I can't find the words to say, they're overdue
I've travelled half the world to say
I belong to you
Muse - I Belong To You (+Mon Coeur S'ouvre A Ta Voix)
Znacie to uczucie, kiedy macie tajemnicę, którą chcecie się podzielić z całym światem? Gdyby nie fakt, że tajemnic się nie zdradza, dawno bym już wykrzyczała z radości całemu światu to, że moim chłopakiem jest Aleksandar. Zdecydowaliśmy jednak, że póki co lepiej nie ogłaszać tego całemu światu. W związku z tym nie mogłam nic powiedzieć również dziewczynom. Niedawne spotkanie musiałam odłożyć w zapomnienie i jedyną oznaką, że miało miejsce, jest czerwona róża stojąca w wazonie. Żeby uniknąć pytań skąd ją mam musiałam się jej pozbyć – nie miałam wyboru. Nie chciałam jej wyrzucać i na szczęście dla kwiatka wymyśliłam dobre rozwiązanie. Dlatego też w niedzielę wieczór, zanim przyjechały dziewczyny, zapukałam do drzwi sąsiadki i podarowałam jej swoją różę. Wytłumaczyłam starszej pani, że nie mogę jej zatrzymać a żal wyrzucać.
Kiedy Wiki i Nikola przyjechały
nic w mieszkaniu nie wskazywało na to, że był tu sławny siatkarz. Prawie nic –
mój humor mógł być podejrzanie zbyt dobry, szczególnie, że ostatnio mój nastrój
był wręcz depresyjny. Starałam się zachowywać normalnie, jednak nie miałam
wpływu na swoje zachowanie. Nic dziwnego, że Nikola wydawała się w stosunku do
mnie nieufna.
- Kamilka, coś się stało? Jakaś za bardzo szczęśliwa jesteś.
Odpisał Aleks?
Obserwowała mnie podejrzliwie.
Całe szczęście udało mi się gładko skłamać.
- Nic nie napisał, w ogóle nie wchodził na twittera.
- Niemożliwe – skomentowała. – Nie byłabyś tak radosna gdyby
czegokolwiek nie napisał.
- Serio mój humor jest tak zależny od jego wpisów? Ale ja
się stoczyłam – próbowałam obrócić całą sytuację w żart.
Niestety nie przyniosło to
żadnego skutku, gdyż dziewczyna poszła do mojego laptopa i zaczęła przeglądać
moje konta na facebooku i twitterze w poszukiwaniu wpisów od chłopaka. Wkurzyła
mnie tym ale nic sobie nie robiła z moich krzyków i narzekań, że nie ma prawa
grzebać po moich profilach. – No przecież ci krzywdy nie robię, po prostu
sprawdzam co napisał.
Odpuściłam. Miałam jednak nadzieję,
że nie posunie się tak daleko by sprawdzać moje prywatne wiadomości, wśród
których jest rozmowa z Aleksem. Chciałam
jej wszystko powiedzieć, jednak wszystko w swoim czasie.
- No patrz, nic nie napisał – zdziwiła się Nikola, kiedy
skończyła swoją rewizję.
- A nie mówiłam? A cieszyłam się dlatego, że mamy ładną
pogodę, w końcu świeci słońce i zaliczyłam ciężkie kolokwium. Czy ja naprawdę
nie mogę być szczęśliwa? – oburzyłam się.
- Oczywiście, że możesz. Miałam po prostu nadzieję, że coś
ci odpisał – powiedziała z lekkim zmartwieniem.
- I chyba już nie odpisze! – krzyknęła Wiki z drugiego
pokoju. Najwidoczniej ona lepiej wiedziała gdzie szukać. Przybiegła do nas i z
szyderczą miną wytłumaczyła, że Aleks zmienił status związku i mogę się
pożegnać ze szczęśliwym zakończeniem naszej historii i to nawet lepiej, bo ze
mną by się marnował.
- Trudno. Wiedziałam, że tak będzie – odpowiedziałam gromiąc
Wiktorię wzrokiem.
Sposób, w jaki powiedziała tamto
Wiktoria sprawił, że zapomniałam o
wszystkim, co nas łączyło. Po jej słowach powiał chłód, który skutecznie
ostudził nasze relacje. Jak bardzo z Nikolą chciałam podzielić się swoją radością
tak bardzo przestałam chcieć, by Wiki się o tym dowiedziała. Myślałam, że znam
ją na wylot, a ona ciągle zaskakuje mnie swoim zachowaniem odkąd sprawa z
Aleksem przestała mieć wymiar czysto wyimaginowany. Jak mogłam być tak głupia
by sądzić, że dziewczyna będzie mnie w tym wspierać. Teraz przejrzałam na oczy
i dowiedziałam się jaka ona jest naprawdę. Tylko jak ja jej się przyznam, że
jednak Aleks się – jak to ona powiedziała – marnuje ze mną?
- To my idziemy do siebie, chodź Wiki – powiedziała
niepewnym głosem Nikola przerywając nasz pojedynek „kto ma większy mord w
oczach” ciągnąc Wiktorię za ramię do jej pokoju. W samą porę, gdyż zaczął
dzwonić mój telefon.
Z dziewczynami za ścianą nie
mogłam go odebrać , od razu usłyszałyby jak mówię po angielsku. Odrzuciłam
przychodzącą rozmowę i wyszłam z mieszkania nikogo o tym nie informując.
Zatrzymałam się w pobliskim parku, w którym mogłam swobodnie pogadać i
odzwoniłam do Aleksa. Jak się okazało nie miał żadnego konkretnego powodu, dla
którego dzwonił, ale i tak przegadaliśmy
ponad pół godziny. Dowiedziałam się, że Cupko się na niego obraził po tym,
jak w drodze powrotnej z Krakowa Aleks rozlał colę na białą skórę w samochodzie.
Mimo tego, że nie został żaden ślad, Konstantin przestał się do niego odzywać.
Niestety musiałam przyznać Cupku rację, że to wina Aleksa, ale miałam nadzieję,
że niedługo im przejdzie. Dużo czasu poświęciłam swoim obawom dotyczących
Wiktorii. Byłam wdzięczna Aleksowi, że chciało mu się o tym słuchać i do tego
wspierał mnie bym się nią nie przejmowała. Oprócz tego opowiadał mi o treningu
i planach na następne dni. Miło mi się z nim rozmawiało, z chęcią słuchałam jak
opowiada o swojej pasji.
Kiedy wróciłam do mieszkania
poszłam zrobić sobie kolację. Za mną do kuchni weszła Wiktoria.
- Gdzie to byłaś o tej porze? – zapytała. Widziałam po jej
minie, że bardzo chciała mi dokuczyć, więc postanowiłam się z nią podroczyć.
- Musiałam wyjść by w spokoju móc porozmawiać z Aleksem
przez telefon – rzuciłam obojętnie. Uparcie kroiłam pomidora by nie patrzeć na
reakcję Wiki. Nie musiałam tego robić bo czułam, jak napięcie w kuchni wzrasta
a powietrze gęstnieje. Chciała walki, to niech ma.
- I co tam u niego słychać? – wycedziła do mnie. Już nawet
przestała udawać być choć trochę miłą.
- Przyjeżdża w sobotę – odwróciłam się do niej i promiennie
uśmiechnęłam. – Nie martw się, nie poznam go z tobą.
Wydawało mi się, że w momencie
jej źrenice się zwężyły. Gdyby wiedziała, że to wszystko prawda pewnie bym już
leżała martwa. Możemy kłócić się na słowa, jednak jeśli by to miało przejść na
czyny jestem na przegranej pozycji – nie byłabym w stanie nic zrobić Wiki.
Nawet takiej błahostki rodem z przedszkola jak dosypanie soli do herbaty. Ona
pewnie odważyłaby się nie na takie uczynki.
Nie musiałam długo czekać na jej
reakcję, jednak nawet tego się nie spodziewałam. Kiedy wychodziła z kubkiem z
kuchni niby przypadkiem się potknęła i wylała sok prosto na moją koszulę.
- Przegięłaś! – krzyknęłam tak, że chyba cały blok usłyszał.
– O co ci kurwa chodzi? To już nie można zażartować tak jak kiedyś? Sorry, ale
nie rozumiem Cię! Serio jesteś na tyle dziwna, żeby się obrażać o siatkarza, z
którym nawet nigdy nie zamieniłaś słowa?
- Właśnie mogę jak widzisz!
- No to się obrażaj, mi nie zależy! Tylko spróbuj mnie
jeszcze raz tknąć, a pożałujesz!
Wyszłam z kuchni, mocno
trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju. Byłam wściekła i na Wiktorię, i na
siebie. Nie rozumiem jak ona śmiała posunąć się tak daleko, przecież nic jej
nie zrobiłam. Zaczynałam się poważnie obawiać jak będzie wyglądał mój pobyt w
tym mieszkaniu, kiedy prawda wyjdzie na jaw.
Tydzień minął mi bardzo szybko.
Na studiach miałam urwanie głowy także przesiadywałam większą część dnia na
kampusie. Było mi to bardzo na rękę, gdyż ograniczyłam spotkania z Wiktorią
prawie do zera - do domu wracałam tylko na sen i rano pierwsza wychodziłam.
Jednak głównym powodem, dlaczego szybko zleciało mi tyle dni, było wyczekiwanie
na kolejne spotkanie z Aleksem. Dzwoniliśmy do siebie codziennie, co pomogło
nam wytrwać bez spotkania, ale rozmowa nie mogła nam zastąpić realnego
kontaktu. Może i było ciężko, ale dało się wytrzymać trzymając się wizji
niedługiego zobaczenia się. Zaczynałam wątpić w realność chłopaka, który jest
zbyt perfekcyjny aby był prawdziwy.
W sobotę rano obudził mnie dźwięk
dzwoniącego telefonu. Rozespana odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Halo, kto mówi? – spytałam powoli, przeciągając słowa na
samogłoskach.
- Camille? Ja już jestem pod Krakowem. – usłyszałam
angielskie słowa. – A ty… Obudziłem cię? – zdziwił się Aleks.
- Mogłeś zadzwonić później. A co ty tak wcześnie jedziesz?
- Słońce, jest już 10.
- Fuck! Nie ustawiłam sobie budzika. To za ile będziesz?
- Pół godziny. Ale nie spiesz się, najwyżej poczekam aż po
mnie przyjdziesz na dworzec.
- Chwila, ale gdzie ty chcesz czekać? Jaki dworzec? – nie
rozumiałam o czym on mówi. Co prawda miał mi dziś pisać gdzie się spotykamy,
ale co on by robił na dworcu?
- Kolejowy, Kraków Główny.
- Ale jak ty tam się dostaniesz? – jakoś nie mogłam
zrozumieć o co mu chodzi.
- Normalnie, pociągiem jadę to raczej tam będę mieć
przystanek.
- Pociągiem?
- Eh, pogadamy później jak się obudzisz – zaśmiał się ze
mnie.
- Okey, to ja się zbieram i idę.
Zarzuciłam na siebie letnią
koszulę i shorty, założyłam tym razem conversy, zrobiłam lekki makijaż i dosłownie
wybiegłam z mieszkania przeczesując sobie włosy rękami po drodze. Trafiłam
idealnie na odjazd tramwaju i dokładnie po 30 minutach byłam pod galerią
krakowską, obok której był budynek dworca głównego. Nigdy w nim nie byłam, ale nie
musiałam błądzić. Na szczęście Aleks sam dotarł do głównego holu budynku a jego
znaleźć go nawet w tłumie nie jest trudno.
- Hej – przywitałam się i rzuciłam się mu na szyję.
Na widok Aleksa od razu poprawił
mi się humor. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo brakowało mi go. A przecież
nasza znajomość dopiero się zaczyna. Nie zdawałam sobie sprawy jak można się do
kogoś szybko przyzwyczaić.
- Hej – odpowiedział i pocałował mnie przelotnie w usta na
powitanie. – Tęskniłem.
- Ja też. Ale mniejsza z tym, tłumacz się. Pociąg, serio?
- Cupko mnie nie wpuszcza do samochodu, więc musiałem sobie
sam poradzić.
- Ale to trzeba było powiedzieć, może mi by się udało po
ciebie pojechać.
- Nie, no co ty. Mam jeszcze trochę honoru i jeśli umawiamy
się, że to ja do ciebie przyjadę to tak będzie, choćbym miał rowerem jechać.
- Nie przesadzaj. To co dziś robimy, idziemy do galerii?
Kupiliśmy sobie po kawie i
spacerowaliśmy obserwując gabloty sklepowe. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, nadrabiając czas, przez jaki się nie widzieliśmy. Nie chciało mi się nic dzisiaj
kupować, ale jakby mi coś bardzo wpadło w oko pewnie bym się skusiła.
- Chodź na buty! – powiedziałam z entuzjazmem, kiedy
przechodziliśmy obok obuwniczego. – Nie
chcę robić zakupów, ale chętnie przymierzę sobie najwyższe szpilki. Zobaczymy
czy dorównam ci wzrostem.
- To tu oprócz szpilek sprzedają szczudła? – zażartował ze
mnie.
- Ej, przecież ja nie jestem taka niska – udałam obrażoną. Całe
szczęście, że mam trochę swojego wzrostu. Na średniej wysokości sięgam mu do
ramion, co uważam za bardzo dobry wynik.
Wzięłam z półki najwyższe, chyba
piętnastocentymetrowe szpilki i założyłam na nogi. Z trudem się podniosłam i
przeszłam do lusterka. Jak bardzo kochałam buty na obcasach tak miałam rozsądek
by nie nosić wyższych niż 12 cm. Nic więc dziwnego, że w takich nie potrafiłam
chodzić. Oglądnęłam buty z każdej strony i stwierdziłam, że wyglądają naprawdę
dobrze. W międzyczasie podszedł do mnie Aleks. Zobaczyłam w lusterku bardzo
ładną parę, dwóch radosnych ludzi śmiejących się do swoich odbić. Co ciekawe, w
tych butach niewiele brakowało mi do jego wzrostu, jednak była to już wysokość
nie do osiągnięcia.
- I jak? – spytałam go.
- Jeśli chcesz sobie połamać nogi możesz je kupić. Ale ja cię
wolę w niższych.
- Nie wydaję ci się bardziej seksowna w takich butach?
Przecież faceci lubią dziewczyny w szpilkach.
- Ty jesteś zawsze seksowna.
Zaskoczył mnie swoją odpowiedzią,
ale cóż innego mógł powiedzieć by się mi nie narazić? Puściłam do niego oczko,
zmieniłam szpilki na swoje trampki i opuściliśmy sklep. Myślałam, że już nie
będziemy mieć więcej przystanków w czasie wychodzenia z galerii, ale Aleks w
pewnym momencie zatrzymał się przy jednej z wystaw. Zanim zorientowałam się, że
nie idzie obok mnie, przeszłam jeszcze kilka kroków. Chłopak wpatrywał się w
jubilerskie drobiazgi. Poczułam się trochę niekomfortowo, co on planuje?
- Chcesz ode mnie jakąś pamiątkę? – zapytał. – Chodź do
środka.
Już chciał wchodzić ale zobaczył,
że ja stoję i nie mam zamiaru się ruszyć.
- Aleks, ja nie chcę od ciebie żadnych prezentów –
powiedziałam prawdę. – Zniosę to, że stawiasz mi kawę. Oraz, że kupiłeś mi
ostatnio różę. Ale jubiler? Nie ma mowy.
- Dlaczego? Ja wiem, że to moja wina, powinienem ci
wcześniej coś podarować, także pozwól mi coś tobie kupić.
- Nie, to nie jest dobry pomysł. Ja nie jestem z tobą dla
kasy, a otrzymując od ciebie jakikolwiek podarek mogę być źle sądzona.
- Czyli to, że jestem siatkarzem zabrania mi kupienia swojej
dziewczynie czegoś, co by jej przypominało o mnie? Nie przesadzaj, dla mnie
wszystko tutaj kosztuje grosze. Idziemy – postanowił.
Chciałam się sprzeciwić, jednak
nie zapowiadało się by miał z tego zrezygnować. Weszliśmy, przy czym on
pierwszy poszedł do kasy i wdał się w rozmowę ze sprzedawczynią. Najwidoczniej
dobrze wiedział co chce mi kupić, gdyż kasjerka od razu wzięła się za przegląd gablot.
Podeszłam bliżej i przyglądnęłam się co wyciągnęła.
- Mamy tylko jedną taką zawieszkę, ale najwyższej jakości.
Białe złoto, próba 750, do tego 12 brylantów barwy G i czystości VS2. Szif
brylantowy okrągły w skali bardzo dobry pięknie podkreśla brylancję. Każdy brylant po 0,05 karata co daje łącznie
0,6 karata.
Zrobiło mi się słabo słysząc taką
charakterystykę przedmiotu. Pod szklaną wypatrzyłam zawieszkę- literę A, naprawdę zapierającą dech w
piersiach. Nawet ja musiałam przyznać, że wygląda cudownie. Mimo grubego,
białego złota wyglądała na bardzo delikatną. To pewnie przez niewielkie
brylanty wystające nad poziomem złota. Każdy oddzielnie wyeksponowany błyszczał
w świetle. Wpatrywałam się w nią kiedy Aleks rozmawiał z kobietą o dobraniu
właściwego naszyjnika. Wybrali bardzo subtelny, drobny łańcuszek z białego
złota do kompletu. Zestaw był śliczny i piekielnie drogi.
- I co o tym sądzisz? – spytał Aleks już trochę
zaniepokojony tym, że nic się nie odzywam.
Popatrzyłam na niego
wystraszonymi oczami, które pewnie jak zawsze w takich momentach przybrały
wielkość pięciozłotówek.
- Wygląda pięknie – powiedziałam szczerze. Chciałam ponownie
zaprotestować, ale Aleks wyglądał na nieugiętego.
- To w takim razie bierzemy – powiedział do kasjerki.
- Płacą państwo 8719 złotych.
Aleks ze stoickim spokojem podał
kobiecie swoją kartę. Sprzedawczyni podbiła certyfikat, w którym jest
charakterystyka zawieszki i diamentów, spakowała biżuterię do eleganckich
pudełeczek i włożyła wszystko do firmowej reklamówki.
Pode mną nogi się ugięły, obraz mi
się zamazał, miałam problemy z oddychaniem. Nie czekałam na Aleksa aż zakończy
transakcję tylko chwiejnym krokiem na nogach jak z galarety wyszłam ze sklepu.
- Jak ja ci mogłam na to pozwolić? Tyle pieniędzy… –
spytałam w szoku samą siebie kiedy przyszedł do mnie.
- Pozwoliłaś i jestem ci za to wdzięczny, dla mnie to nie
jest dużo kasy. A ty dobrze się czujesz?
Strasznie zbladłaś. I proszę, nie rób takich oczu jakbyś zobaczyła ducha.
Aleks wyciągnął pudełeczka z
reklamówki, złożył biżuterię i sprawnym ruchem zapiął mi na szyi. Zawieszka
ułożyła się na moim dekolcie, jaśniała od promyków słońca bawiących się z
brylantami. Był to prezent, który rozkochałby w sobie każdego człowieka. Mając
bogatego chłopaka, któremu zależało na kupnie, chyba mogłam się zgodzić,
prawda?
- Thank you – powiedziałam wzruszona i przytuliłam siatkarza.
Dalej było mi głupio, że sprawił mi taki podarek. Nie wiem jak się mu kiedykolwiek
za to odwdzięczę.
- Nie ma za co, przecież to drobnostka. Przynajmniej teraz
mogę cię nazywać moim skarbem.
Pogoda się zmieniała i
zapowiadało się na deszcz. Postanowiliśmy zrezygnować ze zwiedzania i
pojechaliśmy tramwajem do mieszkania. Na osiedlu wstąpiliśmy do sklepu,
kupiliśmy butelkę białego wina, składniki na obiad i przekąski na oglądanie
filmu.
Ku mojemu zaskoczeniu Aleks
pomógł mi w przygotowaniu jedzenia. Był w tym wręcz bardzo dobry! Równie
sprawnie jak ja kroił warzywa i wiedział co się kiedy dodaje do zupy.
- Skąd u ciebie taka znajomość gotowania? Sam sobie
przyrządzasz posiłki w Bełchatowie?
- Raz ja gotuję, innym razem Cupko. Albo na miasto
wychodzimy, fast foody i te sprawy.
- Fast foody? Przecież to niezdrowe.
- Czasami nie mamy wyboru. Jak trening zajmuje nam cały
dzień to nie ma czasu na zabawę w szefa kuchni.
- To może ja ci zapakuję trochę tej zupy na jutro?
- Nie trzeba, jak nie
masz nic przeciwko jutro też wpadnę na obiad.
- Masz wolny weekend? I serio chcesz jeździć tam i z
powrotem? Strata czasu i kasy. Jak chcesz to zostań u mnie, nikomu przecież nie
będziesz przeszkadzał, dziewczyn nie ma.
- Może się skuszę na twoją propozycję – uśmiechnął się
łobuzersko do mnie.
Zjedliśmy zupę pomidorową, która
wyszła nam genialnie i przenieśliśmy się z imprezą do mojego pokoju. Aleks
rozlał wino do kieliszków, nałożył chipsów i orzeszków do miseczek a ja
włączyłam laptopa. Straciliśmy godzinę na szukanie takiego filmu, żebyśmy chcieli
oboje go oglądnąć. Aleks już się całkowicie wyłączył, leżał na łóżku z głową w pościeli
i tylko od czasu do czasu mówił jakiś tytuł.
- Komedia romantyczna? – usłyszałam stłumiony poduszką głos.
- Mówiłam wcześniej, że nie.
- No to może jakieś fantasy? Harry Potter, Władca
Pierścieni?
- Kocham to, ale jakoś dziś nie mam ochoty.
- A jakiś ambitny film, dramat?
- Naprawdę chcesz nam psuć humor dramatem?! O mam dobry
film. Oglądałeś Incepcję?
- To ten podobno świetny film z DiCaprio? Zbierałem się do
niego parę razy ale ostatecznie nie widziałem.
- Super, to oglądamy ten bo lepszego chyba nie wymyślimy.
Rozsiedliśmy się wygodnie na moim
łóżku. Oparłam się o Aleksa a on objął mnie ramieniem. Położyłam laptopa na swoich
udach tak, byśmy obaj mieli dobry widok i włączyłam film. Miałam wielka ochotę
go oglądnąć, jednak nie mogłam się skupić na fabule. Chłopak skutecznie
rozpraszał mnie bawiąc się moimi włosami i przesuwając delikatnie palcami po moim
ramieniu oraz dekolcie. Po pół godzinie filmu zrezygnowana kliknęłam stop.
- Troszkę mi przeszkadzasz kochany – powiedziałam do niego najsłodszym
głosem jaki potrafiłam z siebie wydobyć.
- Pieprzyć ten film.
Ku mojemu zaskoczeniu wbił mi sie
namiętnie w usta. Stęskniona jego dotyku nie pozostałam mu dłużna, sprawnym
ruchem dosłownie zdarłam z niego podkoszulek odsłaniając jego umięśnioną klatkę
piersiową. Aleks w odpowiedzi zaczął rozpinać mi koszulę. W przeciwieństwie do
mnie robił to bez pośpiechu, powoli, jedna ręką odpinał guziczek po guziczku, w
przerwach dając mi bardzo słodkie całusy. Byłoby pięknie, gdyby nie dźwięk
dzwonka do drzwi. Popatrzyliśmy na siebie wystraszonym wzrokiem. Szybko
zabrałam się do zapinania swoich guzików i pobiegłam otworzyć drzwi, za którymi
stała…
- Nikola? A co ty tu robisz?
***
Po pierwsze, to zgadzam się z opiniami, że lecę z akcją, bo pewnie takie się pojawią. Ale nie chce mi się z tego opowiadania robić jakiejś Mody na sukces i opisywać milion randek, bądź pisać jedno spotkanie ze szczegółami tak, by jeden dzień dzielić na kilka rozdziałów.
Po drugie, to stałam się ekspertką od brylantów. Kamila naprawdę tego nie chciała, ale Aleks był zdeterminowany jej to dać i ja, autorka stanęłam po stronie chłopaka, więc wyszło jak wyszło. ;)
Po trzecie, opowiadanie to nie życie a życie to nie bajka. Osoby są inne niż w rzeczywistości, takie jak ja chcę. Szaleję z akcją i sytuacjami, które w życiu by nie miały miejsca, bądź nie tak szybko, ale tutaj mogę sobie na to pozwolić. Daję upust swojej wyobraźni i to jest piękne w pisaniu opowiadań. :)
Po czwarte, trochę spraw technicznych. Dodaję teraz rozdziały, które napisałam już wcześniej i staram się cały czas mieć jakieś zapasy, które z tygodnia na tydzień się kurczą, ale jeszcze są. Dwa tygodnie temu napisałam epilog (!), ale jeszcze opowiadania nie kończę. Po prostu w końcu wpadłam na dobry pomysł jak go skończyć i zanim mi on uciekł to go spisałam. Zdradzę, że nawet mnie on zaskoczył… ;D Miałam już wiele pomysłów, ale mam nadzieję, że dotrwam do końca w takiej postaci.
Pozdrawiam!
***
Po pierwsze, to zgadzam się z opiniami, że lecę z akcją, bo pewnie takie się pojawią. Ale nie chce mi się z tego opowiadania robić jakiejś Mody na sukces i opisywać milion randek, bądź pisać jedno spotkanie ze szczegółami tak, by jeden dzień dzielić na kilka rozdziałów.
Po drugie, to stałam się ekspertką od brylantów. Kamila naprawdę tego nie chciała, ale Aleks był zdeterminowany jej to dać i ja, autorka stanęłam po stronie chłopaka, więc wyszło jak wyszło. ;)
Po trzecie, opowiadanie to nie życie a życie to nie bajka. Osoby są inne niż w rzeczywistości, takie jak ja chcę. Szaleję z akcją i sytuacjami, które w życiu by nie miały miejsca, bądź nie tak szybko, ale tutaj mogę sobie na to pozwolić. Daję upust swojej wyobraźni i to jest piękne w pisaniu opowiadań. :)
Po czwarte, trochę spraw technicznych. Dodaję teraz rozdziały, które napisałam już wcześniej i staram się cały czas mieć jakieś zapasy, które z tygodnia na tydzień się kurczą, ale jeszcze są. Dwa tygodnie temu napisałam epilog (!), ale jeszcze opowiadania nie kończę. Po prostu w końcu wpadłam na dobry pomysł jak go skończyć i zanim mi on uciekł to go spisałam. Zdradzę, że nawet mnie on zaskoczył… ;D Miałam już wiele pomysłów, ale mam nadzieję, że dotrwam do końca w takiej postaci.
Pozdrawiam!