poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział V





I can't find the words to say, they're overdue
 I've travelled half the world to say
  I belong to you
   Muse - I Belong To You (+Mon Coeur S'ouvre A Ta Voix)


Znacie to uczucie, kiedy macie tajemnicę, którą chcecie się podzielić z całym światem? Gdyby nie fakt, że tajemnic się nie zdradza, dawno bym już wykrzyczała z radości całemu światu to, że moim chłopakiem jest Aleksandar. Zdecydowaliśmy jednak, że póki co lepiej nie ogłaszać tego całemu światu. W związku z tym nie mogłam nic powiedzieć również dziewczynom. Niedawne spotkanie musiałam odłożyć w zapomnienie i jedyną oznaką, że miało miejsce, jest czerwona róża stojąca w wazonie. Żeby uniknąć pytań skąd ją mam musiałam się jej pozbyć – nie miałam wyboru. Nie chciałam jej wyrzucać i na szczęście dla kwiatka wymyśliłam dobre rozwiązanie. Dlatego też w niedzielę wieczór, zanim przyjechały dziewczyny, zapukałam do drzwi sąsiadki i podarowałam jej swoją różę. Wytłumaczyłam starszej pani, że nie mogę jej zatrzymać a żal wyrzucać.
Kiedy Wiki i Nikola przyjechały nic w mieszkaniu nie wskazywało na to, że był tu sławny siatkarz. Prawie nic – mój humor mógł być podejrzanie zbyt dobry, szczególnie, że ostatnio mój nastrój był wręcz depresyjny. Starałam się zachowywać normalnie, jednak nie miałam wpływu na swoje zachowanie. Nic dziwnego, że Nikola wydawała się w stosunku do mnie nieufna.
- Kamilka, coś się stało? Jakaś za bardzo szczęśliwa jesteś. Odpisał Aleks?
Obserwowała mnie podejrzliwie. Całe szczęście udało mi się gładko skłamać.
- Nic nie napisał, w ogóle nie wchodził na twittera.
- Niemożliwe – skomentowała. – Nie byłabyś tak radosna gdyby czegokolwiek nie napisał.
- Serio mój humor jest tak zależny od jego wpisów? Ale ja się stoczyłam – próbowałam obrócić całą sytuację w żart.
Niestety nie przyniosło to żadnego skutku, gdyż dziewczyna poszła do mojego laptopa i zaczęła przeglądać moje konta na facebooku i twitterze w poszukiwaniu wpisów od chłopaka. Wkurzyła mnie tym ale nic sobie nie robiła z moich krzyków i narzekań, że nie ma prawa grzebać po moich profilach. – No przecież ci krzywdy nie robię, po prostu sprawdzam co napisał.
Odpuściłam. Miałam jednak nadzieję, że nie posunie się tak daleko by sprawdzać moje prywatne wiadomości, wśród których jest rozmowa z Aleksem.  Chciałam jej wszystko powiedzieć, jednak wszystko w swoim czasie.
- No patrz, nic nie napisał – zdziwiła się Nikola, kiedy skończyła swoją rewizję.
- A nie mówiłam? A cieszyłam się dlatego, że mamy ładną pogodę, w końcu świeci słońce i zaliczyłam ciężkie kolokwium. Czy ja naprawdę nie mogę być szczęśliwa? – oburzyłam się.
- Oczywiście, że możesz. Miałam po prostu nadzieję, że coś ci odpisał – powiedziała z lekkim zmartwieniem.
- I chyba już nie odpisze! – krzyknęła Wiki z drugiego pokoju. Najwidoczniej ona lepiej wiedziała gdzie szukać. Przybiegła do nas i z szyderczą miną wytłumaczyła, że Aleks zmienił status związku i mogę się pożegnać ze szczęśliwym zakończeniem naszej historii i to nawet lepiej, bo ze mną by się marnował.
- Trudno. Wiedziałam, że tak będzie – odpowiedziałam gromiąc Wiktorię wzrokiem.
Sposób, w jaki powiedziała tamto Wiktoria  sprawił, że zapomniałam o wszystkim, co nas łączyło. Po jej słowach powiał chłód, który skutecznie ostudził nasze relacje. Jak bardzo z Nikolą chciałam podzielić się swoją radością tak bardzo przestałam chcieć, by Wiki się o tym dowiedziała. Myślałam, że znam ją na wylot, a ona ciągle zaskakuje mnie swoim zachowaniem odkąd sprawa z Aleksem przestała mieć wymiar czysto wyimaginowany. Jak mogłam być tak głupia by sądzić, że dziewczyna będzie mnie w tym wspierać. Teraz przejrzałam na oczy i dowiedziałam się jaka ona jest naprawdę. Tylko jak ja jej się przyznam, że jednak Aleks się – jak to ona powiedziała – marnuje ze mną?
- To my idziemy do siebie, chodź Wiki – powiedziała niepewnym głosem Nikola przerywając nasz pojedynek „kto ma większy mord w oczach” ciągnąc Wiktorię za ramię do jej pokoju. W samą porę, gdyż zaczął dzwonić mój telefon.
Z dziewczynami za ścianą nie mogłam go odebrać , od razu usłyszałyby jak mówię po angielsku. Odrzuciłam przychodzącą rozmowę i wyszłam z mieszkania nikogo o tym nie informując. Zatrzymałam się w pobliskim parku, w którym mogłam swobodnie pogadać i odzwoniłam do Aleksa. Jak się okazało nie miał żadnego konkretnego powodu, dla którego dzwonił, ale i tak przegadaliśmy  ponad pół godziny. Dowiedziałam się, że Cupko się na niego obraził po tym, jak w drodze powrotnej z Krakowa Aleks rozlał colę na białą skórę w samochodzie. Mimo tego, że nie został żaden ślad, Konstantin przestał się do niego odzywać. Niestety musiałam przyznać Cupku rację, że to wina Aleksa, ale miałam nadzieję, że niedługo im przejdzie. Dużo czasu poświęciłam swoim obawom dotyczących Wiktorii. Byłam wdzięczna Aleksowi, że chciało mu się o tym słuchać i do tego wspierał mnie bym się nią nie przejmowała. Oprócz tego opowiadał mi o treningu i planach na następne dni. Miło mi się z nim rozmawiało, z chęcią słuchałam jak opowiada o swojej pasji.
Kiedy wróciłam do mieszkania poszłam zrobić sobie kolację. Za mną do kuchni weszła Wiktoria.
- Gdzie to byłaś o tej porze? – zapytała. Widziałam po jej minie, że bardzo chciała mi dokuczyć, więc postanowiłam się z nią podroczyć.
- Musiałam wyjść by w spokoju móc porozmawiać z Aleksem przez telefon – rzuciłam obojętnie. Uparcie kroiłam pomidora by nie patrzeć na reakcję Wiki. Nie musiałam tego robić bo czułam, jak napięcie w kuchni wzrasta a powietrze gęstnieje. Chciała walki, to niech ma.
- I co tam u niego słychać? – wycedziła do mnie. Już nawet przestała udawać być choć trochę miłą.
- Przyjeżdża w sobotę – odwróciłam się do niej i promiennie uśmiechnęłam. – Nie martw się, nie poznam go z tobą.
Wydawało mi się, że w momencie jej źrenice się zwężyły. Gdyby wiedziała, że to wszystko prawda pewnie bym już leżała martwa. Możemy kłócić się na słowa, jednak jeśli by to miało przejść na czyny jestem na przegranej pozycji – nie byłabym w stanie nic zrobić Wiki. Nawet takiej błahostki rodem z przedszkola jak dosypanie soli do herbaty. Ona pewnie odważyłaby się nie na takie uczynki.
Nie musiałam długo czekać na jej reakcję, jednak nawet tego się nie spodziewałam. Kiedy wychodziła z kubkiem z kuchni niby przypadkiem się potknęła i wylała sok prosto na moją koszulę.
- Przegięłaś! – krzyknęłam tak, że chyba cały blok usłyszał. – O co ci kurwa chodzi? To już nie można zażartować tak jak kiedyś? Sorry, ale nie rozumiem Cię! Serio jesteś na tyle dziwna, żeby się obrażać o siatkarza, z którym nawet nigdy nie zamieniłaś słowa?
- Właśnie mogę jak widzisz!
- No to się obrażaj, mi nie zależy! Tylko spróbuj mnie jeszcze raz tknąć, a pożałujesz!
Wyszłam z kuchni, mocno trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju. Byłam wściekła i na Wiktorię, i na siebie. Nie rozumiem jak ona śmiała posunąć się tak daleko, przecież nic jej nie zrobiłam. Zaczynałam się poważnie obawiać jak będzie wyglądał mój pobyt w tym mieszkaniu, kiedy prawda wyjdzie na jaw.

Tydzień minął mi bardzo szybko. Na studiach miałam urwanie głowy także przesiadywałam większą część dnia na kampusie. Było mi to bardzo na rękę, gdyż ograniczyłam spotkania z Wiktorią prawie do zera - do domu wracałam tylko na sen i rano pierwsza wychodziłam. Jednak głównym powodem, dlaczego szybko zleciało mi tyle dni, było wyczekiwanie na kolejne spotkanie z Aleksem. Dzwoniliśmy do siebie codziennie, co pomogło nam wytrwać bez spotkania, ale rozmowa nie mogła nam zastąpić realnego kontaktu. Może i było ciężko, ale dało się wytrzymać trzymając się wizji niedługiego zobaczenia się. Zaczynałam wątpić w realność chłopaka, który jest zbyt perfekcyjny aby był prawdziwy.

W sobotę rano obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Rozespana odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Halo, kto mówi? – spytałam powoli, przeciągając słowa na samogłoskach.
- Camille? Ja już jestem pod Krakowem. – usłyszałam angielskie słowa. – A ty… Obudziłem cię? – zdziwił się Aleks.
- Mogłeś zadzwonić później. A co ty tak wcześnie jedziesz?
- Słońce, jest już 10.
- Fuck! Nie ustawiłam sobie budzika. To za ile będziesz?
- Pół godziny. Ale nie spiesz się, najwyżej poczekam aż po mnie przyjdziesz na dworzec.
- Chwila, ale gdzie ty chcesz czekać? Jaki dworzec? – nie rozumiałam o czym on mówi. Co prawda miał mi dziś pisać gdzie się spotykamy, ale co on by robił na dworcu?
- Kolejowy, Kraków Główny.
- Ale jak ty tam się dostaniesz? – jakoś nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi.
- Normalnie, pociągiem jadę to raczej tam będę mieć przystanek.
- Pociągiem?
- Eh, pogadamy później jak się obudzisz – zaśmiał się ze mnie.
- Okey, to ja się zbieram i idę.
Zarzuciłam na siebie letnią koszulę i shorty, założyłam tym razem conversy, zrobiłam lekki makijaż i dosłownie wybiegłam z mieszkania przeczesując sobie włosy rękami po drodze. Trafiłam idealnie na odjazd tramwaju i dokładnie po 30 minutach byłam pod galerią krakowską, obok której był budynek dworca głównego. Nigdy w nim nie byłam, ale nie musiałam błądzić. Na szczęście Aleks sam dotarł do głównego holu budynku a jego znaleźć go nawet w tłumie nie jest trudno.
- Hej – przywitałam się i rzuciłam się mu na szyję. 
Na widok Aleksa od razu poprawił mi się humor. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo brakowało mi go. A przecież nasza znajomość dopiero się zaczyna. Nie zdawałam sobie sprawy jak można się do kogoś szybko przyzwyczaić.
- Hej – odpowiedział i pocałował mnie przelotnie w usta na powitanie. – Tęskniłem.
- Ja też. Ale mniejsza z tym, tłumacz się. Pociąg, serio?
- Cupko mnie nie wpuszcza do samochodu, więc musiałem sobie sam poradzić.
- Ale to trzeba było powiedzieć, może mi by się udało po ciebie pojechać.
- Nie, no co ty. Mam jeszcze trochę honoru i jeśli umawiamy się, że to ja do ciebie przyjadę to tak będzie, choćbym miał rowerem jechać.
- Nie przesadzaj. To co dziś robimy, idziemy do galerii?
Kupiliśmy sobie po kawie i spacerowaliśmy obserwując gabloty sklepowe. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, nadrabiając czas, przez jaki się nie widzieliśmy. Nie chciało mi się nic dzisiaj kupować, ale jakby mi coś bardzo wpadło w oko pewnie bym się skusiła. 
- Chodź na buty! – powiedziałam z entuzjazmem, kiedy przechodziliśmy obok obuwniczego.  – Nie chcę robić zakupów, ale chętnie przymierzę sobie najwyższe szpilki. Zobaczymy czy dorównam ci wzrostem.
- To tu oprócz szpilek sprzedają szczudła? – zażartował ze mnie.
- Ej, przecież ja nie jestem taka niska – udałam obrażoną. Całe szczęście, że mam trochę swojego wzrostu. Na średniej wysokości sięgam mu do ramion, co uważam za bardzo dobry wynik.
Wzięłam z półki najwyższe, chyba piętnastocentymetrowe szpilki i założyłam na nogi. Z trudem się podniosłam i przeszłam do lusterka. Jak bardzo kochałam buty na obcasach tak miałam rozsądek by nie nosić wyższych niż 12 cm. Nic więc dziwnego, że w takich nie potrafiłam chodzić. Oglądnęłam buty z każdej strony i stwierdziłam, że wyglądają naprawdę dobrze. W międzyczasie podszedł do mnie Aleks. Zobaczyłam w lusterku bardzo ładną parę, dwóch radosnych ludzi śmiejących się do swoich odbić. Co ciekawe, w tych butach niewiele brakowało mi do jego wzrostu, jednak była to już wysokość nie do osiągnięcia.
- I jak? – spytałam go.
- Jeśli chcesz sobie połamać nogi możesz je kupić. Ale ja cię wolę w niższych.
- Nie wydaję ci się bardziej seksowna w takich butach? Przecież faceci lubią dziewczyny w szpilkach.
- Ty jesteś zawsze seksowna.
Zaskoczył mnie swoją odpowiedzią, ale cóż innego mógł powiedzieć by się mi nie narazić? Puściłam do niego oczko, zmieniłam szpilki na swoje trampki i opuściliśmy sklep. Myślałam, że już nie będziemy mieć więcej przystanków w czasie wychodzenia z galerii, ale Aleks w pewnym momencie zatrzymał się przy jednej z wystaw. Zanim zorientowałam się, że nie idzie obok mnie, przeszłam jeszcze kilka kroków. Chłopak wpatrywał się w jubilerskie drobiazgi. Poczułam się trochę niekomfortowo, co on planuje?
- Chcesz ode mnie jakąś pamiątkę? – zapytał. – Chodź do środka.
Już chciał wchodzić ale zobaczył, że ja stoję i nie mam zamiaru się ruszyć.
- Aleks, ja nie chcę od ciebie żadnych prezentów – powiedziałam prawdę. – Zniosę to, że stawiasz mi kawę. Oraz, że kupiłeś mi ostatnio różę. Ale jubiler? Nie ma mowy.
- Dlaczego? Ja wiem, że to moja wina, powinienem ci wcześniej coś podarować, także pozwól mi coś tobie kupić.
- Nie, to nie jest dobry pomysł. Ja nie jestem z tobą dla kasy, a otrzymując od ciebie jakikolwiek podarek mogę być źle sądzona.
- Czyli to, że jestem siatkarzem zabrania mi kupienia swojej dziewczynie czegoś, co by jej przypominało o mnie? Nie przesadzaj, dla mnie wszystko tutaj kosztuje grosze. Idziemy – postanowił.
Chciałam się sprzeciwić, jednak nie zapowiadało się by miał z tego zrezygnować. Weszliśmy, przy czym on pierwszy poszedł do kasy i wdał się w rozmowę ze sprzedawczynią. Najwidoczniej dobrze wiedział co chce mi kupić, gdyż kasjerka od razu wzięła się za przegląd gablot. Podeszłam bliżej i przyglądnęłam się co wyciągnęła.
- Mamy tylko jedną taką zawieszkę, ale najwyższej jakości. Białe złoto, próba 750, do tego 12 brylantów barwy G i czystości VS2. Szif brylantowy okrągły w skali bardzo dobry pięknie podkreśla brylancję.  Każdy brylant po 0,05 karata co daje łącznie 0,6 karata.
Zrobiło mi się słabo słysząc taką charakterystykę przedmiotu. Pod szklaną wypatrzyłam zawieszkę-  literę A, naprawdę zapierającą dech w piersiach. Nawet ja musiałam przyznać, że wygląda cudownie. Mimo grubego, białego złota wyglądała na bardzo delikatną. To pewnie przez niewielkie brylanty wystające nad poziomem złota. Każdy oddzielnie wyeksponowany błyszczał w świetle. Wpatrywałam się w nią kiedy Aleks rozmawiał z kobietą o dobraniu właściwego naszyjnika. Wybrali bardzo subtelny, drobny łańcuszek z białego złota do kompletu. Zestaw był śliczny i piekielnie drogi.
- I co o tym sądzisz? – spytał Aleks już trochę zaniepokojony tym, że nic się nie odzywam.
Popatrzyłam na niego wystraszonymi oczami, które pewnie jak zawsze w takich momentach przybrały wielkość pięciozłotówek.
- Wygląda pięknie – powiedziałam szczerze. Chciałam ponownie zaprotestować, ale Aleks wyglądał na nieugiętego.
- To w takim razie bierzemy – powiedział do kasjerki.
- Płacą państwo 8719 złotych.
Aleks ze stoickim spokojem podał kobiecie swoją kartę. Sprzedawczyni podbiła certyfikat, w którym jest charakterystyka zawieszki i diamentów, spakowała biżuterię do eleganckich pudełeczek i włożyła wszystko do firmowej reklamówki.
Pode mną nogi się ugięły, obraz mi się zamazał, miałam problemy z oddychaniem. Nie czekałam na Aleksa aż zakończy transakcję tylko chwiejnym krokiem na nogach jak z galarety wyszłam ze sklepu.
- Jak ja ci mogłam na to pozwolić? Tyle pieniędzy… – spytałam w szoku samą siebie kiedy przyszedł do mnie.
- Pozwoliłaś i jestem ci za to wdzięczny, dla mnie to nie jest dużo kasy.  A ty dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś. I proszę, nie rób takich oczu jakbyś zobaczyła ducha.
Aleks wyciągnął pudełeczka z reklamówki, złożył biżuterię i sprawnym ruchem zapiął mi na szyi. Zawieszka ułożyła się na moim dekolcie, jaśniała od promyków słońca bawiących się z brylantami. Był to prezent, który rozkochałby w sobie każdego człowieka. Mając bogatego chłopaka, któremu zależało na kupnie, chyba mogłam się zgodzić, prawda?
- Thank you – powiedziałam wzruszona i przytuliłam siatkarza. Dalej było mi głupio, że sprawił mi taki podarek. Nie wiem jak się mu kiedykolwiek za to odwdzięczę.
- Nie ma za co, przecież to drobnostka. Przynajmniej teraz mogę cię nazywać moim skarbem.
Pogoda się zmieniała i zapowiadało się na deszcz. Postanowiliśmy zrezygnować ze zwiedzania i pojechaliśmy tramwajem do mieszkania. Na osiedlu wstąpiliśmy do sklepu, kupiliśmy butelkę białego wina, składniki na obiad i przekąski na oglądanie filmu.
Ku mojemu zaskoczeniu Aleks pomógł mi w przygotowaniu jedzenia. Był w tym wręcz bardzo dobry! Równie sprawnie jak ja kroił warzywa i wiedział co się kiedy dodaje do zupy.
- Skąd u ciebie taka znajomość gotowania? Sam sobie przyrządzasz posiłki w Bełchatowie?
- Raz ja gotuję, innym razem Cupko. Albo na miasto wychodzimy, fast foody i te sprawy.
- Fast foody? Przecież to niezdrowe.
- Czasami nie mamy wyboru. Jak trening zajmuje nam cały dzień to nie ma czasu na zabawę w szefa kuchni.
- To może ja ci zapakuję trochę tej zupy na jutro?
- Nie trzeba,  jak nie masz nic przeciwko jutro też wpadnę na obiad.
- Masz wolny weekend? I serio chcesz jeździć tam i z powrotem? Strata czasu i kasy. Jak chcesz to zostań u mnie, nikomu przecież nie będziesz przeszkadzał, dziewczyn nie ma.
- Może się skuszę na twoją propozycję – uśmiechnął się łobuzersko do mnie.
Zjedliśmy zupę pomidorową, która wyszła nam genialnie i przenieśliśmy się z imprezą do mojego pokoju. Aleks rozlał wino do kieliszków, nałożył chipsów i orzeszków do miseczek a ja włączyłam laptopa. Straciliśmy godzinę na szukanie takiego filmu, żebyśmy chcieli oboje go oglądnąć. Aleks już się całkowicie wyłączył, leżał na łóżku z głową w pościeli i tylko od czasu do czasu mówił jakiś tytuł.
- Komedia romantyczna? – usłyszałam stłumiony poduszką głos.
- Mówiłam wcześniej, że nie.
- No to może jakieś fantasy? Harry Potter, Władca Pierścieni?
- Kocham to, ale jakoś dziś nie mam ochoty.
- A jakiś ambitny film, dramat?
- Naprawdę chcesz nam psuć humor dramatem?! O mam dobry film. Oglądałeś Incepcję?
- To ten podobno świetny film z DiCaprio? Zbierałem się do niego parę razy ale ostatecznie nie widziałem.
- Super, to oglądamy ten bo lepszego chyba nie wymyślimy.
Rozsiedliśmy się wygodnie na moim łóżku. Oparłam się o Aleksa a on objął mnie ramieniem. Położyłam laptopa na swoich udach tak, byśmy obaj mieli dobry widok i włączyłam film. Miałam wielka ochotę go oglądnąć, jednak nie mogłam się skupić na fabule. Chłopak skutecznie rozpraszał mnie bawiąc się moimi włosami i przesuwając delikatnie palcami po moim ramieniu oraz dekolcie. Po pół godzinie filmu zrezygnowana kliknęłam stop.
- Troszkę mi przeszkadzasz kochany – powiedziałam do niego najsłodszym głosem jaki potrafiłam z siebie wydobyć.
- Pieprzyć ten film.
Ku mojemu zaskoczeniu wbił mi sie namiętnie w usta. Stęskniona jego dotyku nie pozostałam mu dłużna, sprawnym ruchem dosłownie zdarłam z niego podkoszulek odsłaniając jego umięśnioną klatkę piersiową. Aleks w odpowiedzi zaczął rozpinać mi koszulę. W przeciwieństwie do mnie robił to bez pośpiechu, powoli, jedna ręką odpinał guziczek po guziczku, w przerwach dając mi bardzo słodkie całusy. Byłoby pięknie, gdyby nie dźwięk dzwonka do drzwi. Popatrzyliśmy na siebie wystraszonym wzrokiem. Szybko zabrałam się do zapinania swoich guzików i pobiegłam otworzyć drzwi, za którymi stała…
- Nikola? A co ty tu robisz?

***

Po pierwsze, to zgadzam się z opiniami, że lecę z akcją, bo pewnie takie się pojawią. Ale nie chce mi się z tego opowiadania robić jakiejś Mody na sukces i opisywać milion randek, bądź pisać jedno spotkanie ze szczegółami tak, by jeden dzień dzielić na kilka rozdziałów.
Po drugie, to stałam się ekspertką od brylantów. Kamila naprawdę tego nie chciała, ale Aleks był zdeterminowany jej to dać i ja, autorka stanęłam po stronie chłopaka, więc wyszło jak wyszło. ;)
Po trzecie, opowiadanie to nie życie a życie to nie bajka. Osoby są inne niż w rzeczywistości, takie jak ja chcę. Szaleję z akcją i sytuacjami, które w życiu by nie miały miejsca, bądź nie tak szybko, ale tutaj mogę sobie na to pozwolić. Daję upust swojej wyobraźni i to jest piękne w pisaniu opowiadań. :)
Po czwarte, trochę spraw technicznych. Dodaję teraz rozdziały, które napisałam już wcześniej i staram się cały czas mieć jakieś zapasy, które z tygodnia na tydzień się kurczą, ale jeszcze są. Dwa tygodnie temu napisałam epilog (!), ale jeszcze opowiadania nie kończę. Po prostu w końcu wpadłam na dobry pomysł jak go skończyć i zanim mi on uciekł to go spisałam. Zdradzę, że nawet mnie on zaskoczył… ;D Miałam już wiele pomysłów, ale mam nadzieję, że dotrwam do końca w takiej postaci.
Pozdrawiam!





14 komentarzy:

  1. Wartka akcja i bardzo dobrze, cały czas coś się dzieję. Dopiero znalazłam Twojego bloga i już kupuję go w pełni! Jest Aleks - moje serce się raduję! Koniecznie mnie informuj! Pozdrawiam cię serdecznie i zapraszam do siebie, jeśli masz ochotę: : * www.spell-a-loss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, będę informować. I z chęcią wejdę jak znajdę czas. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ee mi tam się podoba i akcja i wszystko i nawet seksy w tym rozdziale mi się podobają. Nie słuchaj hejtów, bo takie zawsze się znajdą. Pisz to co masz w sercu a będzie idealnie.
    Rozdział bardzo dobry, wkurza mnie Wika trzeba ją jakoś wiesz... zabić w lesie.

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz w stylu - krótko i na temat. :D I wydaje mi się, że niestety z Wiktorią nic takiego nie da się zrobić. ;) Chyba, że któryś z bohaterów chce zmienić to opowiadanie w kryminał. ;D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Każdy kolejny rozdział podoba mi się bardziej.Świetnie, że wszystko dzieje się tak szybko. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co zwlekać z akcją. ;) Następny rozdział powinien być za tydzień.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jak już masz epilog, to dobrze. Bynajmniej jakaś motywacja do zakończenia opowiadania, a nie porzucenia. To dobrze. Muse? Czy ja dobrze widzę, czy moje oczy się nie mylą? Wybacz to zaskoczenie, ale nie spodziewałam się ;d Tak w ogóle mówiłam Ci, żebyś justowała tekst? Jeśli nie, to zrób to, bo o wiele lepiej będzie wyglądał. W kilku pierwszych zdaniach za dużo jest powtórzeń słowa "że". Mnie też się to bardzo często zdarza, ale ostatnimi czasy próbuję się jakoś powstrzymywać. No fakt faktem lecisz z akcją, nawet spoko się tutaj fabuła kręci. Nie to co u mnie, ja ciągnę flaki z olejem na GS ;d Końcówka zaskakująca. Ciekawe jak zareaguje koleżanka na widok swojego idola xD
    [grzeszne-sumienie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muse, tak, dobrze widzisz. Pół godziny myślałam dziś nad cytatem... Normalnie tyle fajnych piosenek mam, a jak przyjdzie czas dodania rozdziału to żadnej nie pamiętam. :(
      Nie justuję tekstu, w takim razie zacznę. A co do powtórzenia "że" to już trudno, ja niestety zapętlam się w za długie i za bardzo rozbudowane zdania i wychodzi takie że że że że. ;D
      I już weź nie narzekaj na GS, bo wiesz jak je lubię. ;)

      Usuń
    2. I belong to you akurat znośne, ale nie na teraz. Ale cóż poradzić, taka natura. I nawet rozdział dziś dodałam c;

      Usuń
    3. Szukałam czegoś radosnego, co by pasowało do chodzenia po galerii, ale nic takiego nie znalazłam xD także postawiłam na I belong, cytat mi pasował ;)
      Rozdział przeczytany i skomentowany ;)

      Usuń
  5. Boże, nie czepiajmy się, i tak jest pięknie *,*
    Hah, chciałabym dostać takie błyskotki od Aleksa (ok no już nie tylko od niego, każda błyskotka jest genialna i piękna ♥). Boze, tylko strasznie dużo pieniędzy to kosztowało, aż osiem tysięcy, jprdl...

    Ja tam kiedys miałam już gotowy epilog a i tak zmieniłam całkowicie zakończenie opowiadania, więc już tak nie kombinuję, bo może coś nie wyjść :D A z rozdziałami mam tak samo, były zapasy a już wyparowały...

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo szukałam po stronach jubilerskich i stwierdziłam, że takie cudo może tyle kosztować. ;) Jak już chciał coś chłopak kupować to na najwyższym poziomie.
      Ja miałam wiele pomysłów na koniec, ale im więcej pisałam tym mniej zaczęły mi pasować. Zobaczymy jak to będzie tym razem. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Lepota_Balkanska3 sierpnia 2013 16:05

    "Pusti me da raskinem sa njom
    umesto tebe ja
    neka slusa nocas kako volimo se"- dziś na początku takie tam od Wiki :)

    A co do rozdziału to super...Oczywiście komentuje go tryliard lat od dodania, ale mnie basen w Barcelonie "wciągł". Błyskotki- idealnie trafiłaś, bo sama mam na oku błyskoteczkę :) A co do Wiktoryjki to po prostu zazdrosna (!ona jeszcze nie wie hahha)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka podświadoma zazdrość. ;)
      A co do twojego czasu komentowania to ważne, że zdążyłaś przed dodaniem nowego xD

      Usuń