poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział VII







Lost in the darkness, try to find your way home
 I want to embrace you and never let you go
  Almost hope you're in heaven so no one can hurt your soul
   Within Temptation - Somewhere



Niedziela była dniem wspólnie spędzonym przeze mnie, Aleksa i Nikolę. Jak trójka przyjaciół rano zwiedzaliśmy miasto, później poszliśmy do kina. Cieszyłam się, że Nikola tak dobrze dogaduje się z siatkarzem. Szybko przestała się zachowywać jak fanka i już po krótkim czasie zachowywała się normalnie.Aleks natomiast z każdą chwilą sprawiał, że coraz bardziej uważałam się za największą szczęściarę, posiadaczkę chłopaka – cudu chodzącego na dwóch nogach. Dawał mi powody radości każdym uśmiechem. Każdym czułym słówkiem, spojrzeniem, dotykiem. Będąc z nim wszystko wydawało się być inne, piękniejsze. Ludzie życzliwsi, świat bardziej przyjazny. Swoim podejściem do życia potrafił przekonać do siebie każdego człowieka. 
Kiedy wyjechał, rzeczywistość uderzyła we mnie silniej niż zwykle. Odebrała mi całą radość i dobrą energię jaką zdobyłam przez weekend i zastąpiła ją smutkiem, żalem i cierpieniem. Wiedziałam, że upubliczniając nasz związek wiele rzeczy się zmieni. Myślałam, że jestem na to gotowa. Że dla Aleksa warto znieść wszystko. Nie spodziewałam się jednak jaką skalę to obejmie.
W niedzielę późnym wieczorem dostałyśmy z Nikolą smsy od Wiki. Myślałam, że może przemyślała sobie sprawę i chce przeprosić. Oczywiście się myliłam. I to bardzo, gdyż treść smsa to były tylko dwa krótkie zdania.  „Jak mogłaś to zrobić? Nie chcę cię znać”. Wysyłając wiadomość do Nikoli bardziej się postarała, chciała wiedzieć kiedy mnie nie ma by zabrać swoje rzeczy i przenieść się do innego, tymczasowego mieszkania.
Zabolało. I to bardzo. Nie tylko mnie, ale i Nikolę. Ona znała Wiktorię od dawna i widziałam, że ma do mnie żal za to, że Wiki nie chce z nami mieszkać. Poczułam się bezradna. Mimo tego, że chciałam to zmienić, nie wiedziałam jak. Próbowałam się nie przejmować, być silna i liczyć na to, że jej przejdzie, jednak tym razem nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Siedziałam zamknięta w swoim pokoju nad książką i starałam się czytać mimo zamglenia wzroku przez łzy zebrane w oczach. Spróbowałam do niej zadzwonić, ale nie odebrała. Naprawdę chciałam, żebyśmy sobie wszystko wyjaśniły i by było jak dawniej. Przez ostatni czas bardzo zżyłam się z Wiki, także po takim smsie ma prawo boleć. Tylko dlaczego teraz, kiedy wydawać by się mogło, że wszystko zaczyna się układać, od razu coś musi się psuć? Jak mam wieść szczęśliwe życie, kiedy nawet przyjaciółki się ode mnie odwracają? Przecież ja nic jej nie zrobiłam! Nic! Chciałam tylko sobie ułożyć życie z wyjątkową osobą i Wiktoria nie ma prawa wtrącać się do tego, a co dopiero jeszcze o coś mnie oskarżać!
Zrzuciłam książkę na podłogę i schowałam twarz w poduszkę, która powoli robiła się coraz bardziej mokra. Zaciągałam się jej wonią, resztkami zapachu Aleksa, który leżał na niej jeszcze kilka godzin wcześniej. Wcale nie pomogło mi się to uspokoić, wręcz przeciwnie. Nie mogłam uwierzyć, jak wszystko się zmieniło w tak krótkim czasie. Odkąd pojechał moje życie powoli zaczęło się walić.
W poniedziałek poszłam jak zawsze na zajęcia. Najpierw dwa wykłady i na końcu wf. Jak się okazało, nawet osoby z mojego kierunku wiedziały o tym, że chodzę z jakimś siatkarzem. Najwidoczniej ktoś interesował się Aleksem i rozpowiedział tą wiadomość. Moja grupka znajomych tylko mi pogratulowała i życzyła „szczęścia na nowej drodze życia”. Na pierwszym wykładzie usiedliśmy z tyłu auli i dyskretnie dyskutowaliśmy o tym kim jest mój sławny chłopak. Zarówno koleżanki jak i koledzy byli bardzo ciekawi jego osoby, dlatego postanowiłam przybliżyć im trochę jego postać. Uległam ich prośbom, bym w niedalekiej przeszłości przedstawiła go im, a nawet byśmy wszyscy wspólnie poszli się zabawić. Przynajmniej z nimi było jak wcześniej, normalne rozmowy i żarty, mój chłopak nie zmienił ich stosunku do mnie. Zaczynałam odzyskiwać wiarę w ludzi, którą straciłam całkowicie na wfie. Już w szatni, kiedy się przebierałam, zauważyłam dziwne zachowanie niektórych dziewczyn. Ewidentnie rozmawiały szeptem za moimi plecami, co mnie krępowało. Nie byłam pewna, o czym rozmawiają, jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to ja jestem tematem gorących plotek. Postanowiłam się nie przejmować, a już na pewno ich nie prowokować, także razem ze swoimi koleżankami jako jedne z pierwszych poszłyśmy na salę gimnastyczną.
- Dziewczyny, w chcecie dziś zagrać? – spytała na początku zajęć nasza wuefistka.
- Może być siatkówka? Kamila pewnie chce nam pokazać czego się nauczyła od swojego CHŁOPAKA SIATKARZA! – krzyknęła Paulina, dziewczyna z mojego roku, którą w sumie mało znałam. Jej głos odbijał się echem po hali przez krótką chwilę, podczas której nikt się nie odezwał. Zaskoczyło mnie to. Zmierzyłam ją wzrokiem, jednak postanowiłam nie zniżać się do jej poziomu, nie wyzywać jej przy wszystkich.
- To może innym razem, dziś zrobimy sobie fitness i jogę, może być? – błyskawicznie sama zaproponowała nauczycielka, zmieszana krzykami Pauliny.
- Oczywiście, Kamili przyda się trochę ćwiczeń. Trzeba trenować i by dorównać tempa chłopakowi siatkarzowi – ciągnęła dalej swoje złośliwe spostrzeżenia. Po tych słowach drugi raz cała hala zamarła w głuchej ciszy, czekając na moją reakcję. Gorące powietrze zgęstniało jeszcze bardziej i czuć było iskry, jakimi strzelałyśmy do siebie oczami.
- Fajną masz zabawę, ale wybacz, nie dołączę! Ja ci niczego nie zazdroszczę - odkrzyknęłam ze złością.
- Ja ci nie zazdroszczę, ja ci współczuję- zakpiła sobie.
- To zatrzymaj to współczucie dla siebie, a nie zajmuj mi teraz głowy – powiedziałam, starając się trochę złagodzić sytuację. Mogła sobie mówić co chce, jednak są to zwykłe słowa rzucane jak na wiatr. Zrobiła trochę szumu, o którym niedługo pewnie wszyscy zapomną.
Było to ostatnie zdanie kłótni, bowiem w tej chwili o swoim istnieniu przypomniała nam blada nauczycielka. Zagroziła, że jeszcze któraś z nas zacznie wyzywać drugą to zostaniemy obie wyproszone z zajęć. Zmusiło nas to do zakończenia rozmowy i pozostaniu przy wymianie wściekłych spojrzeń. Paulina nie była Wiktorią, więc nie miałam żadnych wyrzutów sumienia by walczyć zacięcie o swoją rację. Dziewczyna jednak nie odważyła się nic więcej powiedzieć, dlatego zwycięsko zakończyłam dzień na studiach.
Następne dni były spokojniejsze. Nikomu nie wpadły już do głowy pomysły naśmiewania się ze mnie, dlatego mogłam się na zajęciach w końcu skupić na nauce. W czwartek późnym wieczorem, kiedy skończył się ostatni wykład na zewnątrz już się ściemniało. Poszłam z moją grupą znajomych na przystanek, powoli każdy odjeżdżał swoim autobusem. Na końcu przyjechał i mój, prawie pusty przez późną porę. Odkąd ogłosiliśmy z Aleksem, że jesteśmy parą starałam się nie popadać w paranoję, jednak nie mogłam się wyzbyć codziennie wrażenia, że wszyscy mnie obserwują. A szczególnie teraz, jeden mężczyzna siedzący niedaleko mnie, gapi się na mnie szaleńczym wręcz wzrokiem. Założyłam słuchawki i postanowiłam się tym nie przejmować. Wysiadając odruchowo oglądnęłam się przez ramię i zobaczyłam tego faceta, który dziwnie mnie obserwował. Wysiadł na moim przystanku i napotykając mój wzrok - ku mojemu zdziwieniu - uśmiechnął się do mnie. Nie wyglądał jednak ani trochę sympatycznie. Może to przez jego niepokojący wygląd? To dziwne, że tylko trochę starszy ode mnie mężczyzna może tak niepokojąco wyglądać. Nie mam zaufania do obcych ludzi.
- Hej, poczekaj! – krzyknął za mną, po czym podbiegł do mnie. – Chciałabyś może wyjść gdzieś na drinka? Ja stawiam.
- Nie, dzięki – zbyłam go i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
- Ah no tak, zapomniałem. Przecież jesteś dziewczyną Atanasijevica, nie możesz się umawiać z innymi – powiedział, udając zamyślenie. Zaskoczyło mnie to, nie spodziewałam się po kimś takim, że zna Aleksa, a co za tym idzie i mnie. Kolejna osoba, która uparła się na mojego chłopaka. Tym razem to nie były żarty, facet zmroził mi krew w żyłach swoim wzrokiem. Rozglądnęłam się dyskretnie dookoła, jednak nikogo więcej nie zobaczyłam. Zaczynałam czuć się nieswojo będąc sama na ulicy z mężczyzną, który wygląda podejrzanie.
- No właśnie, więc ja już pójdę – odpowiedziałam mu. Kierowałam się dalej do domu, ale on wytrwale szedł koło mnie.
- Zaczekaj, porozmawiajmy – uśmiechnął się nieprzyjaźnie i chwycił mnie mocno za nadgarstek. Zaczynałam wpadać w panikę i coraz gorzej szło mi udawanie, że jestem odważna i się nie boję. Starałam się ostrożnie uwolnić rękę z uścisku. Nie mogąc iść dalej odwróciłam się do niego.
- Daj mi spokój, nigdzie nie pójdę – powiedziałam twardo.
- Proszę tylko o jednego drinka, chyba tyle możesz dla mnie zrobić? – nie dawał mi spokoju, spojrzeniem wywołując u mnie gęsią skórkę. Poczułam jego ciepły oddech na swojej twarzy, przesycony oparami alkoholu. - Powiedz mi, co on w tobie widzi – chwycił wolną ręką kosmyk moich włosów i odrzucił go na plecy.
Serce tłukło mi się w piersi jak szalone. Chciałam krzyczeć, szarpać się i uciekać, ale ze strachu stałam sparaliżowana. Analizowałam jego ruchy mając nadzieję, że niedługo nadejdzie odpowiedni moment na ucieczkę. Bałam się, że gdybym teraz zaczęła uciekać nic dobrego by z tego nie wyszło, a jeszcze nie znalazłam się w sytuacji realnego zagrożenia. Zobaczyliśmy światła jadącego samochodu, co zapaliło ognik nadziei w moim sercu. Facet jednak chwycił mnie drugą ręką za ramię i pociągnął brutalnie na chodnik z dala od ulicy, gdzie się zatrzymaliśmy. Zacisnął niespodziewanie dłonie na mojej ręce na co zasyczałam głośno z bólu i upadłam na kolana, zapewne raniąc sobie skórę. Zaczęłam się przeklinać w myślach, że nie mam spodni tylko spódnicę.
- Ani to ładne, ani sławne – kontynuował swoją przemowę patrząc na mnie z góry okropnym wzrokiem. Teraz, kiedy klęczałam moje szanse ucieczki spadły do zera. W przypływie poczucia bezsilności zalałam się łzami, przez które nie widziałam co się koło mnie dzieje. Zerwałam się szybko, udało mi się wstać, jednak o biegu nie było mowy - ciągle mnie trzymał.
- Zostaw mnie – załkałam cicho, wydobywając z siebie resztki sił. W jednym momencie usłyszałam głośny trzask i poczułam piekący ból na swoim policzku w miejscu. Spodziewałam się już najgorszego, jednak nic więcej nie nastąpiło. Mężczyzna puścił moją rękę.
- Gdy ktoś oferuje alkohol, wypada skorzystać z zaproszenia – syknął cicho. Zobaczyłam, jak zostawia mnie i ucieka. Usłyszałam śmiech ludzi, którzy zbliżali się do miejsca, w którym byłam – to oni najwidoczniej go wystraszyli i zmusili do wycofania się.
Szybko wstałam, przez co zakręciło mi się w głowie. Nie przejęłam się tym, tylko biegiem puściłam się do domu. Trzęsącymi się rękami nieudolnie próbowałam trafić kluczem do zamka. W torebce rozdzwonił mi się telefon i przestraszyłam się na tyle, że upuściłam klucze. Szybko przełączyłam komórkę na tryb cichy i zaczęłam całą operację od nowa. Przed drzwiami do mieszkania przetestowałam swój głos, by nie zdradził co mi się przydarzyło. Kiedy przestał drżeć weszłam, krzyknęłam do Nikoli, że wróciłam i zaraz się kładę, wrzuciłam swoje rzeczy do pokoju i poszłam do łazienki.
Wyglądałam lepiej niż myślałam. Niewielkie rany na kolanach, lekko czerwony ślad na policzku i zapuchnięte, zapłakane oczy. Doprowadziłam się do porządku i wróciłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon by sprawdzić kto dzwonił. Były już dwa nieodebrane połączenia i jeden sms „Oddzwoń jak dasz radę”, oczywiście wszystko od Aleksa. Chłopaka, przez którego od początku tygodnia spotykają mnie same przykre sytuacje. Naprawdę spodziewałam się docinek od znajomych w związku z nim, ale nigdy bym nie pomyślała, że siatkówką interesują się również mniej bezpieczni ludzie. Bycie z Aleksem wydawało się być takie proste i przyjemne, a jednak niesprawiedliwy świat nawet to potrafił zepsuć. Wróciły do mnie emocje z momentu, kiedy zostałam obezwładniona. Kolejny raz słone łzy zaczęły strumieniami spływać po moich policzkach, tym razem jednocześnie ze strachu i ulgi, że nic mi się nie stało. Wrzuciłam komórkę z powrotem do torebki ,nie mając najmniejszego zamiaru dzwonić do siatkarza i położyłam się na łóżku, cicho łkając w poduszkę.


***

Powiem wam szczerze, że lubię ten rozdział. Napisałam go w czasie sesji, w czerwcu, między egzaminami i po prostu przelałam swoje negatywne emocje do niego. Pewnie to wyjaśnia niezbyt przyjemny klimat. ;)
Może akcja wyrwana z kosmosu, ale w końcu się dzieje coś mocnego i innego, potrzebowałam i takich momentów w tym opowiadaniu i chyba wtedy stwierdziłam, że teraz będzie teraz pasować.
Raz jest pięknie, innym razem na odwrót, takie uroki opowiadania. ;)
Pozdrawiam serdecznie!

11 komentarzy:

  1. Wow O.o A było tak fajnie :( No ale kim był ten koleś?!
    A tamta koleżaneczka to sb mogła oszczędzić z tymi docinkami ;P
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i wgl. Niech Camille nie ma żalu do Aleksa o to wszytko... Przecież to nie jego wina, że inni ludzie są aż tacy głupi.
    Czekam na kolejny, który mam nadzieję pojawi się za niedługo. Pozdrawiam ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prędzej czy później musiałby powstać taki rozdział. ;)
      Hmm no Kamila jednak nie powinna siatkarza oskarżać, ale potrzebuje trochę czasu dla siebie. Nie potrafiłam jej nic złego zrobić, także szybko weźmie się w garść. :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. O jej. Boże co za obleśny typ. Nie ogarniam tego w ogóle. I właśnie tak się kończą samotne przechadzki nocne. JA jak wysiadam z nocnego busa to biegnę do domu tak czy siak :)
    Kurczę myślę, że ten dziwny żal do Aleksa jest nie dobry, bo nie jest to kompletna wina. Siatkówka to jego praca, że ludzie go kojarzą to już jest inna inszość. Mam nadzieję, że dziewczyna opowie chłopakowi o tym wszystkim i jakoś to sobie razem ułożą.

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamila jest twarda, także raczej nic jej nie będzie po czymś takim, szczególnie, że tak właściwie nic jej się nie stało. :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Takie rozdziały też są potrzebne, może nawet bardziej niż te 'sielankowe', bo w nich widać więcej emocji. Moim zdaniem ;) I oczywiście świetnie ci to wyszło. Życie nie jest kolorowe, a ta rozłąka z Aleksem coraz bardziej uświadamia Kamili jak bardzo brakuje jej Serba i jak silnym uczuciem go darzy.
    Pozdrawiam : *
    Donius.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie ujęłaś sytuację Kamili, nic dodać nic ująć - też tak uważam. :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. 5 rozdział na spell-a-loss.blogspot.com Zapraszam : *

      Usuń
  4. No nie, zaczynam tracić wiarę w ludzkość.
    Ewidentnie nie toleruję ludzi, którzy nie potrafią przyjąć do siebie szczęścia innych i co najgorsze, nie wstydzą się tego pokazywać, a co jeszcze gorsze - cieszy ich to.
    Bo chyba tylko tak można skomentować beznadziejne zachowanie Pauliny, o ile nie pomyliłam jej imienia. A owego Pana Od Drinka nie będę komentować, ale dostałby ode mnie ostrego kopa w tyłek, no ludzie!
    Aleks, proszę Cię, wracaj do Krakowa, albo bierz Kam do siebie, bo mnie rozrywa od środka jak widzę tych zawistnych ludzi.
    To tyle z mojej strony, musiałam wylać swoje sfrustrowanie :D

    Buziaki & 23 rozdział, jeśli znajdziesz chwilę: http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety różni ludzie się zdarzają, a zazdrość nie jest niczym rzadkim.
      Życie nie jest takie proste, żeby Kam pojechała do Bełchatowa, kiedy całe jej życie jest w Krakowie ;)
      Na Twoim blogu jestem cały czas na etapie nadrabiania, powoli mi to idzie ale już niedługo będę na bieżąco.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Powiem tyle: life is brutal ;d and full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię ten tekst xD dobrze komentuje ten rozdział :P
      Pozdrawiam!

      Usuń