę się poświęcać dla mnie, bo nie na tym polega związek. Chcę po prostu być szczęśliwy z tobą u swojego boku. Błędem będzie pozwolić ci odejść, a nie spróbować być razem. Ale jeśli chcesz mnie zostawić, to ja cię nie zatrzymuję.
- Nie o to mi chodziło – wyszeptałam. Wzrok miałam spuszczony, nie mogłam patrzeć na jego rozgniewaną twarz. Emocje mną targały, a z oczu polały się pierwsze łzy. Sama nie rozumiałam dlaczego muszę z tego robić taki problem, przecież to do mnie niepodobne. – Ja się po prostu boję, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra. Naprawdę chcę ci zaufać, jednak na to potrzeba czasu. Na razie w mojej głowie widzę tylko czarne scenariusze tego, że mnie zostawisz i już zawsze będę tą dziewczyną, którą Aleksandar rzucił po tygodniu bo znalazł sobie inną. Powtarzam, że ja chcę być z tobą i jeśli ty też to nie ma żadnego problemu.
- Jeśli tak sprawa między nami wygląda, to się oboje zastanówmy. Dajmy sobie tydzień. Przyjadę w sobotę i podejmiemy decyzję. Mam nadzieję, że będzie właściwa. Proszę, dajmy sobie szansę.
Kciukiem wytarł resztki łez z mojego policzka. Wiedziałam, że jak ktoś w tym związku będzie wyjątkowy, to właśnie on. Nie ja. Nie chciałam go stracić.
- Nie, nie czekajmy tydzień – wypaliłam w przypływie chwili. – Tak, chcę być twoją dziewczyną. Od teraz. Nie mogę czekać tygodnia aż się rozmyślimy.
Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do mnie. Nie był to jednak uśmiech jak każdy dzisiaj. Był tylko zasłoną smutku, jaki panował w Aleksie. Może i starał się go ukryć, jednak jego oczy mówiły wszystko – nie było w nich tego charakterystycznego błysku, były przygaszone. Na moje słowa wróciła mu radość, jednak nawet one nie wystarczyły by zapomniał o moich poprzednich słowach, którymi sprawiłam mu przykrość.
- Czyli mam zmienić swój status na facebooku? – zażartował.
- Tak. Tylko proszę, nie ustawiaj mnie tam czasem jako swoją dziewczynę. Może później, ale na razie nie ma co rzucać twoich fanek na głęboką wodę. I moich współlokatorek.
- No tak. Od razu wszyscy by wiedzieli, że nie mają z tobą szans.
- Jasne. Eh, cały dzień w Krakowie spędziłeś a ja nawet nie zabrałam cię na Wawel – teraz zauważyłam, że najważniejszy punkt turystów został przez nas pominięty.
- Z daleka go widziałem, a do środka wejdziemy następnym razem.
Uśmiechnął się, wstał, zebrał swoje rzeczy i poszliśmy do wyjścia. Zeszłam z nim pod blok. Nadszedł moment pożegnania, pierwszy i jeden z wielu, które nas czekają.
- To widzimy się za tydzień? – spytałam go, nie bardzo wiedząc co innego mogłabym powiedzieć w takiej sytuacji.
- Oczywiście. A za dwa tygodnie biorę cię do siebie – postanowił. – Pisz i dzwoń, poradzimy sobie przez ten tydzień osobno.
Kątem oka zobaczyliśmy białego Evoque’a Cupka zajeżdżającego na parking. Westchnęłam głośno, na co Aleks zachichotał. Schylił się do mnie, pocałował w czoło i powiedział:
- Do usłyszenia. Będę tęsknić.
Obserwowałam, jak odchodzi. Pomachał mi jeszcze, zanim wsiadł do samochodu. Kiedy Land Rover zniknął mi z pola widzenia wróciłam do mieszkania. Byłam kompletnie zauroczona tym facetem, śmiałam się sama do siebie, nie mogłam uwierzyć w to szczęście jakie mnie spotkało. Nie miałam już wątpliwości, że podjęłam właściwą decyzję.

***

Na szybko dodaję trzeci rozdział. Przepraszam za tak długą przerwę, ale dwa tygodnie nie miałam internetu… A zaraz biorę się za zaległości na blogach, też się tego uzbierało. Nie wiem skąd ja biorę czas by tyle blogów czytać. ;)
Wydaje mi się, że rozdział nie jest jakoś bardzo zły. Mogłabym z niego zrobić dwa krótsze, ale nie chciało mi się kombinować i go rozcinać. Takiego napisałam to niech już taki będzie. ;) Pozdrawiam!

Btw, Aleksandar bardzo mi pasuje do takiej zwykłej, sympatycznej dziewczyny. Dlatego wybrałam taką bohaterkę, a nie jakąś gwiazdę sławniejszą niż on sam. ;) 21.07.2013

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział III





Never had much faith in love or miracles
 Never wanna put my heart on the line
  But swimming in your world is something spiritual
   Bruno Mars - Locked Out Of Heaven


- Cam, trzymaj kieliszek. Wasze zdrowie!- wykrzyknęła Nikola, kładąc go przede mną na kuchennym stole.
- Jakie tam zdrowie. Ja tego nie widzę… Przecież on jest siatkarzem. To nie ma przyszłości. Po jednym spojrzeniu miałby się zakochać? Tak głupia to nawet ja nie jestem. Życie to nie bajka. Zresztą, jak ja mam mu dać znać, że to jestem ja?
- Odpalaj twittera i pisz. Najwyżej wyślesz mu jakieś swoje zdjęcie z meczu na potwierdzenie swoich słów. Camille Atanasijević, jak to pięknie brzmi! – piszczała z zachwytu Nika.
Przynajmniej ona się cieszyła. Ja dalej nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. W najgorszej jednak sytuacji jest Wiki. To jej ulubieńcem jest Aleks. Zawsze była zła gdy o nim mówiłam, a teraz może się naprawdę obrazić. Ale czy mam rezygnować ze swojej szansy dla niej? Nie chcę się z nią kłócić, ale w końcu chłopak nigdy jej nie był, więc nie ma prawa nic mi zarzucić. Ona jednak siedziała obok nas nic się nie odzywając.
- Ale to nie ma sensu, ta wiadomość i tak się pewnie zgubi w spamie od szalonych fanek. Jestem pesymistycznie nastawiona, to się nie uda.
- Nawet nie waż mi się rezygnować. To twoja wielka szansa, musisz ją wykorzystać.
Popatrzyłam się ze zmartwioną miną na Nikolę. W przeciwieństwie do mnie była pełna entuzjazmu. Brakowało mi jedynie wsparcia od strony Wki, nie chciałam nic robić wbrew jej woli.
- Wiki, co ty na to? – spytałam ją.
- A co się będziesz przejmować moim zdaniem, rób co chcesz. Mnie w wasze życie nie mieszaj – odpowiedziała obrażona i wyszła z kuchni. Chwilę później usłyszałyśmy trzask zamykanych drzwi do jej pokoju. Postanowiłam się nie przejmować jej zachowaniem, wzruszyłam więc ramionami i powiedziałam do Nikoli:
- Później jej pewnie przejdzie. To ja idę do siebie, może coś jednak napiszę.
Wykrzywiłam usta na kształt uśmiechu, porwałam do rąk mój kieliszek i wino Nikoli i szybkim krokiem wyszłam z kuchni. U siebie zamknęłam drzwi, nalałam sobie pełen kieliszek alkoholu, wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku. Przyssałam się do kieliszka i obserwując włączającego się laptopa zaczęło do mnie docierać to, co się wydarzyło. Niepewność i zwątpienie zaczęły zmieniać się w ekscytację. Dalej nie mogłam uwierzyć, że on mnie pamięta. I szuka mnie! Tyle czasu minęło od meczu, że już straciłam nadzieję. Moja bajka zaczynała wkraczać w realne życie. Co prawda byłam zadowolona, że tak szybko skończyłam z moją głupią nadzieją i teraz nigdy bym nie pomyślała, że sprawy przybiorą taki obrót. Owszem, chciałam wcześniej, by tak było, ale jednak nie wyobrażałam sobie, żeby to miało naprawdę miejsce. Pogodziłam się już z faktem, że to był nic nie znaczący kontakt wzrokowy, o ile w ogóle był. Po jednym spojrzeniu taka znajomość? Czy to w ogóle możliwe? A tu jednak, ku mojemu zaskoczeniu, nie tylko ja miałam takie odczucie, że to było coś więcej. Wiedziałam! Wiedziałam, że to nie mogło być tylko moje wyobrażenie!
Mimo tej radości, mój głos rozsądku ciągle był bardzo pesymistyczny. W końcu to co się działo było zbyt piękne, by mogło istnieć naprawdę i czekał tylko aż się wszystko posypie na najlżejszym wietrze jak domek z kart. W końcu on mógł mieć każdą, czemu więc ja? Nie zna mnie, nie wie nawet kim jestem a odważył się na tak śmiały krok. W końcu mogło się okazać, że jestem zajęta, niezainteresowana, nie pasująca do niego pod względem charakteru, no w ogóle wszystko ze mną może być nie tak. Albo mogłam się nigdy nie znaleźć.
Jeszcze nie zdążyłam zalogować się na twittera, kiedy mój kieliszek był już pusty. Bez zastanowienia dolałam sobie znów do pełna, włożyłam słuchawki w uszy i zabrałam się za przeglądanie twitów. Na kilka odpowiedziałam, jednego podałam dalej, czyjegoś dodałam do ulubionych. Przypomniało mi się, kiedy Aleks dodawał do ulubionych moje twity, nie wiedząc wtedy, że to ja. Rzadko do niego pisałam, ale pewnie mnie kojarzy po niemiłych twitach i charakterystycznym awatarze. No może jakoś specjalnie chamskie nie były, ale nie pisałam jak każda zakochana fanka. Mam nadzieję, że nie weźmie tego co teraz napiszę za żarty.
„To ja jestem dziewczyną, której szukasz” wystukałam na klawiaturze, kliknęłam tweetnij i poszło. Zwięźle i prosto. Teraz już nie było odwrotu, mogłam tylko czekać na odpowiedź, którą, biorąc pod uwagę kiedy Aleks wchodzi na twittera, dostanę dopiero w środku nocy.
Z nudów postanowiłam jeszcze przejrzeć odpowiedzi fanów na filmik, który Aleks zamieścił. Co ciekawe, nie zauważyłam, by ktoś oprócz mnie deklarował, że jest tą osobą. A reszta tekstów była dosyć ciekawa. „Szkoda, że to nie ja. Piękne słowa, dziewczyna jest wielką szczęściarą”. „Życzę powodzenia w szukaniu, taka historia musi mieć happy end.” „Podziwiam Cię za to, że szukasz zupełnie obcej osoby. Spełniaj swoje marzenia.” Komentarzy było bardzo dużo, jeszcze nigdy nie widziałam, by jego twit miał taki odzew wśród fanów. Wzruszyłam się czytając ich słowa. Nie spodziewałam się, że podczas takiej akcji będzie mieć wsparcie od fanów. Raczej myślałam, że dla zakochanych fanek stanę się wrogiem publicznym numer 1. Jestem przekonana, że skoro to jeszcze nie nadeszło, to już niedługo tak będzie.
Kiedy tak sobie siedziałam słuchając muzyki i przeglądając Internet przyszło mi powiadomienie o emailu. Otworzyłam i nie mogłam uwierzyć w to, co przeczytałam. Serce biło mi jak szalone a dłonie zaczęły drżeć. „AAtanasijevic wysłał do Ciebie prywatną wiadomość” mówił tytuł. Szybko włączyłam twitera i listę wiadomości.
„Udowodnij”
Znalazłam w jakimś folderze zdjęcie zrobione pod halą Energią razem z dziewczynami. Może trochę podchwytliwe, ale jeśli mnie rzeczywiście tak dobrze pamięta, pozna którą jestem. Zalinkowałam i wysłałam twita. Nie mogłam odpowiedzieć na wiadomość, ponieważ nie miał mnie wśród osób, które obserwuje.
Chciałam zawołać Nikolę, ale odpuściłam to sobie. Wolałam w spokoju porozmawiać z nim, bez laski piszczącej mi do ucha. Jako, że chłopak nie odpisywał – pewnie zastanawiał się którą z nas widział wtedy – postanowiłam przejść się do kuchni, wziąć sok i jakieś chipsy. Ciągle podchodzę do tego krytycznie, ale zapowiada się ciekawa nocna rozmowa.
-Napisałaś? – usłyszałam Nikolę krzyczącą ze swojego pokoju.
- Tak. Ja idę do siebie, dobranoc! – odpowiedziałam. Nie informowałam jej o tym, że wszystko zmierza we interesującym kierunku. Jeszcze by mnie uszczypnęła by sprawdzić, czy nie śnię i bym się obudziła…
Kiedy wróciłam, czekała na mnie kolejna wiadomość. 
„Nie mogę uwierzyć, że to Ty. Straciłem już wiarę w to, że Cię kiedyś znajdę. Możemy pogadać?”
Głupie pytanie Aleczku, oczywiście, że chcę pogadać. Ciekawe czego ktoś taki jak ty chce ode mnie. 
„Dodaj mnie do obserwujących a będziemy mogli pogadać przez prywatne wiadomości”
Po chwili już mogłam z nim pisać. Kontynuowałam rozmowę prostymi i zwięzłymi zdaniami, nie chciałam być jak każda fanka, która już by mu napisała jak bardzo go kocha.
„Jak masz na imię?”
„Tak jak mówi nazwa Twittera – Camille. W Polsce to Kamila.”
„Ja jestem Aleks, miło mi Cię poznać Camille:)”
Oh, kolego, nie spoufalaj się tak. Powoli, powoli. Nie ma co się spieszyć – boję się, że im dalej tym bliżej do końca. Ale pogadajmy, może będzie fajnie. Przynajmniej kiedyś będę mogła się pochwalić, że wymieniłam z Aleksem kilka wiadomości. To już szczyt moich marzeń. Postanowiłam być miła i napisać coś bardziej ambitnego niż słowa i proste zdania. 
„Mi też miło Cię poznać. Szkoda, że nie udało się nam porozmawiać wtedy na meczu. Co tam u Ciebie słychać?”
„Może chciałabyś się spotkać, lepsze to niż pisanie na twitterze. U mnie wszystko w porządku, dziękuję. Właśnie wróciłem z treningu”
Chciałabym, ale czy to możliwe? Ja mam studia, on treningi, dzieli nas pareset kilometrów, ja mieszkam w Krakowie a on w Bełchatowie. Już z wyjazdem na mecz był problem, a co dopiero na spotkanie. Nie chciałam go oszukiwać, więc napisałam mu od razu swoje obawy.
„Ze spotkaniem będzie ciężko, nie mam za bardzo możliwości i czasu przyjechać do Bełchatowa… Zresztą, nie znasz mnie, po co to wszystko? Tyle zachodu pewnie pójdzie na marne. To nie jesteś za bardzo zmęczony by pisać?”
„Niee, trening był dziś nawet przyjemny. To ja do Ciebie przyjadę. Zależy mi”
Wow. Co za poświęcenie dla zupełnie nieznanej osoby.
„Myślisz, że warto się tak fatygować?”
„Ty mi powiedz. Warto? Ja uważam, że tak. Masz kogoś…?”
W końcu konkrety. 
„Nie.”
„To gdzie i kiedy mam przyjechać?”
„A co z treningami? Nie pozwolę Ci ich opuścić, żeby się ze mną spotkać”
Wiadomo, że siatkówka najważniejsza.
„Wezmę wolne”
„Wolne od siatkówki? Trening jest ważniejszy niż ja”
„Nie mogę się zgodzić z tym. To ten weekend?”
Jak się robi słodko. Niczym w starym małżeństwie. 
„Godzina 11 na krakowskim rynku koło fontanny.”
Jak się tam dostanie nie wiem, ale niech się dostosuje do moich warunków. 
„Spoko.”   
„Co porabiasz?”
Wysłał dwie wiadomości jedna za drugą. Eh, czy naprawdę nie mamy o czym rozmawiać tylko o tym co robię?
„Nic ciekawego, wypiłam prawie całą butelkę wina, słucham muzyki. Samo pisanie z tobą jest bardzo ciekawym zajęciem”
„Ale Ci dobrze. Jak Ci się udaje pisać ze mną tak normalnie? Miałem obawy, a okazujesz się być pod każdym względem wyjątkowa”
„A co? Miałam Ci wysyłać serduszka? Pisać jak bardzo kocham Twoje loki? Nie w tym życiu, zapomnij. Szanuję Cię jako siatkarza, ale to, że nim jesteś nie robi z Ciebie jakiegoś superbohatera. Dla mnie jesteś normalnym człowiekiem, który ciężko pracuje na swój sukces. Za to Cię podziwiam. A ty co robisz zwykle o tej porze? Często widuję Cię na twitterze. Nie powinieneś teraz odpisywać fanom?”
„Nic się im nie stanie jak poczekają do jutra. Wolę rozmawiać z Tobą, jesteś dużo bardziej ciekawa niż moi fani”
„Ciężko mówić o tym, czy jestem ciekawa jak mnie tak naprawdę nie znasz”
„Oczy są zwierciadłem duszy, prawda? Ja widziałem Twoje i jestem pewny, że jesteś warta mojej uwagi. Wiem, że to się może okazać dziwne, jak disnejowska historia, ale może warto spróbować? Spotkać się i pogadać? Tylko o to proszę, o szansę.”
„Piękne słowa... Kto by pomyślał, że siatkarz może tak mówić. Nie idziesz spać? Weekend się zbliża, musisz odpocząć przed wycieczką”
„Przecież to, że jestem siatkarzem nie czyni ze mnie istoty bez serca i uczuć. Skoro muszę spać… ;) To widzimy się w sobotę. Zaraz wyślę Ci swój numer telefonu, jak coś to dzwoń lub pisz o każdej porze dnia i nocy. A jak się zgubię w Krakowie to też dzwoń. Tylko proszę, nie upubliczniaj go. Wierzę, że Tobie mogę zaufać. Miłej nocy Camille:)”
„Good night”
Zapisałam sobie numer w kontaktach z podpisem „Ola”. Nie miałam nikogo o takim imieniu więc powinnam zapamiętać o kogo chodzi przy jednoczesnej dyskrecji.
Podczas rozmowy serce cały czas biło mi jak szalone, nie mogłam uwierzyć w to, że pisałam z Aleksem. Może nie było jakoś super, ale jak na pierwszy raz poszło całkiem nieźle. I chce się spotkać! A do soboty zostały tylko dwa dni…
Ogarnięta wielką radością postanowiłam położyć się spać. Pewnie długo nie zasnę z podekscytowania, ale na pewno będę miała piękne sny. W końcu sam Aleksandar życzył mi miłej nocy.

***

To już trzeci rozdział mojego cukierkowego i bajkowego opowiadania. Jak ten czas leci… I pobiłam dziś okrągły tysiąc wyświetleń! Przyznam się, że dokładny 1000 był mój (trafiłam :P), więc nagrodę dostaję ja, ale bardzo chcę podziękować każdemu, kto nabija ten licznik, wchodzi, czyta, komentuje. :) To opowiadanie piszę dla rozrywki i nigdy nie przypuszczałam, że mogę nim kogoś zainteresować. Dziękuję!
Następny nie wiem kiedy, pewnie za półtora lub dwa tygodnie. Blog musi poczekać na rzecz moich wakacji. ;)
Pozdrawiam!