niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział IV






Got a secret
 Can you keep it?
  Swear this one you'll save
   The Pierces - Secret


- Sobota! – powiedziałam z entuzjazmem rano kiedy tylko moje oczy się otworzyły. Wyłączyłam dzwoniący budzik i wyskoczyłam dosłownie z łóżka.  Rzadko zdarzało mi się tak tryskać energią z samego rana, dziś jednak miałam ku temu powody. Na 11 byłam umówiona na spotkanie z wielką osobą w każdym tego słowa znaczeniu – z Aleksandarem.
Zaletą weekendu jest to, że dziewczyny wyjechały i miałam całe mieszkanie dla siebie. W związku z brakiem tłoku w kuchni i łazience w szybkim tempie zebrałam się – standardowo ciemne jeansowe rurki, czarne szpilki, koszula i raybany. Oczy delikatnie czarną kredką, na usta ciemny różowo-czerwony błyszczyk. Wyglądałam dobrze i  byłam gotowa do wyjścia, chociaż była dopiero 10. Wolałam być jednak przed czasem; lepiej trochę poczekać niż się spóźnić.
Na miejscu byłam już po 30 minutach, miałam więc 30 w zapasie. Zamiast bezczynnie czekać postanowiłam przejść się po rynku i uliczkach. Kupiłam sobie włoskiego loda i obeszłam bardzo wolnym krokiem sukiennice. Kiedy wróciłam do punktu wyjścia zdecydowałam się odpocząć. Dzień się dopiero zaczął a ja już odczuwałam ból stóp. Uparłam się rano, by iść całą drogę na piechotę, to teraz będę odczuwała tego efekty. Ale co jest gorsze: bolące stopy czy patrzenie na Aleksa do góry, prawie z poziomu chodnika? W szpilkach na nogach mam chociaż te 180 centymetrów, nie mówiąc już o zalecie wyglądania lepiej w takich butach.
Usiadłam na brzegu fontanny, patrzyłam, jak słupy wody zmieniają swoją wysokość. Wsłuchiwałam się w dźwięki tętniącego życiem miasta. Koło mnie siadały różne osoby, robiły sobie pamiątkowe zdjęcia, jednak żadna z nich nie była Aleksem. Wraz z upływem czasu moje zrelaksowanie zmieniało się w stres. Dziwne i smutne myśli zalały mój spokojny dotychczas umysł.  A co, jak się nie dogadamy? Nie spodobam mu się? Powiem lub zrobię coś głupiego i ucieknie z krzykiem? Tak wiele rzeczy może pójść źle, w końcu jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Może dziś się to zmieni…
Czas płynął nieustannie i było już pięć po 11. Udało mi się nie denerwować, spokojnie czekałam dalej. Pełna wyrozumiałość. Kiedy jednak zegar na wieży w Kościele Mariackim wybił kwadrans po 11 przestraszyłam się nie na żarty. Jak bardzo czarne scenariusze tworzyłam w mojej głowie, żaden nie brał pod uwagę tego, że Aleks mógłby po prostu nie przyjść. Zaczęłam wpadać w panikę, ale resztki zdrowego rozsądku przypomniały mi o numerze telefonu, pod który miałam dzwonić gdyby się zgubił. Jak rzeczywiście chciał mnie olać, to chociaż mi to powie i nie będę musiała tu dłużej czekać. A jeśli jest inny powód spóźnienia, to też najlepszym wyjściem będzie zadzwonić bo wyjaśni o co chodzi.  Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam z listy kontaktów „Ola”.
- Halo, kto dzwoni? – usłyszałam serbskie słowa wypowiedziane w pośpiechu przez Aleksa. Podziękowałam sobie za czas spędzony na uczenie się podstaw języka.
- Aleksandar? Z tej strony Kamila.
- Camille! Dobrze, że dzwonisz. Wiesz, gdzie jest ulica Grodzka? Wysiadłem pod zamkiem i nie bardzo wiem gdzie iść.
- To jest tuż przy rynku. Kieruj się prosto ulicą. A później już tylko w prawo pod Mariacki.
- Okey, dzięki. To ja będę za parę minut.
I rzeczywiście, po krótkim czasie zobaczyłam na horyzoncie wysokiego, postawnego mężczyznę w dużych okularach. Wyglądał na trochę zmęczonego i zdenerwowanego, ale mimo tego widać było na jego twarzy zaciekawienie. Szedł w stronę fontanny, po drodze jednak zatrzymał się przy jednym z wielu stoisk, w których sprzedawali kwiaty. Kupił jednego i wtedy przyszedł z nim do mnie.
- Beautiful flower for a beautiful girl. Dzień dobry Camille. Miło Cię w końcu spotkać – powiedział ze swoim charakterystycznym akcentem wręczając mi czerwoną, rozkwitniętą różę.  Uśmiechem pokazywał rzędy równych, białych zębów, loki lekko poruszane były przez wiatr… Wyglądał jak model, który potrafi onieśmielić i poderwać każdą kobietę. Mnie się póki co tyczyło raczej to pierwsze.
- Cześć, dzięki. Problemy z dotarciem? – zapytałam trochę ironicznie, nie dając po sobie poznać jakie emocje u mnie wywołał.
- Troszeczkę. Musisz mnie oprowadzić po Krakowie, jeśli mam tu być częstym gościem.
- Skoro jeszcze nie uciekłeś to mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie? – zapytałam, licząc na twierdzącą odpowiedź. – Chcę mieć jakąś pamiątkę.
- Haha, jasne – wziął ode mnie telefon i poprosił dziewczynę siedzącą obok o zrobienie fotki.
Usiedliśmy na brzegu fontanny, Aleks zdjął okulary, objął mnie ramieniem i z szerokim uśmiechem pozował do zdjęcia. Ja starałam się choć trochę wyglądać tak dobrze jak on by nie zepsuć tej fotografii. Najwyżej siebie z niej wytnę i wtedy będzie perfekcyjna. Błysnęło kilka razy i dziewczyna oddała telefon. Aleks podziękował a ja szybko zerknęłam na zdjęcia – wyszły ładnie, wręcz bardzo dobrze. Oczywiście ani trochę nie dorównywałam Aleksowi, ale gdybym rano nie przyłożyła się do swojego wyglądu mogło być gorzej.
- Mamy jakiś konkretny plan na dzisiejszy dzień?
- Czysta improwizacja, pójdziemy tam gdzie nas nogi poniosą. Rynek, Wawel, uliczki, nieszczęsna Grodzka– zaśmiałam się z niego. – Chyba, że jesteś głodny, to możemy coś zjeść.
- Później pójdziemy coś zjeść. A co się jada tak na szybko w Krakowie?
- Pewnie to samo co w Bełchatowie, nie jesteś na drugim końcu świata przecież. Jak tu dojechałeś?
- Konstantin mnie przywiózł. Pewnie teraz też się gdzieś włóczy po mieście.
- I tak go samego zostawiłeś?  - zdziwiłam się. Nie dość, że Cupković robi mu za kierowcę to jeszcze teraz jest skazany na pobyt w obcym mieście.
- Poradzi sobie, pozwiedza trochę.
- Excuse me, Aleksandar Atanasijević? Oh, to niesamowite! Cześć, jestem Marta. Mogłabym prosić o autograf i zdjęcie? – usłyszeliśmy  głos. Oderwaliśmy od siebie wzrok i spojrzeliśmy dziewczynę w wieku około 15 lat, zachwyconą całą sytuacją spotkania Aleksa w Krakowie.
- Yyy, jasne – zaskoczony chłopak zgodził się. Szybko podpisał swoją fotografię, którą dziewczyna najwidoczniej nosiła zawsze ze sobą, po czym laska prawie rzuciła we mnie aparatem, powiedziała krótko z dziwną miną „Zrób nam kilka zdjęć” i uwiesiła się chłopakowi na szyję. Zobaczyłam, że nie jest mu tak do śmiechu jak podczas mojego zdjęcia, także z kpiącym uśmiechem zrobiłam kilka fotek i oddałam dziewczynie aparat. Jeśli myślałam, że tak się jej pozbędziemy, byłam w błędzie.
- Aleks, to co tam kochany u ciebie słychać? Nic nie pisałeś, że wybierasz się do Krakowa. Chcesz, by cię oprowadzić? Chodź na kawę – szczebiotała dziewczyna jak nakręcona, szarpiąc mu ramię.
- Nie, nie mogę, miło…
- A jakie tam nie możesz, przecież jesteś w nowym mieście, masz wolne – przerwała mu w środku zdania i dalej mówiła swój monolog. - Odpocznij trochę, zaszalej, korzystaj z życia. Jak już muszę to ja ci postawię tę kawę, albo piwo jak chcesz, ale to już sobie sam kupisz, bo ja nie mogę. Powiem ci, że jesteś wyższy niż mi się wydawało. Ale tak samo przystojny jak w telewizji. 
- Hej! Słuchaj! Jakbyś nie zauważyła, jestem teraz na randce i nie chcę, żeby ktokolwiek nam przeszkadzał. Dostałaś co chciałaś, było fajnie a teraz pozwól, że odejdziemy. Miło było cię poznać.
Zarówno moja mina jak i dziewczyny wyrażała szok i zaskoczenie. Czułam się jak w kreskówce, kiedy wydarza się coś nieprawdopodobnego i bohaterowi szczęka opada do ziemi a oczy wychodzą z orbit. Aleks, który traci cierpliwość i odmawia czegoś fance? I powiedział przed obcą dziewczyną, że jest na randce. Zaskoczyło mnie to, gdyż między nami nie padło to słowo i sama nie wiedziałam jak to spotkanie odbierać. A najwidoczniej, skoro się przyznał do randki, traktuje to poważnie.
Aleks założył okulary i pociągnął mnie bym poszła za nim jak najdalej od dziewczyny, która z obrażoną miną odeszła od nas. Kiedy znaleźliśmy się dalej zatrzymał się, rozglądnął i usiadł na ławce.
- Wow – powiedziałam, siadając obok niego.
- Tak, wiem, była trochę szalona, ale musisz przywyknąć – popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, licząc na zrozumienie.
- To też. Czyli mówisz, że jesteś na randce? Fajnie, że się dowiedziałam o tym w trakcie.
- Pierwsza randka jest zawsze dziwna i niezręczna, nie uważasz? Przygoda się dopiero zaczyna, trzeba poznać drugą osobę, a to można robić nie nazywając spotkania randką. Co nie oznacza, że nią nie było. To co robimy? Nie traćmy czasu, chodźmy. Chcę trochę pozwiedzać skoro już przyjechałem do Krakowa.
 Wstał, podał mi rękę by pomóc mi też stanąć i poszliśmy na spacer najpierw dookoła sukiennic, później różnymi uliczkami, po czym wróciliśmy na rynek. Czas leciał, minęło kilka godzin. Z początku rzeczywiście ciężko mi było rozmawiać z nim, zawstydzał mnie swoją otwartością i pewnością siebie, jednak powoli się to zmieniało. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy jakie nam przyszły do głowy. Obserwowaliśmy spacerujące osoby oraz te, które siedziały w ogródkach przed restauracjami. Kiedy wypatrzyliśmy taki, który nam się spodobał zdecydowaliśmy zatrzymać się, czegoś się napić i coś przekąsić. Zamówiliśmy sobie po kawie i kawałku ciasta. Wbrew moim obawom coraz lepiej się dogadywaliśmy i teraz czułam się, jakbyśmy się znali przez całe życie. Język również nie był problemem, oboje dobrze znaliśmy angielski. Rozmowa toczyła się własnym, spokojnym rytmem. Nie poruszałam tematu siatkówki, nie chciałam go zmuszać do rozmowy o niej kiedy ma wolne. Jak będzie chciał to sam zacznie rozmowę. Wolałam, by dzisiejszy dzień był dla niego odpoczynkiem od codzienności.
- Byłaś kiedyś w Serbii? – zapytał.
- Nie, ale za to Chorwację oraz Bośnię i Hercegowinę znam bardzo dobrze. W tym roku też pewnie zaliczę te państwa.
- To może jedź ze mną na wakacje jak będę mieć wolne – powiedział z nadzieją w głosie. Chciałam się zgodzić, jednak były to dla mnie plany wybiegające za bardzo w przyszłość. Nie mogłam mu tego obiecać.
- Zobaczymy, jak dam radę to czemu by nie – odpowiedziałam, a jego oczy pojaśniały ze szczęścia. Jak takie ciepłe, pełne życzliwości i szaleństwa oczy mogą się komuś nie podobać? – To jak ci się podoba Kraków?
- Bardzo ładne miasto, ma swój urok. Stare kamienice, urokliwe uliczki, większość osób tu mówi po angielsku przez co wydaje mi się, jakbym nie był w Polsce. Dziękuję, że mnie tu zaprosiłaś, czuję się jak na wakacjach.
- O to mi chodziło. Pewnie w Bełchatowie nie masz zbyt wiele czasu na przyjemności.
- Kocham siatkówkę… Ale fakt, że pochłania to mój cały czas. – powiedział to ze zmartwioną miną. – Mam nadzieję, że jako moja dziewczyna nie będziesz zła na to, że to siatkówce będę poświęcał większość swojego czasu.
Na jego słowa szybko wciągnęłam powietrze, którego przez długi czas nie mogłam wypuścić. Wszystko między nami dzieje się tak szybko, to jest piękne, ale ja dalej nie mogę uwierzyć w jego intencje w stosunku do mnie. Ja, dziewczyną Aleksandara? Kiedy by się to miało stać? Jak? Kim ja jestem, że chciałby być ze mną, co ja takiego zrobiłam?
- O to nie musisz się martwić, to siatkówka była twoją pierwszą i największą miłością i ja nigdy nie stanę miedzy tobą a twoją pasją – powiedziałam z pełnym wyrozumieniem, na co on się widocznie uspokoił i napił się kawy.
- Aleksandar… - zaczęłam – To naprawdę miłe, jak to wszystko się toczy, ale powiedz mi, czy to… Czy my mamy jakąś przyszłość? – postanowiłam poruszyć ciężki temat. Niezbyt przyjemny, jednak taka rozmowa musiała mieć prędzej czy później miejsce. Nie można w końcu planować wspólnych wakacji, jeśli nie wiemy, co będzie z nami za parę dni lub tygodni.
Zobaczyłam jak strapienie zastępuje dotychczasową radość. Przez pewien czas zbierał się do odpowiedzi, jednak żadne słowa nie wychodziły z jego ust. Wiele myśli krążyło mi po głowie, nie wiedziałam, czy odbierać ciszę za potwierdzenie moich najgorszych obaw, że to się skończy nim się właściwie zaczęło, czy po prostu będzie ciężko cokolwiek stworzyć między nami.
Bez rozmów skończyliśmy posiłek, Aleksandar zapłacił i wróciliśmy na płytę rynku. Jako, że robiło się już późno powiedział, że odprowadzi mnie do mieszkania a sam będzie się brać by zdążyć na wieczorny trening. Nie chciałam się z nim rozstawać, już się przyzwyczaiłam do jego obecności, ale musiał wracać do swojego życia. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Chłopak chwycił mnie za dłoń i trzymając się poszliśmy na przystanek. Nie musieliśmy długo czekać, ponieważ zaraz podjechał nasz autobus. Wsiedliśmy, kupiłam Aleksowi bilet po czym stanęliśmy na przegubie, gdyż nie było więcej wolnego miejsca. Kiedy pojazd ruszył i przegub zaczął się kołysać na wszystkie strony ledwo powstrzymywałam śmiech na widok Aleksa, który nienauczony jeździć w publicznych autobusach przygarbiony uparcie trzymał się rurki i nie wiedział co robić ze swoimi stopami na zakrętach, kiedy podłoga się ruszała. Jak jednak jego głowa zaliczyła dwukrotne, jedno zaraz po drugim spotkanie z dachem autobusu nie mogłam wytrzymać i wybuchłam śmiechem. Na jego szczęście byliśmy już prawie na miejscu. Dzięki temu jak wysiedliśmy wrócił nam dobry humor a ja dalej chichotałam pod nosem z jego jazdy.
- Jak ty możesz jeździć czymś takim? – zapytał z przerażeniem w oczach. – Hałasuje jakby miało się rozlecieć, ciasno, duszno, nisko, trzęsie się, kręci, a podłoga ucieka pod stopami! Gorzej niż na karuzeli w wesołym miasteczku!
- Nie ma sprawy, następnym razem całą drogę pójdziemy pieszo. Jak tam głowa?
- Dochodzi do siebie – uśmiechnął się sympatycznie do mnie.
- Wejdziesz na herbatę? – spytałam, kiedy doszliśmy pod moją klatkę.
- Wejdę, ale na chwileczkę. Zaraz przyjedzie tu Cupko, wysłałem mu już namiary.
- Aha.. – odpowiedziałam ze smutkiem. Bałam się, że to może być nasza pierwsza i jednocześnie ostatnia randka. Nie chciałam, by się skończyła. Nie teraz, kiedy zaczynałam się do niego naprawdę przekonywać.
Zaprowadziłam nas do mieszkania. Nie obyło się bez narzekania Aleksa, który mimo dobrej kondycji narzekał, że czwarte piętro to wysoko i nie wyobraża sobie tak mieszkać bez windy.
- Witaj u mnie. Nic specjalnego, zwykłe, skromne studenckie mieszkanie.
- Nie jest źle, wydaje się być całkiem przytulne – skomentował. Oprowadziłam go zostawiając swój pokój na koniec, na stole postawiłam wazon z różą. Oczywiście nie uszły jego uwadze plakaty porozwieszane po każdej ścianie mieszkania.
- Ładnie urządzony masz pokój, ale widzę, że twoje ściany jako jedyne świecą pustkami – powiedział, rzucając się na moje łóżko.
- Ej, ostrożnie, bo się rozleci! – upomniałam go. – To łóżko ma swoje lata a jest bardzo wygodne i nie chcę, by się zepsuło pod twoim ciężarem.
- To mam się przenieść na krzesło? – zapytał zdziwiony. Dobrze zdawał sobie sprawę ze stanu moich krzeseł – kiedy na jednym usiadłam zaskrzypiało i zachwiało się.
- Nie, jego już zupełnie połamiesz – zaśmiałam się. - To mieszkanie nie jest przystosowane do wzrostu i wagi siatkarza.
Aleks zmienił pozycję z siedzącej na leżącą, ułożył się na boku, podkurczył odrobinę nogi i skomentował:
- Jakie tam nieprzystosowane, mieszczę się na łóżku, nic więcej mi nie trzeba.
Zapadła cisza, jednak nie ta z rodzaju krepujących. Obserwowałam go w skupieniu. Widziałam, jak oczy mu się same zamykają ze zmęczenia. Dla obu nas dzień był długi, pełen wrażeń i co za tym idzie wykańczający. Musiałam przyznać, że widok Aleksa usypiającego na moim łóżku był co najmniej uroczy. Jego loki ułożyły się wzdłuż głowy, na twarzy zagościł pełen spokój. Tak zrelaksowany wyglądał niesamowicie, w końcu zobaczyłam w nim nie doświadczonego życiem siatkarza, lecz młodego, 22-letniego chłopaka. Wstałam z krzesła i siadłam na skraju łóżka. Nie mogłam oprzeć się pokusie dotknięcia go, zauroczona przejechałam palcami po jego policzku. Czułam jednocześnie szorstkość zarostu i miękkość jego skóry. Zobaczyłam jak delikatnie marszczy czoło, jednak nie odezwał się ani słowem. Mając nadzieję, że nie ma nic przeciwko, sunęłam dłonią z powrotem na żuchwę, aż do ust. Otworzył oczy, a ja zabrałam dłoń. Usiadł naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie bardzo intensywnym wzrokiem. Tajemnicza siła zaczęła nas do siebie przechylać a ja chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Popatrzyłam w jego oczy, w których widziałam mieszaninę pożądania i niepewności. Zamknęłam powieki i pozwoliłam sprawom toczyć się samym. Poczułam jego miękkie, aksamitne usta na swoich oraz jego dłonie wędrujące po moich plecach, po twarzy i we włosach. Całkowicie oddałam się intensywnemu doznaniu, bez problemu dostosowując swój rytm do rytmu Aleksa. Był delikatny i czuły, z początku nieśmiało spijał niczym wino pocałunki z moich ust, później pocałunek przemienił się w bardziej namiętny, pełen pasji. Zatraciliśmy się w nim, zapominając o otaczającym nas świecie. Moje usta drażniły się z jego, zęby podgryzały wargę, języki tańczyły swój własny taniec. Oparłam się swoim ciałem o jego umięśnioną klatkę piersiową, jedną rękę położyłam mu na policzku, drugą zatopiłam w lokach, które zawsze chciałam dotknąć. W pewnym momencie usłyszeliśmy dźwięk telefonu Aleksa, który wyrwał nas z uniesienia i zakończył nasz pocałunek. Nikt jednak nie sięgnął by go odebrać. Położyłam swoją głowę na ramieniu Aleksa a on mnie objął i trwaliśmy tak by uspokoić swoje oddechy. 
- Aleks… - znów zdecydowałam się  poruszyć temat naszej przyszłości. Nie chciałam psuć cudownej aury, jaka się między nami wytworzyła, ale chciałam mieć to za sobą. Wyplątałam się z jego uścisku, wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam swoją przemowę. – Co teraz z nami będzie?
Chciałam powiedzieć coś mądrego, jednak tym razem mi się nie udało. Spojrzałam na niego i czekałam na odpowiedź, której tym razem musiał mi udzielić.
- Jesteś najbardziej wyjątkową osobą jaką w życiu spotkałem. Dzisiejszy dzień był wspaniały i chciałbym, żeby całe moje życie tak wyglądało. Już na meczu wiedziałem, że jesteś inna niż każda dziewczyna. Cieszę się, że udało mi się ciebie znaleźć i nie chcę cię teraz stracić. Więc może chcesz być moją dziewczyną?
Zadał jedno, krótkie pytanie, na które miałam problem odpowiedzieć. Postanowiłam być z nim jednak szczera, nawet, jakby miało mu to sprawić przykrość.
- Aleks, moją odpowiedź znasz, oczywiście, że tak. Jednak to nie mnie powinieneś się pytać lecz siebie.  Wierzę, że nie jesteś facetem, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, jednak ty jesteś siatkarzem, a ja zwykłą dziewczyną. Nie chcę, żebyś zaraz ze mną zerwał, bo zainteresowała cię lepsza, ładniejsza bądź sławna. Także to ja ciebie pytam, czy chcesz być ze mną? Mimo tego, że ja nie jestem sportowcem? I będzie nas dzielić prawie trzysta kilometrów? Weź pod uwagę również to, że póki mam studia, nie mogę nigdzie z tobą pojechać jak zmienisz klub…
- Ej, stój. – przerwał mi mój wywód. – Nie załamuj mi się tu czasem. Związek na odległość jest ciężki, ale tak jak powiedziałaś, jesteśmy w stanie mimo tego być razem, jeśli tylko będziemy sobie całkowicie ufać. A z tego co widzę, mimo tego czasu, jaki z tobą dziś spędziłem i zapewnień, jakie ci dziś mówiłem, nie chcesz mi zaufać.
- Przepraszam, jeśli cię tym uraziłam, ale ja jestem za bardzo rozsądna by rzucić studia i jechać za tobą na drugi koniec świata tylko dlatego, że mi powiedziałeś, że jestem wyjątkowa. Zawsze możesz przecież spotkać kogoś, kto będzie do ciebie bardziej pasować. Jesteśmy młodzi, popełniamy błędy…
- Czyli o co ci chodzi? – podniósł głos, zapewne już nic nie rozumiejąc z tego co powiedziałam. – Ja ci nie każę się poświęcać dla mnie, bo nie na tym polega związek. Chcę po prostu być szczęśliwy z tobą u swojego boku. Błędem będzie pozwolić ci odejść, a nie spróbować być razem. Ale jeśli chcesz mnie zostawić, to ja cię nie zatrzymuję.
- Nie o to mi chodziło – wyszeptałam. Wzrok miałam spuszczony, nie mogłam patrzeć na jego rozgniewaną twarz. Emocje mną targały, a z oczu polały się pierwsze łzy. Sama nie rozumiałam dlaczego muszę z tego robić taki problem, przecież to do mnie niepodobne. – Ja się po prostu boję, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra. Naprawdę chcę ci zaufać, jednak na to potrzeba czasu. Na razie w mojej głowie widzę tylko czarne scenariusze tego, że mnie zostawisz i już zawsze będę tą dziewczyną, którą Aleksandar rzucił po tygodniu bo znalazł sobie inną. Powtarzam, że ja chcę być z tobą i jeśli ty też to nie ma żadnego problemu.
- Jeśli tak sprawa między nami wygląda, to się oboje zastanówmy. Dajmy sobie tydzień. Przyjadę w sobotę i podejmiemy decyzję. Mam nadzieję, że będzie właściwa. Proszę, dajmy sobie szansę.
Kciukiem wytarł resztki łez z mojego policzka. Wiedziałam, że jak ktoś w tym związku będzie wyjątkowy, to właśnie on. Nie ja. Nie chciałam go stracić.
- Nie, nie czekajmy tydzień – wypaliłam w przypływie chwili. – Tak, chcę być twoją dziewczyną. Od teraz. Nie mogę czekać tygodnia aż się rozmyślimy.
Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do mnie. Nie był to jednak uśmiech jak każdy dzisiaj. Był tylko zasłoną smutku, jaki panował w Aleksie. Może i starał się go ukryć, jednak jego oczy mówiły wszystko – nie było w nich tego charakterystycznego błysku, były przygaszone. Na moje słowa wróciła mu radość, jednak nawet one nie wystarczyły by zapomniał o moich poprzednich słowach, którymi sprawiłam mu przykrość.
- Czyli mam zmienić swój status na facebooku? – zażartował.
- Tak. Tylko proszę, nie ustawiaj mnie tam czasem jako swoją dziewczynę. Może później, ale na razie nie ma co rzucać twoich fanek na głęboką wodę. I moich współlokatorek.
- No tak. Od razu wszyscy by wiedzieli, że nie mają z tobą szans.
- Jasne. Eh, cały dzień w Krakowie spędziłeś a ja nawet nie zabrałam cię na Wawel – teraz zauważyłam, że najważniejszy punkt turystów został przez nas pominięty.
- Z daleka go widziałem, a do środka wejdziemy następnym razem.
Uśmiechnął się, wstał, zebrał swoje rzeczy i poszliśmy do wyjścia. Zeszłam z nim pod blok. Nadszedł moment pożegnania, pierwszy i jeden z wielu, które nas czekają.
- To widzimy się za tydzień? – spytałam go, nie bardzo wiedząc co innego mogłabym powiedzieć w takiej sytuacji.
- Oczywiście. A za dwa tygodnie biorę cię do siebie – postanowił. – Pisz i dzwoń, poradzimy sobie przez ten tydzień osobno.
Kątem oka zobaczyliśmy białego Evoque’a Cupka zajeżdżającego na parking. Westchnęłam głośno, na co Aleks zachichotał. Schylił się do mnie, pocałował w czoło i powiedział:
- Do usłyszenia. Będę tęsknić.
Obserwowałam, jak odchodzi. Pomachał mi jeszcze, zanim wsiadł do samochodu. Kiedy Land Rover zniknął mi z pola widzenia wróciłam do mieszkania. Byłam kompletnie zauroczona tym facetem, śmiałam się sama do siebie, nie mogłam uwierzyć w to szczęście jakie mnie spotkało. Nie miałam już wątpliwości, że podjęłam właściwą decyzję.

***

Na szybko dodaję trzeci rozdział. Przepraszam za tak długą przerwę, ale dwa tygodnie nie miałam internetu… A zaraz biorę się za zaległości na blogach, też się tego uzbierało. Nie wiem skąd ja biorę czas by tyle blogów czytać. ;)
Wydaje mi się, że rozdział nie jest jakoś bardzo zły. Mogłabym z niego zrobić dwa krótsze, ale nie chciało mi się kombinować i go rozcinać. Takiego napisałam to niech już taki będzie. ;) Pozdrawiam!

Btw, Aleksandar bardzo mi pasuje do takiej zwykłej, sympatycznej dziewczyny. Dlatego wybrałam taką bohaterkę, a nie jakąś gwiazdę sławniejszą niż on sam. ;) 21.07.2013

12 komentarzy:

  1. Aaaaaaa....ale fajnie ! Dobrze, że się zgodziła.
    Ja wierzę, że im się uda być a takim związku i mam nadzieję, że Aleks na prawdę nie znajdzie sobie innej. Według mnie Kamila jest najlepsza dla niego!! :P
    Super rozdział, czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się kreować Aleksa na miłego, fajnego chłopaka i za takiego uważa go Kamila. Poznajemy go powoli razem z bohaterką, pewnie trochę inaczej by wszystko wyglądało jakby ten rozdział był pisany z perspektywy Aleksa. ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Oddaj mi choć jedną setną swojego talentu pisarskiego. Każdą scenę opisujesz dokładnie, z uczuciem. Ja tak nie umiem.. U mnie w opowiadaniu panuje swego rodzaju chaos. u Ciebie jest ta swoista harmonia, która mnie uspokaja i zadowala.
    Randka Aleksa i Camille była super. Naprawdę. Pierwsze randki zwykle są krępujące, każdy boi się powiedzieć coś głupiego, aby nie spieprzyć tego już na pierwszym spotkaniu. Jednak oni się dogadywali. I to było piękne. Osoby z dwóch różnych światów, potrafiły odnaleźć wspólny język, dogadać się.
    Szczerze nie mogę się doczekać rozdziału, kiedy Kamila odwiedzi chłopaka w Bełchatowie. Fajnie by było gdyby zabrała ze sobą dziewczyny :)
    Życzę dużo weny i czasu w nadrabianiu zaległości :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki talent... Mogę Ci oddać tyle, ale pewnie nic mi wtedy nie zostanie. ;)
      Przyznam się, że ciężko mi było takie spotkanie napisać. Głównie dlatego, że trwało tak długo, a nie chciałam ograniczać się do wycinka z tego dnia. Musiałam się bardzo wysilić by zapełnić cały ten czas. ;)
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Oj, sielankowo, sielankowo! :) Jestem bardzo ciekawa, co dalej z nimi będzie. Okej, będą się widzieć za tydzień, za dwa Aleks weźmie Kamilę do Bełchatowa, ale co dalej? Jestem trochę jak sama Kam - lubię się martwić na zaś, chociaż próbuję jakoś to zwalczać :) Mimo to wierzę, że im się uda i mocno trzymam za nich kciuki.
    I moim zdaniem Aleks również pasuje do zwyczajnej dziewczyny. Nie wyobrażam sobie jakiejś gwiazdy, będącej z nim w związku. Aleks jest taką gwiazdą (w pozytywnym tego słowa znaczeniu, oczywiscie :)), że druga mu niepotrzebna! :D

    Buziaki! :*

    I jeśli masz chwilę - http://nad-przepasciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby to takie odległe, za tydzień, za dwa. Niestety (lub stety) ja lecę z akcją, więc pewnie niedługo się okaże co przyniesie przyszłość. :)
      U Ciebie jest dużo czytania, także jak znajdę czas to wpadnę z przyjemnością. :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Ale że już? Ledwo co się spotkali i jest jego dziewczyną? A nawet ledwo byli na jednej randce? Na dodatek ona wpuściła do mieszkania zupełnie obcego faceta! Matko, ja bym się bała, pomimo, że jest sławny i w ogóle. Troszkę za szybko się to wszystko chyba potoczyło. Jakiś taki maleńki niesmak w tym rozdziale. Mimo wszystko nawet spoko, gdyby jeszcze nie fakt, że już ją zaprosił na wakacje :d Dobra, nie czepiam się już. Wszystko pięknie, ładnie, ale jak dla mnie za mało opisów tego spotkania, takich głębszych. I sorki, że komentuję z tego nicku, ale powracam z nowym opowiadaniem. Zajrzyj do mnie, bo czekam na opinię od Ciebie. Weny Ci życzę, Camille!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak to ma być, szaleństwo młodości, pochopne decyzje! :D Wiadomo, że w realnym życiu byłoby zupełnie inaczej, jednak jak to w opowiadaniu bywa jest inaczej niż powinno być. ;)
      Opisów mało, bo jakbym chciała wszystko dokładnie opisać to by to za długie wyszło. Niestety, ale rzeczywiście wszystko streściłam. ;)
      Wpadnę niedługo! :D

      Usuń
  5. Świetne opowiadanie. Myślę, że do Aleksa pasuje "zwyczajna" dziewczyna, a nie jakaś gwiazda z która podobno jest w rzeczywistości.Masz piękne tło na tym blogu, ale troszke czcionka jest za mała, lecz do treści nic nie mam :)

    Dodajesz rozdziały co tydzień?Pytam, gdyz dopiero dziś znalazłam to wspaniałe Aleksowe opowiadanie i jesli tak jest to chyba umre z ciekawości jakie bd losy głównej bohaterki..

    Życze weny
    Kamila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja go za świetne nie uważam, ale ciężko, by autor chwalił swoje opowiadanie. Na pewno ma wiele niedociągnięć, ale ja po prostu czerpię rozrywkę z tego pisania, a można tu poszaleć bo opowiadanie to nie życie. :)
      Dodaję co tydzień, tylko teraz miałam przerwę spowodowaną wakacjami. Ale nie wiem, czy nie zmienię dnia na poniedziałek, bo ten dodałam w niedzielę a w weekendy ciężko mi publikować.
      Czcionkę mogę zmienić, ja u siebie mam automatycznie przybliżone i powiększone, ale na innych przeglądarkach widziałam, że rzeczywiście nie jest zbyt duża.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Lepota_Balkanska25 lipca 2013 22:43

    Pięknie się układa. Zwykła, inteligentna dziewczyna i Aleksandar...ech, własnie dlatego lubię czytać Twoje opowiadanie;)Bardzo sielankowo i biała legenda Aleksa- lubię to;)
    i chyba więcej nic nie muszę dodawać jak:

    "A ja te volim i molim, voli me"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie inne niż prawdziwe życie, co nie? I to jest chyba jednocześnie największa wada i zaleta tego opowiadania. ;D

      Usuń